Afgańskie eldorado czyli wojna musi się zwrócić!

REKLAMA

Eksperci z Pentagonu odkryli na terytorium niemal całego Afganistanu 20 olbrzymich obszarów bogatych w surowce mineralne na niespotykaną dotąd skalę. Wstępnie wyceniona wartość nowo odkrytych złóż przekroczyła 1 bilion dolarów (1.000.000.000.000 $). Czyżbyśmy wreszcie poznali prawdziwą przyczynę obecnej wojny afgańskiej?

Amerykanie są niezwykle pragmatycznym społeczeństwem. Od samego początku wojny w Afganistanie oddziałom amerykańskim towarzyszyli poszukiwacze złóż surowców mineralnych. Ustanowienie amerykańskiej strefy wpływów politycznych w tym zapomnianym przez Boga i cywilizację kraju musiało się wiązać z zapewnieniem sobie wyłączności na eksploatację napotkanych zasobów surowców mineralnych.

REKLAMA

Sezam pod pustynią

Po ośmiu latach poszukiwań ujawniono wreszcie, że wojna w Afganistanie może się zwrócić z dużą nawiązką, bez skrzywdzenia przy tej okazji samych Afgańczyków. Wewnętrzna notatka Pentagonu, która trafiła niedawno w ręce dziennikarzy „New York Timesa”, określa Afganistan jako ,,Arabię Saudyjską rud metali”. Badania odkrywkowe wykazały, że Afganistan leży na całkowicie nietkniętym skarbcu pełnym rud żelaza, miedzi, kobaltu, złota i metali przemysłowych szczególnie ważnych dla przemysłu obronnego, jak lit. Notatki rządowe, do których dotarli dziennikarze, wskazują, że afgańskie pokłady są tak olbrzymie, że wielokrotnie przekroczyły najśmielsze przewidywania amerykańskich ekspertów.

Dla gospodarki USA najważniejsza jest wiadomość o odkryciu jednych z największych na świecie pokładów litu. Ten metal ma wszechstronne i strategiczne znaczenie dla naszej cywilizacji. Jest niezwykle ważnym składnikiem szeregu produktów, bez których nasze życie byłoby bardzo utrudnione, zaczynając od baterii, akumulatorów litowo-jonowych, laptopów, telefonów komórkowych, stopów metali, z których zbudowane są samoloty, chłodziwa w reaktorach jądrowych, a kończąc na deuterku litu, który jest istotnym elementem broni termojądrowej. Należy pamiętać, że amerykańskie szacunki dotyczące afgańskich pokładów surowców mineralnych są bardzo wstępne i mogą jedynie pomniejszać faktyczne ilości. Według „New York Timesa”, tuż pod powierzchnią półpustynnej ziemi afgańskiej znajdują się olbrzymie złoża 22 różnych pierwiastków i surowców: żelaza, miedzi, niobu, kobaltu, złota, molibdenu, azbestu, srebra, potasu, aluminium, grafitu, lapis lazuli, fluoru, fosforu, cynku i ołowiu, rtęci, strontu, siarki, talku, magnezytu oraz kaolinu. Raport nie wymienia jednak pierwiastków promieniotwórczych – uranu czy toru – chociaż ich obecność może być zastrzeżona tajemnicą wojskową.

Wojna musi się opłacać

Znamienny jest fakt, że poszukiwaniami pokładów surowców mineralnych na terenie Afganistanu zajmowała się specjalna grupa wojskowych z Pentagonu. Specjalistów cywilnych było niewielu i mieli oni jedynie charakter doradczy. Operacja poszukiwania złóż surowców była okryta tajemnicą, a specjalna grupa umundurowanych specjalistów miała dostęp do każdej strefy. Trudno się temu dziwić, skoro była to ekipa prawdziwych poszukiwaczy skarbu. Wstępnie skarb ten został wyceniony na 1 bilion dolarów, ale jego prawdziwa wartość może okazać się wielokrotnie większa. Dla zobrazowania wartości tego odkrycia wyobraźmy sobie, że ekipa Pentagonu znalazłaby magazyn, w którym ukryte byłoby 50 tysięcy ton czystego złota. W drugim pod względem wielkości w USA skarbcu złota na terenie Fort Knox zdeponowane jest 4570 ton czystego złota o rynkowej wartości 133,2 miliarda dolarów.

Pod ziemią afgańską jest skarb wartości dziesięciu składów z Fort Knox! Czy o taki skarb nie warto się pokusić nawet kosztem utraty popularności w społeczeństwie? Wojna musi się zwrócić – to zasada, która obowiązuje od wieków. Do połowy czerwca 2010 roku koszt wojny w Afganistanie wyniósł około 278 miliardów dolarów. Nawet jeżeli przyjmiemy, że eksploatacja afgańskich złóż będzie przebiegać wolno, a dochodami trzeba będzie się dzielić z formalnymi gospodarzami tego kraju, to i tak amerykańskie zyski wielokrotnie przerosną koszty dotychczasowych działań wojennych. Dowódca sił koalicyjnych w Iraku, generał David Howell Petraeus, podkreślił że eksploatacja afgańskich zasobów nie nastąpi z dnia na dzień, a po drodze natrafi się na wiele problemów natury technicznej, politycznej i logistycznej, ale bez wątpienia odkrycie tak gigantycznych pokładów surowców zmienia całkowicie sens obecności wojsk amerykańskich w Afganistanie.

Psy wojny

Gdy czytam doniesienia amerykańskiej prasy na temat odkrycia olbrzymich złóż surowców w Afganistanie, nieodparcie nachodzi mnie wspomnienie książki Fredericka Forsytha z roku 1974 pt. „Psy wojny”. Forsyth w sposób bardzo prosty ukazał mechanizm działania współczesnego neokolonializmu. Tzw. demokratyczni politycy i dziennikarze zalewają nas każdego dnia stosem poprawno-politycznych bzdetów na temat pomocy humanitarnej dla krajów Trzeciego Świata. Rozbawił mnie naiwny komentarz publicysty „New York Timesa”, Jamesa Risena, który stwierdził, że na odkryciu amerykańskich specjalistów z Pentagonu skorzysta cały naród afgański, który czeka wkrótce prosperity i świetlana przyszłość. Jeżeli weźmiemy pod uwagę dotychczasowe koszty obecności wojsk USA w Afganistanie, które muszą się zwrócić, konieczność podziału koncesji na eksploatację złóż między sojuszników z NATO oraz opłacenie ,,swoich” ludzi na szczytach władzy w Afganistanie, to dla prostego ludu afgańskiego niestety niewiele zostanie.

W ,,Psach wojny” Forsyth ukazał mechanizm, który w różnych wariantach niezmiennie działa zawsze i pod każdą szerokością geograficzną: szef brytyjskiego koncernu górniczego, pragnący przejąć kontrolę nad złożami platyny w fikcyjnym państwie afrykańskim Zangaro, organizuje zamach stanu, który jest przeprowadzony przez grupę najemników pod dowództwem Brytyjczyka, Carlo Shannona. Oficjalnie media zachodnie informują ogłupioną opinię publiczną, że w Zangaro wybuchło demokratyczne powstanie przeciw władzy złego dyktatora. W rzeczywistości jest to zmiana niewygodnego kacyka, który utrudnia brytyjskiej korporacji dostęp do złóż platyny, na innego dyktatora, który w zamian za władzę i zaszczyty udostępnia Brytyjczykom te złoża.

Kto pierwszy po afgańskie złoto?

Od kilku tygodni trwa w Polsce zajadła dyskusja na temat „kiedy powinny zostać wyprowadzone z Afganistanu polskie wojska?” Dopiero teraz, po dziewięciu latach, ktoś zaczyna się nad tym zastanawiać. W tej dyskusji padają żałosne banały o wierności wobec sojuszników, honorze i dotrzymaniu słowa. Politycy, którzy wymyślają podobne bzdury, będą niestety nami rządzić przez najbliższe kilka lat. Czy polskie wojska walczą w Afganistanie o pietruszkę? Czy ciągle nad polską polityką obronną musi się unosić upiór naiwności, którego symbolem jest zagłada 1. Polskiego Pułku Lekkokonnego Gwardii Cesarskiej na przełęczy Somosierry w Hiszpanii 30 listopada 1808 roku? W naszej polityce ciągle funkcjonuje to naiwne hasło „za wolność waszą i naszą”, która właśnie na przykładzie Hiszpanii, Iraku czy Afganistanu jest dość swobodnie interpretowana. A może wreszcie czas porzucić ten naiwny, romantyczny bełkot i zająć się w sposób pozytywistyczny, racjonalny i pragmatyczny własnym interesem narodowym? Polskim firmom trafia się rzadka okazja udziału w eksploatacji gigantycznych złóż surowców mineralnych. Zamiast pustych słów o zobowiązaniach sojuszniczych wobec Amerykanów, może wreszcie rząd Donalda Tuska zacznie twardo negocjować na temat afgańskich koncesji dla polskich przedsiębiorstw.

REKLAMA