Wielomski: Co powinien zrobić Korwin? Obóz NIE-ortodoksyjny

REKLAMA

Tak zwane święto demokracji właśnie się skończyło. Kandydaci systemowi – reprezentujący „bandę czworga” – uzyskali 93% głosów. Jedynym liczącym się kandydatem spoza „bandy” okazał się Janusz Korwin-Mikke, który dostał 2,5% głosów. Inni kandydaci atakujący rządzący układ z prawej strony zawiedli zupełnie. Szczególne zdumienie budzi totalna klęska Marka Jurka, który dostał 1% głosów. Jakby nie patrzeć, JKM stał się w tej chwili jedyną liczącą się postacią polityczną na polskiej prawicy.

JKM przywódcą prawicy?

REKLAMA

Kiedy o tym myślę, przypomina mi się pewna rozmowa. Jeden z najbliższych współpracowników Marka Jurka, były poseł na Sejm RP, wyłuszczył kiedyś wielki plan strategiczny byłego marszałka Sejmu, którym uzasadniał, dlaczego tenże polityk nie chce budować szerokiej koalicji drobnych ugrupowań prawicowych. Gdyby bowiem Marek Jurek stworzył taką koalicję prawicowej drobnicy przed wyborami prezydenckimi w 2010 roku, musiałby się liczyć ze swoimi partnerami. Aby nie musieć się z nimi liczyć, poczeka z procesem zjednoczenia do wyborów prezydenckich. W tychże wyborach uzyska ze 3-4% głosów. Oczywiście wyborów tych nie wygra, nie przejdzie do drugiej tury, ale pozostali kandydaci prawicowi dostaną wyniki rzędu 0,2-0,7%, co wykaże publicznie, że politycznie nie istnieją. Wtedy dopiero Marek Jurek ogłosi, że będzie budować szeroki prawicowy obóz polityczny – będzie go budować na swoich warunkach, a sam będzie jedyną nadzieją i ewentualnym zbawcą polskiej prawicy. Wtenczas wybierze sobie, z kim chce, a z kim nie chce współpracować i określi warunki tejże współpracy, a może lepiej: warunki, na jakich pozostali politycy stojący na prawo od PiS będą mogli złożyć mu hołd lenny i wygłaszać pochwalne panegiryki na cześć „naturalnego przywódcy”. Bardzo mnie zastanawia, czy były Marszałek jeszcze pamięta ten plan polityczny. Z tego, co wiem, jest aż za bardzo pamiętliwy, więc nie powinien go jeszcze zapomnieć.

Jakby nie patrzeć, logicznie realizacja tego planu wyglądać może tylko w jeden sposób: wybory prezydenckie rozstrzygnęły, że prymat na prawicy dzierży JKM. W tej sytuacji – niczym na obrazie Matejki – Marek Jurek winien stawić się przed obliczem Pana Janusza i publicznie oddać mu hołd lenny, uznając jego czołową pozycję na polskiej prawicy.

Szczerze mówiąc, nie bardzo wierzę, aby to uczynił. Wrodzona a duża miłość własna – przez naukę Kościoła zwana „pychą” – nie pozwoli mu konsekwentnie zrealizować skutku własnego planu politycznego. Dlatego też sądzę, że ruch, inicjatywa polityczna, należy w tej chwili do JKM. I tu się pojawia zasadnicze pytanie, na które nie znam odpowiedzi, a mianowicie: czy JKM posiada plan polityczny? Zauważmy, że ma w tej chwili dwa możliwe scenariusze do realizacji.

Scenariusz pierwszy to wykorzystanie tych 2,5% do umocnienia swojej hegemonii w obozie konserwatywno-liberalnym. Na fali wyborczego sukcesu zaistniała możliwość faktycznej kasaty „buntowników”, którzy jakiś czas temu podjęli próbę przejęcia szyldu UPR. Prawdę mówiąc, owi „buntownicy”, moim zdaniem, nie mają innego wyjścia niż albo poddać się, albo – zgodnie z linią polityczną pewnego samozwańczego pastora – przejść do PiS. Innymi słowy: praktycznym rezultatem tych 2,5% głosów byłoby odbudowanie „starej, dobrej UPR”. Zaletą tego scenariusza jest odbudowa status quo ante; wadą zaś to, że nie jest to perspektywiczny plan polityczny. 2,5% głosów niczego nie daje. W Polsce nie da się funkcjonować politycznie, nie otrzymując 3% głosów. Ta bariera daje dotację z budżetu. Wiem, to obrzydliwe i socjalistyczne, ale w Polsce nie da się już działać, nie mając tej dotacji. Z tych pieniędzy buduje się strukturę, wynajmuje lokale, wreszcie zaś przeznacza się je na kampanie wyborcze.

Jeśli środowisko skupione wokół JKM chce być liczącą się siłą polityczną, musi załapać się na tę (socjalistyczną) dotację. W moim przekonaniu dopiero mając te pieniądze, można powalczyć o przekroczenie 5% głosów w kolejnych wyborach.

Tutaj pojawia się scenariusz drugi. Aby przejść najpierw 3%, a potem 5%, należy koniecznie zmontować – wokół JKM – szerszy prawicowy obóz polityczny. JKM jest w tej chwili w takiej sytuacji, w jakiej planował być Marek Jurek. Jest jedynym liczącym się na prawicy ośrodkiem i może podyktować planktonowi politycznemu swoje warunki, rozumiejąc jednakże, że nie będzie to obóz nie ortodoksyjnie konserwatywno-liberalny. Innymi słowy: chodziłoby o powtórzenie Ligi Prawicy Rzeczpospolitej z 2007 roku – z tą różnicą, że dziś to nie Roman Giertych byłby głównym liderem tej formacji, lecz JKM. Formacja taka mogłaby się nazywać np. Unia Prawicy Rzeczpospolitej (UPR). Byłaby ona liberalna pod względem polityki gospodarczej, konserwatywna i katolicka pod względem polityczno-kulturowym i umiarkowanie narodowa (eurosceptyczna).

Nie znam planów politycznych Pana Janusza, nawet nie wiem, czy w tej chwili posiada on taki plan. Jedno wszakże wiem na pewno: po raz pierwszy (chyba) w historii polskiej prawicy główną kartę posiadają nie środowiska „patriotyczne” i „antykomunistyczne” – co zwykle stanowiło u nich maskę, pod którą krył się socjalizm – ale polityk autentycznie konserwatywny i liberalny, bez socjalistycznych domieszek. JKM ma dziś gigantyczną szansę. Może ją wykorzystać, budując szerszy obóz, który w wyborach parlamentarnych 2011 roku przekroczy 3% i zdobędzie pieniądze na infrastrukturę, aby potem walczyć o przekroczenie progu 5%, albo może jej nie wykorzystać, budując polityczno-ideowe getto, gdzie z mozołem porównywane będą idee libertarian i anarchokapitalistów.

Panie Januszu, zachęcam Pana do wykorzystania niezłego wyniku wyborczego i podjęcia próby odbudowy polskiej prawicy. Zachęcam Pana do budowy szerszego obozu politycznego, do walki o przekroczenie 3%, a potem 5% głosów. Jest Pan dziś jedynym prawicowym politykiem, który posiada jeszcze jakiekolwiek atuty i społeczne poparcie! Alternatywa jest prosta: albo Pan, albo jedyną „prawicą” w Polsce pozostanie Jarosław Kaczyński! Chwila jest przełomowa!

REKLAMA