Korwin Mikke: O zarobkach kobiet i mężczyzn

REKLAMA

Portal „HOTMONEY” postanowił zbulwersować ludzi „szokującym” tytułem; „Kobieta jest gorszym pracownikiem od mężczyzny”. Otóż: jak można zaszokować kogoś napisaniem rzeczy banalnej? Jeśli kobieta podnosi o 100 kg mniej niż mężczyzna, jeśli biega wolniej od mężczyzny, jeśli w szachach, brydżu czy w uzyskiwaniu patentów jedna kobieta przypada na stu mężczyzn – to jak można się dziwić, że w pracy kobiety są niżej od mężczyzn opłacane? Jeśli różnica między zarobkami kobiet i mężczyzn na tych samych lub równorzędnych stanowiskach pracy wynosi w przypadku szeregowych stanowisk około 460 zł – to oznacza, że kobiety się do zajmowanych stanowisk gorzej nadają. Jeśli kobieta targa dwie skrzynie ogórków po podłodze supermarketu przez 10 minut, a facet robi to w dwie minuty – to zarabiać pięć razy więcej; to chyba jasne? Natomiast nie dotyczy to wszystkich prac. W znanym wierszu Jana Lesmana (ps. „Brzechwa”) żabka, chcąc wykręcić się od natrętnego hipopotama, który obiecuje spełnić każde jej życzenie – prosi: „Dobrze, proszę: nawlecz igłę!”.

Otóż są czynności, które kobiety wykonują znacznie lepiej od mężczyzn – i tam mężczyźni nawet nie próbują konkurować: konkurencja między kobietami obniża tam płace do takiego poziomu, że mężczyzna woli zarabiać, targając worki z węglem. Oczywiście: nie w sferze deklaracji. Niezwykle interesujące wnioski przynosi ankieta portalu praca.pl przeprowadzona wśród polskich pracowników. Polegała ona na dokończeniu zdania: „Gdyby szefem została kobieta, to…”. Najwięcej osób odpowiedziało, że płeć nie ma znaczenia, liczą się kompetencje i umiejętności. Ale być może ta odpowiedź jest efektem politycznej poprawności, skoro zaraz na drugim miejscu uplasowała się odpowiedź „zacząłbym rozglądać się za inną pracą!”. Najmniej osób zadeklarowało, że cieszyłoby się z tego powodu.

REKLAMA

Dokładnie tak samo, jakby za „komuny” spytać, „Co byś zrobił, gdyby dyrektorem został jakiś robotnik z awansu społecznego?”. Pierwszą, polit-poprawną odpowiedzią byłoby: „To bardzo dobrze, awans robotników na kierownicze stanowiska jest słuszny” – a zaraz potem „Natychmiast zacząłbym rozglądać się za inną pracą”. Co ciekawe: za inną pracą jeszcze szybciej zaczęliby się rozglądać ci, którzy werbalnie ucieszyliby się z awansu tego robotnika. Przy okazji warto zauważyć, że jeden ślusarz – a potem jeden niedorobiony górnik – awansowali w PRL na najwyższe stanowiska; z wiadomym skutkiem…

Szokująca co najwyżej jest inna obserwacja: w przypadku stanowisk kierowniczych ta różnica w wycenie umiejętności kobiet i mężczyzn wynosi aż 3,5 tys. zł! Czyli kobieta bardziej nie nadaje się na szefa niż na tragarza! Pamiętam listę stu najlepiej zarabiających w Europie managerów: nie było na niej ani jednej kobiety! Z czego wynika słabość pięknej płci? Przecież kobieta potrafi zajmować się domem i ósemką niesfornych dzieci; dlaczego rzadko potrafi być dobrą szefową?!? Otóż „w badaniu Manpower tylko 9 procent mężczyzn i 17 procent pań stwierdziło, że woli mieć za szefa kobietę. Niepochlebną opinię o kobietach na stanowiskach kierowniczych potwierdza Karol, były pracownik firmy badawczej GfK Polonia”. Ciekawa jest tu opinia kobiety: „Najtrudniej z kobietą szefem dogadują się kobiety. Albo na odwrót. Szefowe często traktują kobiety inaczej niż mężczyzn. A już najtrudniej jest, kiedy pracownica jest ładniejsza i mądrzejsza od szefowej. Kobiety niezbyt potrafią zdrowo rywalizować. Szefowe rzadko mówią wprost, częściej knują intrygi – komentuje wyniki ankiety psycholog biznesu Izabela Kielczyk, prezes Rady Psychologii Biznesu w Europejskim Forum Właścicielek Firm”.

Jest to potwierdzenie mojej – też banalnej przecież tezy, że najlepszym sojusznikiem kobiety nie jest druga kobieta lecz mężczyzna; najlepiej: mąż czy kochanek, którego sama sobie wybrała. Albo szef czy doradca – którego sama sobie wybrała.

Nawiasem mówiąc: osobny problem to ciąże kobiet, które oczywiście obniżają wartość kobiet w pracy. HOTMONEY pisze: „Dlatego też kobiety, często nie wprost, bo to w formalnie zakazane, są pytane podczas rozmów kwalifikacyjnych o swoje plany macierzyńskie. Praktyki takie są oczywiście zakazane jako objaw dyskryminacji”. Nie rozumiem tego: jako szef pytałbym i kobiety i mężczyzn, czy nie zamierzają zajść w ciążę – i dyskryminacji by nie było…

Nota bene: czy wolno spytać mężczyznę, czy w najbliższym czasie nie planuje trzyletniej podróży żaglówką naokoło świata – z prawem do objęcia po powrocie tej samej posady?

To, że kobiety-szefowe niżej cenią kobiety jako pracowników jest oczywiste: mężczyźni są pobłażliwi dla kobiet zajętych sprawami domowymi – bo doceniają role kobiet we rodzinie. Natomiast kobiety nie mają takich sentymentów – i z własnego doświadczenia wiedzą, że zdalne zajmowanie się „na telefon” domem obniża wartość kobiety jako pracownicy.

To jednak tłumaczy te 460 złotych różnicy w zarobkach. Natomiast absolutnie nie tłumaczy, dlaczego tylko 9% mężczyzn, a aż 17% kobiet wyżej ceni kobietę jako szefową! Moim zdaniem przyczyną jest tresura. Kobiety łatwiej wytresować – również: w polit-poprawności. Tak samo jak za „komuny” robotnicy mogli zaciskać zęby i znosić głupoty popełniane przez szefa – robotnika z awansu społecznego (będąc dumni z tego, że to „nasz” tak awansował…) – choć skądinąd kursowało powiedzenie „Iz Iwana nema pana – a z Marijki dobrodijki” – tak samo kobiety dziś mogą zaciskać zęby i znosić fochy szefowej – z dumy…. i z nadziei, że może i ona kiedyś awansuje na szefową. I to byłoby jakieś wyjaśnienie…

REKLAMA