Francuzi też mają „Krzyż”

REKLAMA

W średniowieczu udział w pielgrzymce do miejsc związanych z siedmioma świętymi misjonarzami Bretanii (m.in. Saint-Brieuc, Saint Malo, Quimper, Vannes) był uważany za równoważny z pielgrzymowaniem do Rzymu, Jerozolimy i Santiago de Compostela. Liczącą 600 km trasę pokonywano w ciągu miesiąca. Pochodzącą z XIII wieku tradycję pielgrzymek bretońskich o nazwie Tro Breiz wskrzeszono w 1974 roku. Nazwa Tro Breiz (lub Tro Breizh) to po francusku po prostu Tour de Bretagne. Obecnie pielgrzymka trwa tydzień, a wierni pokonują co roku tylko jeden z siedmiu odcinków dawnej trasy. W tym roku na pielgrzymów czekała jednak laicka niespodzianka…

Marsz wiernych prowadził tym razem przez stolicę Bretanii – Nantes. Jednym z miejsc postoju etapu był dziedziniec zamku książąt bretońskich, skąd pielgrzymi mieli udać się do katedry. Właścicielem zamku jest miasto. Dyrekcja Chateau des ducs tymczasem zakazała wejścia na dziedziniec księżom w sutannach i wnoszenia parafialnych emblematów i transparentów. Powołano się na punkt 10 regulaminu wewnętrznego, który mówi o „neutralności miejsca”, co ma być równoznaczne z zakazem „procesji religijnej”.

REKLAMA

W Nantes rządzą rzecz jasna socjaliści, którzy dbają mocno o „neutralność światopoglądową”. Termin ten oznacza jednak po prostu niedopuszczanie do przestrzeni publicznej chrześcijan. W stosunku do islamu laickość miasta jest już nieco mniej surowa… Mer miasta przyznał np. 200 tysięcy euro pomocy na budowę islamskiego centrum kultury w dzielnicy Malakoff. Centrum powstaje przy miejscowym meczecie i należy do Stowarzyszenia Islamskiego Zachodniej Francji (AIOF), które jest podejrzewane o związki z muzułmańskimi radykałami. Jak się okazuje, lewicę kłują w oczy jedynie katoliccy pielgrzymi i przypominanie chrześcijańskich korzeni i tradycji regionu.

REKLAMA