Warszawa Hanny Gronkiewicz-Waltz

REKLAMA

O tym jak bardzo ‘liberalny’ jest rząd Donalda Tuska możemy się przekonać patrząc na zegar długu Polski (www.zegardlugu.pl) i do własnego portfela – ten pierwszy rośnie coraz szybciej, a w tym drugim coraz więcej ubywa. Równie ‘liberalne’ zasady panują w rządzonej przez Hannę Gronkiewicz-Waltz oraz koalicję Platformy Obywatelskiej i lewicy Warszawie.

Jak będzie Pani tępić korupcję w mieście?
Hanna Gronkiewicz-Waltz: Poprzez proste, przejrzyste procedury i wyeliminowanie uznaniowości. (…) Mniej biurokracji to mniej okazji do korupcji. (26 września 2006r.)
Ile da się zaoszczędzić na administracji?
Hanna Gronkiewicz-Waltz: Koszty można zmniejszyć przez zlecenia firmom zewnętrznym. (10 listopada 2006r.)

REKLAMA

Mniej biurokracji

Gdy Hanna Gronkiewicz-Waltz obejmowała urząd Prezydenta Warszawy w stołecznym ratuszu zatrudnionych było około 5 700 urzędników. Wcześniej ‘liberalna’ Platforma często krytykowała prezydenta Lecha Kaczyńskiego za rozbudowanie armii urzędników. Nie minęły cztery lata i w połowie 2010r. w Warszawie pracuje już ponad 7 300 urzędników – imponujący wzrost o prawie 30% w ciągu kadencji. Oczywiście wszyscy są niezbędni i zapracowani jak np. kilkuosobowe zespoły zajmujące się PR w dzielnicach. I oczywiście ich praca słono kosztuje. Jedynie na wynagrodzenia stołecznych urzędników mieszkańcy Warszawy zapłacili w kolejnych latach: 2007r. – 450 milionów złotych, 2008r. – 544 miliony złotych, 2009r. – 676 milionów złotych, 2010r. – 660 milionów złotych.

Dobrze opłacani urzędnicy, poza wynagrodzeniami otrzymują nagrody i premie (np. w ubiegłym roku za ponad 50 milionów złotych), ‘trzynastki’, samochody służbowe, refundacje przejazdów i wyjazdów zagranicznych. Dodatkowo najważniejsi ludzie w mieście często zasiadają w radach nadzorczych miejskich spółek, czasami w kilku jednocześnie. A spółek i przedsiębiorstw miejskich jest kilkadziesiąt, więc każdy cenny urzędnik może dorobić do skromnej urzędniczej pensji nawet ponad 60 tysięcy złotych rocznie. W zarządach i biurach miejskich przedsiębiorstw jest dużo miejsca dla wiernych i zasłużonych politycznych przyjaciół. Co prawda w porozumieniu programowym radnych m.st. Warszawy reprezentujących Platformę Obywatelską oraz Lewicę i Demokratów z 12 marca 2007r. zapisano punkt: prywatyzacja miejskich spółek z wyjątkiem strategicznych (przykładowo: SPEC, MPWiK, Metro, MZA, Tramwaje Warszawskie) jednak prywatyzacja nie jest szczególnie miła sercom miejskich włodarzy.

W ubiegłym roku w budżecie miasta zapisano kwotę 19 500 000 zł przychodów z prywatyzacji. Udało się z tego uzyskać jedynie 116 tys. złotych czyli 0,6%. W tegorocznym budżecie zmniejszono już zakładane przychody z prywatyzacji do 12 500 000 zł i wszystko wskazuje na to, że uda się co najwyżej powtórzyć ubiegłoroczny wynik. ‘Liberałom’ z PO nie przeszkadza, że miasto jest właścicielem kilkudziesięciu przedsiębiorstw min. budowlanych, plastycznych, taksówkowych, ogrodniczych, kilku ośrodków wypoczynkowych, że posiada udziały np. w firmach kredytowych czy zakładach mięsnych. Dla rządzących jest dobrze bo można obsadzać dodatkowo wiele stołków a to jest bardzo ważna funkcja istniejącego w Polsce systemu władzy, jak widać zarówno na szczeblu rządowym jak i samorządowym. Rzecz jasna przed wyborami każdy obiecuje konkursy wyłaniające fachowców, likwidację zbędnych etatów, odpolitycznienie i przejrzystość – w praktyce z roku na rok, z ekipy na ekipę, armia urzędników rośnie. Za symbol może tu posłużyć, nomen omen, Powiatowy Urząd Pracy w Warszawie – w czasach kiedy pierwsza lepsza gazeta ma więcej ogłoszeń o pracy, o Internecie nie wspominając, warszawski urząd pracy zwiększył zatrudnienie i wynagrodzenia z 7 milionów złotych w 2007r. do 12 milionów w 2010r.

PR najważniejszy

Szczególną atencją cieszy się wśród warszawskich samorządowców PR i promocja. Zapewne przykład płynie od samego premiera Donalda Tuska. Miasto i dzielnice mają w swoich urzędach specjalne komórki, w mieście kilkanaście osób a w dzielnicach nawet pięcioosobowe zespoły, od mediów i kreowania wizerunku. Produkują niezliczone ilości ulotek, różnych gadżetów, baloników, długopisików itp. Same dzielnicowe gazetki kosztują warszawskich podatników prawie 2 miliony rocznie. Burmistrz Bemowa jest w tej dziedzinie przodownikiem – uruchomił dzielnicową rozgłośnię radiową, przeznaczając na ten cel pomieszczenie w ratuszu i kupując niezbędny sprzęt a także nakręcił tzw. lip-dub czyli teledysk, w którym kolorowo poprzebierani bemowscy urzędnicy, skaczą i gibają się z uśmiechem na twarzy w rytm piosenki ‘Ale w koło jest wesoło’ zespołu Perfect.

Hanna Gronkiewicz-Waltz co roku urządza ‘największą imprezę sylwestrową w Polsce’ przeznaczając każdorazowo na ten cel prawie 4 miliony złotych. Imprezę transmitują ‘przyjaciele z drugiej telewizji’ czyli Polsatu, którym pozostaje już tylko czerpanie zysku z reklam. Pracodawca ‘przyjaciół z TVN’, spółka ITI, jak wiadomo dostała już stadion Legii za ponad 450 milionów. Dodatkowo sponsoruje się mniejsze imprezy jak np. Warsaw Music Week 2010 za 244 tys. zł czy Viva Comet Awards 2010 za 230 tys. zł. Wszystko poza procedurą przetargową ponieważ ratusz korzysta z prawa tzw. zamówienia z wolnej ręki czyli negocjuje się z jednym, arbitralnie wybranym przez urzędnika, podmiotem. I tak ‘z wolnej ręki’ wydaje się a to 600 tysięcy na koncert AC/DC na Bemowie, a to na naukę angielskiego dla urzędników 400 tysięcy, a to 1 400 tysięcy na turniej tenisowy, a to 420 tysięcy na mistrzostwa Warszawy w breakdance, a to 200 tysięcy na imprezę integracyjną dla pracowników Metra albo 200 tysięcy na promocję miasta podczas pikniku lotniczego w Góraszce itd.

Wśród zamówień z wolnej ręki sporo miejsca zajmuje wydawca Gazety Wyborczej. AGORA SA z wolnej ręki przeprowadziła kampanię promocyjną pod nazwą ‘Zrób to w Warszawie’ za 220 tysięcy złotych, akcję rowerowego miesiąca Warszawy ‘Kręć Warszawo’ za 170 tysięcy zł, promocję nagrody Ryszarda Kapuścińskiego za 95 tysięcy zł, konkurs ‘Wykreuj Warszawę’ za 340 tys. zł i święto warszawskiego Metra za 185 tys. zł. Poza tym miasto wydaje rokrocznie setki tysięcy złotych na ogłoszenia i nekrologi w Gazecie Wyborczej i jej stołecznym dodatku.

Warszawa, jako jedno z niewielu miast w Polsce, posiada własną iluminację świąteczną, montowaną co roku na Trakcie Królewskim. Podczas gdy powszechną praktyką w innych miastach jest wynajmowanie takiej iluminacji za kilkaset tysięcy, Warszawa ma własną, za której montaż i magazynowanie w latach 210 – 2013 zapłaciła 4 700 tys. złotych. Koalicyjni radni bez zbędnej dyskusji przegłosowali umowę w tym przedmiocie, nie wnikając że zapłacili za to, że instalacja będzie przez 10 miesięcy w roku leżała w magazynie.

Nieudolność

Prezydent Gronkiewicz-Waltz uskarża się, że Warszawa musi płacić tzw. ‘janosikowe’ czyli prawie miliard złotych rocznie na rzecz biedniejszych samorządów. Janosikowe oczywiście jest niesprawiedliwością jednak wygląda na to, że te pieniądze nie są ekipie HGW potrzebne – plan inwestycyjny na rok 2009 został wykonany w 86% i jest to najsłabszy wynik od siedmiu lat. Pieniądze były, dochody miasta zrealizowano w 105%, ale nie potrafiono ich wydać. Wygląda na to, że nowy zaciąg urzędniczy nie jest tak kompetentny jak nam wmawiają kompetentni miejscy PRowcy.

Gdyby Pani Prezydent chciała to na samych urzędniczych pensjach, pozostawiając poziom zatrudnienia z 2007 roku, mogła by zaoszczędzić ponad 500 milionów w całej kadencji. A likwidując jeszcze wiele mniejszych wydatków, jak choćby wspomniany PR, kwota ta mogła by być znacznie większa. Przykładowo rokrocznie miasto wydaje ponad 30 milionów złotych na zapobieganie alkoholizmowi ale najwyraźniej bezskutecznie, ponieważ dodatkowo musi dopłacać 4 miliony do nocowania pijaków w izbie wytrzeźwień.

Inwestycje przekłada się na lata następne zasłaniając się ‘szalejącym kryzysem’, prywatyzacji zaniechano bo lepiej obsadzać stołki niż pozbywać się przedsiębiorstw, którymi miasto w ogóle nie powinno się zajmować, dotuje się różne dziwne imprezy i organizacje jak np. fundację posłanki PO Joanny Fabisiak, miasto wciąż się zadłuża, mieszkańcom i przedsiębiorcom drastycznie podwyższa się czynsz – w zamian mamy propagandę sukcesu, PR do potęgi n-tej. Warszawiacy płacą za to podwójnie – raz w lokalnych podatkach, drugi raz stojąc w korkach. A armia urzędników rośnie do niespotykanych w historii Polski rozmiarów, wesoło maszerując z piosenką na ustach: ‘ale wkoło jest wesoło!’ Słusznie premier Tusk nas ostrzegał: „Ostrzegam państwa, pilnujcie swoich portfeli. Dzisiaj naprawdę POważna załoga zaczyna się zabierać za wasze portfele i za wasze złotówki.”

REKLAMA