Pensja polityka uzależniona od zadekretowanego deficytu

REKLAMA

Słowacka pani premier – Iveta Radičová – gościła na naszych łamach w kontekście “pogwałcenia solidarność z Grecją i całą strefą euro”. To jej partia ośmieliła się podważyć obietnicę centrolewicowego rządu Roberta Fico, który zatwierdził pomoc słowackich podatników dla podupadłej Grecji. – Jesteśmy jedynym krajem, który otwarcie powiedział „nie”, ale jestem pewna, że wiele krajów strefy euro myśli podobnie do nas. (…) Wprowadzając fundamentalne reformy w latach 1998–2002, przeżywaliśmy trudny okres i nikt nam wtedy nie pomógł, nie dostaliśmy ani jednego centa. Koszty reform wzięli na swoje barki sami Słowacy, ale udało nam się wprowadzić te niepopularne i bolesne reformy. Jak mam teraz przekonać ludzi, że musimy pomóc tym, którzy sami nie są gotowi na takie poświęcenia? – uzasadniła swoją decyzję Radičová. Choć nieoficjalnie urzędnicy Komisji Europejskiej wciąż mówią o politycznych cięgach, które należy wymierzyć pani premier, to liderka Słowackiej Unii Chrześcijańskiej i Demokratycznej – Partia Demokratyczna (SDKÚ-DS) ma się dobrze. Co więcej – dalej prowokuje eurokratów i socjalistycznych etatystów.

Jej najnowszy pomysł to uzależnienie płac najwyższych urzędników państwowych od wyników ekonomicznych państwa! Jak podała słowacka „Pravda” nowe zasady wynagrodzeń zaczną obowiązywać już od stycznia. Według Informacyjnej Agencji Radiowej „płace najwyższych urzędników będą co roku zależeć od stanu finansów publicznych i kondycji państwa – „im większy będzie deficyt, tym mniej pieniędzy dostaną członkowie rządu i deputowani”. Np. tegoroczny deficyt wyniesie niecałe 8% PKB dlatego w 2011 politycy dostaną uposażenie pomniejszone o trzykrotną wartość deficytu (23 proc).

REKLAMA
REKLAMA