Praktyczne aspekty zakazu noszenia burek

REKLAMA

Senat zatwierdził przyjętą wcześniej przez Zgromadzenie Narodowe ustawę o zakazie noszenia burki w przestrzeni publicznej. Karą za nakładanie przez kobiety zasłon twarzy ma być 150-eurowy mandat lub obowiązkowy „kurs obywatelski”. Przepis jest, ale jego egzekucja może okazać się po prostu nieskuteczna. Sporo wątpliwości mają policjanci, którzy teoretycznie powinni zatrzymywać na ulicach kobiety ubrane w takie stroje, sprawdzać ich tożsamość i karać. W przypadku odmowy kobietę w burce powinno przewieźć się na komisariat, by w wyizolowanym pomieszczeniu dokonać potwierdzenia tożsamości przez zdjęcie burki w obecności już tylko policjantki. Następnie może ona posterunek opuścić. Stawia to celowość weryfikacji pod znakiem zapytania.

Policjanci nie będą się specjalnie palili do tego typu postępowania, które zabiera im czas. Jeszcze gorzej będzie na przedmieściach wielkich miast, gdzie muzułmanie stanowią często większość mieszkańców. Dość łatwo wyobrazić sobie, że tego typu kontrole to pewna recepta na sprowokowanie zamieszek i publiczną awanturę. Policja otrzymała zresztą instrukcję, by unikać podobnych działań we „wrażliwych dzielnicach” celem uniknięcia zamieszek i niepokojów. Oznacza to, że policja ograniczy pewnie działania w tej sprawie centrum miast.

REKLAMA

Noszenie burki będzie teoretycznie zakazane w sklepach i centrach handlowych, ale dla sprzedawców „klient nasz pan”, więc burkami nie będzie się przejmował. Można też sobie wyobrazić awanturę po zatrzymaniu w salonie na takich Polach Elizejskich noszącą burkę turystkę, która może się okazać np. żoną jakiegoś szejka.

Turystki w burkach to zresztą osobny temat. Na lotniskach straż graniczna ma prawo zażądać zdjęcia burki celem weryfikacji tożsamości i zgodności ze zdjęciem w paszporcie. Może nawet odmówić prawa wjazdu na terytorium Francji (ale co pieniędzmi takiego szejka?!). Ustawa zobowiązuje turystki do nie zakrywania twarzy w czasie całego ich pobytu nad Sekwaną. Problem w tym, że egzekucja takiego zakazu musiałaby oprzeć się o sąd, a ten we Francji nie zbiera się wcześniej, niż 3 do 6 miesięcy od momentu wpłynięcia odpowiedniego wniosku. Pozostaje powołać… 24-godzinne trybunały?

W ciągu 3 miesięcy bowiem turystki z pewnością już wyjadą z kraju i pozostaną bezkarne. Fikcją może też się okazać zakaz korzystania przez osoby w burkach z komunikacji zbiorowej. Kontrolerzy nie mają uprawnień do egzekucji tego zakazu, a wzywanie na miejsce policji naraża ich na niekorzystne reakcje innych pasażerów i wydłużanie czasu kontrolowania biletów. Wygląda na to, że choć Francja jest pionierem wprowadzania zakazy burek, to samo życie nowe prawo przerasta… Skończy się na efekcie propagandowym?

REKLAMA