Zakazy zdrowotne jako m.in. kredytowa zasłona dymna

REKLAMA

O dopalaczowej hucpie Donalda Tuska nieśmiało donoszą nawet (zwykle) przyjazne mu media. Między innymi w TVN24 wspomniano o spotkaniu grupy znanych psychologów, farmakologów i prawników, którzy w liście skierowanym do premiera poddali działania rządu taktownej krytyce. Oprócz dyplomatycznego „niepokoju spowodowanego działaniami władzy w sprawie dopalaczy” część ekspertów pozwoliła sobie na bardziej dobitne słowa.

– Mamy histerię dopalaczy – ocenił psychofarmakolog z PAN, prof. Jerzy Vetulani. – W Polsce przeżyliśmy kilka takich histerii: histerię świńskiej grypy, histerię ptasiej grypy, histerię pedofilii – dodał. O uleganiu „panice związanej z doniesieniami medialnymi, które nie do końca miały odzwierciedlenie w faktach”, mówił prawnik z Uniwersytetu Jagiellońskiego, dr Mateusz Klinowski. Do tej pory – zdaniem prof. Vetulaniego – nie udowodniono bowiem „żadnego przypadku śmierci związanej z dopalaczami ani w Polsce, ani przy »okazji« bardzo podobnej histerii społecznej, która wybuchł w kwietniu w Wielkiej Brytanii”. PAN-owski psychofarmakolog – na przekór tzw. dziennikarskim faktom – stwierdził, że dotychczas dla żadnego z dopalaczy nie wykazano właściwości uzależniających („co oczywiście nie oznacza, że są one nieszkodliwe”).

REKLAMA

Niestety wspomniani eksperci, zamiast odwołać się do zdroworozsądkowej zasady „chcącemu nie dzieje się krzywda”, zaapelowali o powołanie niezależnego zespołu, który „rozwiąże problem zgodnie z panującymi w Europie standardami”. Cieszy jednak fakt – choćby tylko symbolicznego – przełamania medialnego „embarga”. Niestety powyższe głosy sprzeciwu nie powstrzymają politycznej krucjaty, którą rozpętali samorządowcy wsparci przez rząd i opozycję. Dopalaczowa wrzawa pozwala (za)istnieć przed listopadowymi wyborami i skutecznie przesłania gospodarczą nieudolność świty premiera.

W tzw. międzyczasie Ministerstwo Finansów nieśmiało poinformowało o kredycie, który Polska zaciągnęła w Europejskim Banku Inwestycyjnym. Nasze zadłużenie powiększy się o 8 mld złotych (pożyczka jest największą, jaką EBI zdecydowało się przyznać nowemu członkowi UE w ciągu ostatnich sześciu lat). Jak zapewniają urzędnicy kierowani przez Jana Vincent – Rostowskiego, środki wesprą innowacyjne, małe i średnie firmy, szkolnictwo, ekologię, pomogą walczyć z bezrobociem itp., itd. O tym, co w praktyce oznacza „innowacyjna gospodarka”, można się przekonać, przeglądając listę
projektów dofi nansowanych w 2009 roku (dostępna online: http://tiny.pl/h9jsr). Za wart wsparcia (765.680 zł od europodatników) uznano np. „panoramiczny serwis turystyczny dla Wrocławia i Dolnego Śląska” oraz „portal informacyjno-społecznościowy dla dzieci i ich rodziców z Tarnowa i Nowego Sącza” (799 tys. zł).

Na fali walki „o zdrowie obywateli” (i przy okazji posłusznego wypełniania dyrektyw unijnych) rząd sięgnie do kieszeni palaczy. Projekt nowelizacji ustawy o podatku akcyzowym zakłada podniesienie akcyzy na wyroby tytoniowe. W 2011 roku paczka papierosów, cygar, cygaretek, sprzedawanego luzem tytoniu będzie przynajmniej o 4% droższa. Choć Ministerstwo Finansów twierdzi, że „podwyżka nie będzie miała znaczącego wpływu na ogólny wzrost wpływów budżetowych”, to w wyniku wyższych podatków o ok. 2,5% spadnie sprzedaż tytoniu. To z kolei ucieszy Ministerstwo Zdrowia i poprawi statystyki szpitali onkologicznych, a Donald Tusk zyska dodatkowy argument za kolejną podwyżką VAT. Nie trudno sobie bowiem wyobrazić konferencję prasową, na której 25-procentowy podatek od wartości dodanej premier uzasadni chęcią walki z otyłością („będzie drożej, więc ludzie będą mniej jeść i pić”).

REKLAMA