Niemiecka debata na temat imigrantów, ożywiona w końcu sierpnia br. przez bestsellerową książkę i odważne tezy dr. Thilo Sarrazina, w połowie października weszła w nową fazę. W obliczu postępującej z każdym miesiącem i już znacznej realnej islamizacji parunastu kawałków Niemiec kanclerz Angela Merkel oznajmiła, dość niespodziewanie i sensacyjnie, o klęsce koncepcji „społeczeństwa wielokulturowego”.
Przemawiając 16 października na kongresie chadeckiej młodzieżówki (Junge Union) w Poczdamie, szefowa rządu RFN zakwestionowała dotychczasowy „model integracji” imigrantów w Niemczech. Stwierdziła, że „ten model absolutnie nie sprawdził się”. Próby utworzenia w Niemczech społeczeństwa „wielokulturowego” zdecydowanie zawiodły – oznajmiła. A „wielokulturowa” polityka nie sprawdza się – zwłaszcza wobec liczącej ponad 4 miliony ludzi społeczności muzułmańskiej. W przeszłości wymagano od imigrantów zbyt mało, a wymóg opanowania języka niemieckiego to przecież fundament udanej integracji i niezbędny warunek zwiększenia indywidualnych szans imigrantów na niemieckim rynku pracy – mówiła szefowa CDU. Winą za różne współczesne konflikty społeczne czy szkolne, wynikające z wielu problemów związanych z integracją imigrantów, p. Merkel obarczyła poprzednie rządy RFN.
Licznych „zaniedbań z okresu 30 czy 40 lat nie można bowiem nadrobić szybko” – tak usprawiedliwiała mało efektywną politykę swojego rządu w tej dziedzinie. Jej uwagi niewątpliwie jeszcze podgrzały atmosferę, w jakiej toczy się kolejna debata na temat imigracji i islamu nad Renem, w Hamburgu czy w Berlinie. Jednocześnie kanclerz Merkel broniła dość szokującej wypowiedzi prezydenta RFN Christiana Wulffa (z 3 października – dnia uroczystych obchodów „zjednoczenia” kraju), że islam jest już integralną częścią Niemiec: – Islam jest już częścią Niemiec, to widać nie tylko na przykładzie piłkarza Özila – oznajmiła Merkel. Tę tezę powtórzyła pięć dni później w Lubece. I podkreśliła, iż żyjące w Niemczech osoby innych wyznań powinny „zaakceptować tutejsze ustawy, nauczyć się niemieckiego i zintegrować się”. Przy okazji przypomniała, że żyjący w Niemczech cudzoziemcy swoją wieloletnią pracą przyczynili się w dużym stopniu do dzisiejszego dobrobytu kraju.
Od dnia owego przełomowego przemówienia przewodniczącej CDU, a nawet od paru dni wcześniej, niektórzy inni liderzy niemieckich chadeków też już otwarcie kwestionują dotychczasowe rzekome sukcesy „niemieckiego modelu społeczeństwa wielokulturowego”. Np. premier Bawarii i przewodniczący CSU Horst Seehofer ogłosił gromko „zgon wielokulturowości”. Należy przypomnieć, że ideologia „wielokulturowości” Niemiec Zachodnich i Europy była lansowana już od końca lat 70. przez SPD i inne środowiska lewicowe, a stała się praktyką polityki rządów SPD-Zieloni w latach 1999-2005. „Multi-kulti” spotkała się też w końcu i z zasadniczą, choć raczej milczącą akceptacją chadeków. Tymczasem Horst Seehofer stanowczo podkreśla, że wielokulturowość jest jedynie mitem i była tym mitem od początku.
Na kongresie w Poczdamie szef CSU oświadczył też w swoim przemówieniu, że „wszyscy ludzie żyjący w naszym kraju muszą się określić i uznać niemiecką kulturę wiodącą” (Leitkultur – za to stwierdzenie zebrał ponoć duże oklaski młodych chadeków). Premier Bawarii dodał, że miarą rzeczywistego sukcesu procesu integracji imigrantów w niemieckim społeczeństwie jest i powinno być poszanowanie prawa RFN, chrześcijańskich wartości, zdobywanie kwalifikacji niezbędnych do samodzielnego życia, w tym znajomości języka niemieckiego, oraz szczera wola społecznej i kulturowej integracji. A tej woli na ogół brak, zwłaszcza w przypadku przybyszów z Turcji i krajów arabskich – uważa Seehofer (a za nim coraz więcej chadeków). – Nie możemy więc stać się urzędem pomocy socjalnej dla całego świata. Społeczeństwo wielokulturowe umarło! – oznajmił w swoim przemówieniu. A kilka dni wcześniej stwierdził, że w związku z tym „nie potrzebujemy cudzoziemców z innych kręgów kulturowych”.
Szczególnie to ostatnie stwierdzenie wywołało oczywiście gwałtowne sprzeciwy wszelkiej lewicy i części mediów. W związku z tym od wypowiedzi Seehofera zdystansowały się szybko między innymi jego partyjne koleżanki z CDU: minister pracy Ursula von der Leyen oraz minister ds. oświaty i badań naukowych Annette Schavan. Minister von der Leyen przy tej okazji rozsądnie zauważyła, że konieczne jest zredukowanie różnych wymogów formalno-prawnych dla wykwalifikowanych imigrantów, bo „nie imigracja, lecz odpływ pracowników z Niemiec powinien nas niepokoić” („Deutsche Welle”).