Homoseksualiści w armii USA

REKLAMA

Sąd Stanów Zjednoczonych Centralnego Dystryktu Kalifornii pod przewodnictwem sędzi Virginii Phillips wydał orzeczenie, że praktykowana przy werbowaniu żołnierzy w amerykańskich siłach zbrojnych zasada „nie pytaj, nie mów” jest niezgodna z konstytucją. Tym samym sędzia federalna otworzyła chwilowo drzwi do armii dla jawnych homoseksualistów. Jednocześnie stworzyła poważny dylemat dla administracji Baracka Obamy.

Do 1993 roku homoseksualiści mieli całkowity zakaz służby w amerykańskich siłach zbrojnych. Pierwszym prezydentem, który postanowił zmienić tę regułę, był Bill Clinton, który wywalczył kompromisowe rozwiązanie – ustawę 10 U. S. C. § 654, zwaną popularnie zasadą „nie pytaj, nie mów”.

REKLAMA

Kto z armią wojuje, od armii…

W największym uproszczeniu można powiedzieć, że ustawa ta pozwoliła wpływowemu środowisku homoseksualistów wślizgnąć się kuchennymi drzwiami w szeregi armii amerykańskiej. Przedstawiciele administracji Clintona argumentowali, że całkowity zakaz służby gejów w siłach zbrojnych przynosi szkodę obronności kraju. Środowiska lewicowe zwracały uwagę, że wielu wartościowych żołnierzy i dowódców jest eliminowanych z armii tylko ze względu na orientację seksualną. Zasada „nie pytaj, nie mów” była więc formą legalnego przymknięcia oka na zjawisko, które nadal było uznawane za przestępstwo. Wcześniejsze przepisy prawne, które wykluczały osoby homoseksualne z szeregów armii, nie miały charakteru dyskryminacyjnego, lecz prewencyjny. Służyły one bowiem oczyszczeniu armii ze zjawisk patogennych. Zresztą dotyczyły one także zwykłych, całkowicie zdrowych i normalnych stosunków płciowych pomiędzy kobietami a mężczyznami, a także pijaństwa, narkomanii, złodziejstwa czy korupcji. Skoro więc sędzia federalna z Kalifornii uznała zasadę „nie pytaj, nie mów” za łamiącą konstytucję, to można też powiedzieć, że cały regulamin poszczególnych rodzajów sił zbrojnych łamie prawa obywatelskie, ponieważ dyskryminuje alkoholików, narkomanów, złodziei, seksoholików czy skorumpowanych przełożonych w równym stopniu jak homoseksualistów. Dotychczasowe prawo zabraniało także wszelkich relacji seksualnych w armii. Dotyczyło to przede wszystkim relacji żołnierzy-mężczyzn i żołnierzy-kobiet.

Na początku 2009 roku prezydent Barack Hussein Obama zapowiedział zniesienie zasady „nie pytaj, nie mów” i całkowitą legalizację służby wojskowej jawnych homoseksualistów. Wywołało to oburzenie nie tylko w środowisku prawicy amerykańskiej, ale także cichą wściekłość Partii Demokratycznej. Niektórzy bardziej konserwatywni przedstawiciele formacji rządzącej pozwalali sobie nawet na złośliwe komentarze pod adresem swojego przywódcy, że ma on wyraźne kłopoty z rozróżnieniem kiełbasy wyborczej od narodowej racji stanu. Obama naprawdę początkowo był gotów realizować pomysły, które były z gruntu szkodliwe dla jego rządu i antagonizowały go jako zwierzchnika sił zbrojnych z kadrą dowódczą armii. Pomysły reform polityki werbunkowej natychmiast spotkały się z oburzeniem i wściekłością mundurowych z Pentagonu. Niezadowolenie zostało wyrażone w bezprecedensowym liście 1100 emerytowanych generałów, apelujących o niezmienianie kompromisowej zasady z czasów prezydentury Clintona. Kwintesencją listu było zdanie: „Nie można zmuszać żołnierzy do mieszkania miesiącami z zadeklarowanymi gejami”.
List aż 1100 emerytowanych generałów był sygnałem, że kadra dowódcza (która nie powinna w normalnych okolicznościach jawnie krytykować swojego zwierzchnika) daje gospodarzowi Białego Domu żółtą kartkę. Taką samą dostał na początku 1961 roku John F. Kennedy, któryjednakw swojej całkowitej ignorancji nie zrozumiał ostrzeżenia. Prezydent Kennedy odrzucił realizację proponowanego przez połączonych szefów sztabów planu „Trinidad” na rzecz „cichego” lądowania oddziałów opozycyjnych w Zatoce Świń. Irlandzki parweniusz wolał zrównoważyć ryzyko militarne do poziomu politycznego, co odbyło się kosztem utraty szans na zwycięstwo. Jego głupia i nieodpowiedzialna decyzja została zapamiętana przez dowódców sztabów.

Projekt „niekorzystny dla armii”

Obama zdaje sobie sprawę, że z kadrą dowódczą nie należy zaczynać wojny. Nie chce skończyć jak JFK. List emerytowanych generałów jest ostrzeżeniem i zwięzłą opinią dowództwa o rewolucyjnych pomysłach byłego senatora z Illinois. Znamienne, że po pierwszych nieudanych próbach ze zniesieniem zasady „nie pytaj, nie mów” Obama z podkulonym ogonem wycofał się z wszelkich dalszych prób forsowania swojej wizji „tolerancji w armii”. Warto pamiętać, że nawet Bill Clinton, guru amerykańskiej lewicy, zmienił swoją opinię na temat służby gejów w siłach zbrojnych i po dwóch kadencjach w Białym Domu jawnie stwierdził, że obecność homoseksualistów w armii jest „ryzykiem dla wysokich standardów moralności, porządku i dyscypliny”.

Kiedy czyta się oficjalne statystyki Pentagonu, trudno nie zgodzić się z Clintonem. W ciągu 17 lat amerykańskie siły zbrojne usunęły dyscyplinarnie ze swoich szeregów 13 tysięcy jawnych homoseksualistów, którzy wstąpili do armii jedynie z pobudek seksualnych. Jak podkreślają niektóre gazety, wśród tej grupy zwolnionych byli nawet ludzie uznawani za trudnych do zastąpienia specjalistów, jak na przykład 60 tłumaczy języka arabskiego.

Rozpatrując decyzję sędzi Victorii Phillips z Kalifornii, należy pamiętać, że już w maju br. Izba Reprezentantów i komisja obrony Senatu USA przegłosowały projekt ustawy zezwalającej homoseksualistom na jawną służbę w wojsku. Wydawało się, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ustawa przeszła przez Senat, gdzie Demokraci mieli przewagę. A jednak po konsultacjach w specjalnej komisji wojskowej, powołanej przez prezydenta Baracka Obamę, izba wyższa odrzuciła pochodzący z Białego Domu projekt ustawy, oświadczając ustami swojego przedstawiciela, że jest on „niekorzystny dla armii”. Obama błyskawicznie wycofał się z dalszego promowania swojej koncepcji. Wszystko wskazywało, że sprawa umarła śmiercią naturalną.

Halloween w Białym Domu

Środowiska gejowskie nie złożyły jednak broni. 60 działaczy republikańskich o orientacji homoseksualnej zaskarżyło zasadę „nie pytaj, nie mów” jako sprzeczną z konstytucją do Sądu Stanów Zjednoczonych Centralnego Dystryktu Kalifornii. Sprawa ta przeszła do historii jako „Log Cabin Republicans vs. United States”. Po siedmiu tygodniach rozprawy, 9 września 2010 roku, 53-letnia sędzia federalna Virginia A. Phillips uznała przepisy ustawy 10 U. S. C. § 654, zwanej zasadą „nie pytaj, nie mów”, za niezgodne z konstytucją. Tym samym na czas obowiązywania tego orzeczenia ustanowiła precedens zmieniający prawo federalne. Od dnia wydania wyroku rząd Stanów Zjednoczonych, jako strona przegrana w procesie, ma 60 dni na odwołanie się od decyzji sędzi Virginii Phillips do Sądu Najwyższego (termin apelacji minie w listopadzie 2010 br.).

Prezydent zdaje sobie sprawę, że wysocy rangą mundurowi z Pentagonu mówią otwarcie, że o żadnej liberalizacji polityki werbunkowej nie może być mowy. Jednocześnie Obama, jak i sekretarz obrony USA Robert Gates niejednokrotnie obiecywali liberalizację reguł werbunkowych w armii. Sytuacja prawna po majowym głosowaniu w Senacie była im bardzo na rękę. Natomiast proces w kalifornijskim sądzie federalnym wrzucił im gorący kamyczek do ogródka. Należy pamiętać, że proces w Kalifornii został wytoczony przez środowisko homoseksualne wewnątrz Partii Republikańskiej. Stratedzy GOP wpadli na szatańsko sprytny pomysł utrudnienia życia Obamie tuż przed listopadowymi wyborami. Teraz prezydent jest w sytuacji patowej. Z jednej strony ma zobowiązania wobec armii jako zwierzchnik sił zbrojnych, z drugiej strony zabiega o głosy homoseksualnych wyborców.

„On naprawdę jest idiotą”

Uznanie orzeczenia kalifornijskiego sądu przez Biały Dom i Pentagon oznacza trwale zniesienie ustawy 10 U. S. C. § 654 i otwartą wojnę z kadrą dowódczą. Już teraz tysiące jawnych homoseksualistów, a nawet transwestytów i osób po operacji zmiany płci może zgłaszać się do biur werbunkowych armii amerykańskiej. Nikt nie ma prawa odmówić im założenia munduru. I chociaż żadna aplikacja nie zostanie odrzucona, to już została wprowadzona dyrektywa Pentagonu dla biur werbunkowych, która przewiduje ostrzeganie rekrutów homoseksualnych, że w przypadku wniesienia apelacji od wyroku sędzi Phillips przez rząd i zniesienia jej orzeczenia przez Sąd Najwyższy, wszyscy homoseksualiści zostaną natychmiast usunięci z armii.

Wielu komentatorów amerykańskiej sceny politycznej uważa, że prezydent Obama, wbrew swoim bojowym obietnicom z kampanii wyborczej, będzie musiał wyrazić zgodę na wniesienie apelacji od wyroku kalifornijskiego sądu. Bez wątpienia jednak taka apelacja zostanie wniesiona dopiero po wyborach, które już zapowiadają się jako klęska obozu rządzącego (demokraci stracili większość w Izbie Reprezentantów, a w Senacie ich przewaga stopniała do minimum – dop. red.).

Tak oto mamy kolejny dowód na wyjątkową hucpę polityczną mesjasza światowej lewicy. Barackowi Obamie zależy na prawach homoseksualistów jak na zeszłorocznym śniegu. Ma on do nich identyczny stosunek emocjonalny jak do imigrantów, którym obiecywał „amnestię legalizującą pobyt w USA” oraz „równe prawa w dostępie do oświaty, ochrony zdrowia czy opieki prawnej”. Tymczasem po dwóch latach prezydentury Obama pobił rekord deportacji nielegalnych imigrantów. Nigdy wcześniej nie rozdzielono w sposób bezwzględny tak wielu rodzin. Nigdy też nie zaprzepaszczono „tak wielkich pokładów nadziei najbiedniejszych ludzi na normalne życie”. Pisząc to, mam przed oczami pewne siebie twarze wszystkich agitatorów prasy lewicowej, którzy w 2008 i 2009 roku histerycznie gloryfikowali Obamę jako nadzieję na „zmianę” dla świata. Ciekawe, jakie będą mieli miny wszyscy poprawni politycznie propagandyści prasy wielkonakładowej, kiedy Biały Dom wniesie apelację od wyroku sędzi Victorii Phillips, a Sąd Najwyższy uzna jej opinię za prawnego bubla?

Konserwatyści amerykańscy powinni Obamie postawić pomnik jako najskuteczniejszemu grabarzowi socjalizmu w historii USA. Na cokole zaś powinien znaleźć się cytat z Graucho Marxa, dedykowany wszystkim hagiografom mesjasza z Illinois: „On może wyglądać jak idiota i mówić jak idiota, ale niech cię to nie zmyli. On naprawdę jest idiotą!”.

REKLAMA