Nowy francuski rząd

REKLAMA

Zgodnie z zapowiedziami Francja ma nowy rząd. Zmian jest kilka, ale premierem pozostał Franciszek Fillon. Nowy rząd nazywany jest gabinetem Fillon III. Zmiany personalne są spore.  Najważniejsza z nich to wejście do rządu Alana Juppé – byłego premiera, ministra spraw zagranicznych i mera Bordeaux – który dostał obecnie tekę ministra obrony i tytuł ministra stanu, co oznacza, że będzie numerem dwa nowej ekipy.

Ministerialne fotele zatrzymali: Brycjusz Hortefeux (ministerstwo spraw wewnętrznych), Krystyna Lagarde (gospodarka), Łukasz Chatel (edukacja), Bruno Le Maire (rolnictwo), Fryderyk Mitterand (kultura) i Franciszek Baroin (budżet, rzecznik prasowy rządu). Michalina Alliot-Marie przejęła ministerstwo spraw zagranicznych, zastępując Kouchnera. Eryk Besson, były minister ds. imigracji, objął z kolei ministerstwo przemysłu. Fotel ministra pracy i zdrowia stracił Eryk Woerth, którego nazwisko wiązano z aferą Bettencourt. Zastąpił go związany z masonerią Ksawery Bertrand.

REKLAMA

Największym przegranym jest Jan Ludwik Borloo – przewodniczący Partii Radykalnej, do tej pory minister ekologii i najpopularniejszy polityk UMP. Media spekulowały, że ma on nawet szanse zastąpić Fillona. Przyjdzie mu jednak na to poczekać…

Nowa ekipa jest niemal „jednokolorowa”. Nominacje oznaczają koniec tzw. polityki otwarcia prezydenta na inne opcje polityczne. Jedynym wyjątkiem pozostaje Mitterand. Z gabinetu wylecieli politycy kojarzeni z lewicą (Kouchner, Bockel) i centrum (Borloo, Morin). Zdecydowana większość ministrów to byli członkowie dawnego RPR, zwani także „chirakistami”. Z tego właśnie powodu pojawiły się spekulacje o możliwości rozłamu i utworzenia we Francji nowej centrowej partii. Dotychczasowe próby takiego działania w postaci MoDemu Franciszka Bayrou kończyły się mało szczęśliwe. Teraz nie wyklucza się koalicji MoDemu, Aliansu Centrystów Jana Arthuisa i Nowego Centrum Herweusza Morina. Patronem takiego pomysłu mógłby być usunięty z rządu, a ciągle popularny Borloo. Nie można jednak wykluczyć, że Sarkozy pozostawia tego polityka w „rezerwie” jako alternatywę w razie niepowodzenia kolejnej misji Fillona. Pytany o Borloo prezydent stwierdził, że polityk ten z pewnością „podejmie jeszcze służbę dla Francji”. Omawiając skład rządu, nie sposób także nie zwrócić uwagi na odejście grupy polityków związanych z zapowiedzianą przez prezydenta w 2007 roku różnorodnością” gabinetu. Kończą się więc czasy polityków egzotycznych, choć popularnych, włączonych do rządu spoza tradycyjnego establishmentu. Nie ma już więc Raszydy Dati, Ramy Yade czy Fadeli Amary, które symbolizowały „otwartość” rządu nie tylko na różne kolory polityczne, ale także na zróżnicowanie etniczne.

Rządowe roszady nie wszystkim się podobają. Centrum zarzuca prezydentowi zerwanie aliansu politycznego. Socjalistyczna opozycja twierdzi, że nowy rząd to wyłącznie kontynuacja poprzedniej polityki. Mówi się dość złośliwie, że Sarkozy nie tyle zrobił remanent rządu, co skonstruował dla siebie „sztab wyborczy” na rok 2012. Po prawej stronie Front Narodowy zwraca uwagę na zaniechanie w programie rządu polityki rodzinnej i zajmowanie się, zamiast sprawami kraju, wyborczą strategią.

Zmiany były rzeczywiście konieczne. Reputację rządu nadszarpnęły zwłaszcza społeczne protesty i strajki związane z reformą emerytalną. Rząd jednak postawił na swoim, co nad Sekwaną jest  sporym sukcesem. Być może bardziej skonsolidowana politycznie ekipa będzie sobie radziła lepiej przy kolejnych próbach reform. Pozbyto się bowiem m.in. osób pozwalających sobie na krytykę rządu. Na razie 51% ankietowanych wyborców życzy sobie, by w 2011 roku władzę przejęli socjaliści. Trzeci gabinet Fillona znalazł się pomiędzy Scyllą procentowych słupków a Charybdą konieczności głębszych zmian. Na plecach czuje ponadto oddech polityków centrum, którzy chętnie przejęliby elektorat UMP, a i interesy prezydenta trzeba przecież uwzględnić… Nie do pozazdroszczenia…

REKLAMA