Represja dla nauczyciela za anty-aborcyjny film

REKLAMA

Kuratorium oświaty w Marsylii zawiesiło w prawach wykonywania zawodu nauczyciela, który pokazał uczniom film o prawdziwym obliczu technik przerywania ciąży, po czym przekonywał podopiecznych, by takich technik i środków antykoncepcyjnych nie stosowali. Ukarany nauczyciel miał pogadankę w klasie maturalnej liceum w Manosque. Oburzyło to jednak niektórych rodziców, którzy złożyli na niego donos do Ministerstwa Edukacji. Kuratorium oświaty, po natychmiastowej, osobistej reakcji ministra edukacji Łukasza Chatela, zawiesiło tymczasowo na cztery miesiące nauczyciela w prawach wykonywania zawodu, motywując to „bezpieczeństwem rodziców i samego nauczyciela”. Rozpoczęto także „pogłębione, administracyjne śledztwo w celu zbadania całej sprawy”. Wg kuratorium, nauczyciel „przekroczył elementarny wymóg neutralności”. Ciekawostką jest to, że minister Chatel twierdzi, iż jest… katolikiem.

Specjalnie już też nie dziwi, że Sąd Apelacyjny w Bordeaux skazał szpital w Châteauroux na zapłacenie odszkodowania matce za to, że pomógł… uratować życie jej dziecku. Odszkodowanie od szpitala wyniesie 1,3 mln euro i zostanie podzielone pomiędzy matkę, niejaką Annę Amouriq, jej brata, dziadków i miejscową kasę chorych.

REKLAMA

Sprawa ciągnie się od roku 1982. Pani Amouriq urodziła wówczas córeczkę w stanie śmierci płodowej. Mimo sprzeciwu ojca lekarze podjęli się reanimacji dziecka. Elodia przeżyła, ale jest niedorozwinięta fizycznie i umysłowo. Nie mówi, nie porusza się i nie widzi. Jest w stu procentach zależna od innych. Jej mama, która od 10 lat jest wdową, musiała porzucić pracę. Według jej adwokata, Amouriq od 10 lat procesuje się tylko po to, by zabezpieczyć przyszłość córki. W 2008 roku skargę odrzucił już w pierwszej instancji Sąd Administracyjny w Limoges. Administracyjny Sąd Apelacyjny w Bordeaux anulował tę decyzję, skazując szpital nie za to, że reanimował dziewczynkę, ale za zaniedbania, jakich dopuścili się lekarze w okresie poprzedzającym rozwiązanie. Szpital postanowił odwołać się do Rady Państwa. Jego adwokat twierdzi, „że w czasie, kiedy dziewczynka przyszła na świat, wiedza medyczna nie była na tyle rozwinięta, by podejmować leczenie, które być może dzisiaj przyniosłyby lepsze rezultaty”. Afera ta wywołuje oburzenie środowiska lekarskiego, które nie może zrozumieć, jak można kogoś skazać za uratowanie życia.

Podobny przypadek miał miejsce w roku 2009. Trybunał Administracyjny w Nîmes po raz pierwszy skazał wtedy szpital w Orange za „zawziętość terapeutyczną” wobec noworodka. Wywołało to nawet debaty parlamentarne i pytania o kodeks lekarza. Jednak w przeciwieństwie do Orange, szpital w Châteauroux nie został skazany za „upór”, lecz za „błąd”.

REKLAMA