Dzięki eurourzędasom zdrożeje prąd

REKLAMA

Forsowana przez urzędników moda na ekologię ma – jak się okazuje – swoje granice. Wytycza je art. 9 ust. 1 ustawy z 6 grudnia 2008 roku o podatku akcyzowym. Interpretacja przepisu wyłożona ostatnio przez Izbę Skarbową w Bydgoszczy nakazuje obłożyć podatkiem akcyzowym zużycie energii elektrycznej na własne potrzeby – nawet jeśli została ona samodzielnie wyprodukowana. Wszyscy ci, którzy z niechęci do dwutlenku węgla postanowili zainwestować w instalacje wytwarzające energię, muszą liczyć się z kontrolą urzędu skarbowego – chyba że opodatkowali się sami. W cytowanej przez „Dziennik Gazetę Prawną” interpretacji skarbówka powołała się na przykład przedsiębiorcy, który zakupił agregat prądotwórczy z silnikiem spalinowym, zasilanym przez przetworzony tłuszcz z ubojni. Zdaniem bydgoskiej Izby Skarbowej, zużycie energii elektrycznej przez podmiot nie posiadający koncesji (osobę fizyczną, prawną lub jednostkę organizacyjną nie mającą osobowości prawnej, która wyprodukowała energię) podlega opodatkowaniu. Ciekawe, co z energią wyprodukowaną przez samochodowy alternator (zmienia energię mechaniczną w prąd przemienny) albo rowerowe dynamo?

Złe wieści mamy również dla pozostałych – nie posiadających zacięcia do ekologii – użytkowników energii elektrycznej. Gospodarstwa domowe mogą spodziewać się jednocyfrowej podwyżki cen prądu od początku przyszłego roku – zapowiedział w „Metrze” Marek Woszczyk, wiceprezes Urzędu Regulacji Energetyki. Wysokość podwyżki poznamy w połowie grudnia. Już teraz wiadomo, że nie będzie to ostatni wzrost kosztów zużycia energii. Z prognoz przygotowanych przez Agencję Rynku Energii wynika, że do 2020 roku prąd podrożeje o połowę („z obecnych 423 zł za 1 MWh do ok. 605 zł”).

REKLAMA

O sprawie informujemy w związku z przyczyną nadchodzących podwyżek. Głównym winowajcą jest bowiem obsesja Unii Europejskiej i jej bzdurna polityka walki z ociepleniem klimatu. Jak zauważył dr Mirosław Duda, za sprawą eurourzędników koszt wytwarzania prądu będzie zauważalnie wzrastał po 2013 roku. Polskie elektrownie (90% energii pochodzi ze spalania węgla) już muszą kupować unijne pozwolenia na emisję CO2. Wprawdzie obecnie z własnych środków finansują jedynie 20% tych praw (za resztę płacą europodatnicy), jednak już za dwa lata unijny „rabat energetyczny” zacznie maleć. Po 2020 roku za unijne pozwolenia na emisję CO2 zapłacą w 100% polscy konsumenci. W 2013 roku Unia zaostrzy również „kryteria emisji różnych pyłów i zanieczyszczeń”, które „sprzyjają zmianom klimatycznym”. Koszt modernizacji elektrowni według urzędniczego widzimisię odbije się oczywiście na zasobności naszych portfeli.

REKLAMA