Wybuchowy sylwester francuskich przedmieść

REKLAMA

Tradycja dodatkowych fajerwerków w postaci podpalania samochodów utrwala się we Francji coraz mocniej. Minister spraw wewnętrznych Brycjusz Hortefeux jednak najwyraźniej ma dość, a być może po prostu już się tego wstydzi. W tym roku oświadczył bowiem, że nie będzie podawał żadnych danych dotyczących liczby spalonych aut. Ma to poważny wpływ na ocenę szampańskości zabawy na przedmieściach dużych miast, ale o tym, że sylwester był nad Sekwaną znowu „udany”, mogą świadczyć i inne dane statystyczne.

54 tysiące zmobilizowanych w noc sylwestrową policjantów (o 6 tysięcy więcej niż rok temu) zrobiło swoje, ale liczba zatrzymań jest i tak o 100 większa niż przed rokiem (2011 r. – 501 osób aresztowanych; 2010 r. – 405; 2009 r. – 288). Dwie osoby zginęły, kilkanaście zostało ciężko rannych. Właściciele sklepów na Polach Elizejskich wznieśli przezornie prawdziwe barykady, aby uniknąć wytłuczenia wystaw! Samochody płonęły także, a ich liczba jest zapewne większa niż przed rokiem. Socjaliści zarzucili ministrowi „minimalizację” medialną rzeczywistych skutków sylwestrowej nocy, ale musieli się zadowolić ogólnym komunikatem, że tego dnia nie doszło do „żadnych poważnych wydarzeń”. Na ulicach Paryża, wg ocen policji, bawiło się obecnie 350 tys. osób. Rok temu było ich 270 tys., a w 2009 roku – 550 tysięcy. Liczba funkcjonariuszy przypadająca na jednego balowicza wypada więc imponująco. Z komunikatu MSW wynika także, że w ramach prewencji policja „przesiewała” grupy udające się z przedmieść do centrum stolicy.

REKLAMA

Przeczytaj również:
Represja dla nauczyciela za anty-aborcyjny film
Dodatkowe pieniądze na aborcję
Francuscy socjaliści kontratakują
Homoseksualni emigranci to święte krowy

REKLAMA