Niemieckie kryzysowe zarządzanie Europą

REKLAMA

W cieniu kryzysu finansów państw strefy euro, towarzyszących temu „reform” i przedsięwzięć ratunkowych oraz licznych medialnych publikacji rządowy Berlin i Paryż szykują zwiększoną „koordynację” polityki gospodarczej, finansowo-podatkowej i socjalnej państw UE. Przedstawiciele rządu RFN mówią już otwarcie o konieczności przygotowania kompleksowego planu „kryzysowego zarządzania Europą”.

W obliczu chyba niezbyt odległej w czasie groźby niewypłacalności państwowych finansów i banków Hiszpanii i Portugalii w stolicach Europy od połowy stycznia rozwija się nerwowy spór o to, ile miliardów euro przeznaczyć na ich ratowanie i na jakich warunkach. Różne i sporne stanowiska zajmują przy tym sami Niemcy. Bardzo wpływowy wiceszef CDU i minister finansów RFN, Wolfgang Schäuble, nie chce powiększać już istniejącego funduszu ratunkowego finansów państw strefy euro, czyli tzw. Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej (European Financial Stability Facility – EFSF) o kolejne dziesiątki miliardów. Podobnie uważają np. niektórzy politycy bawarskiej CSU czy FDP, a także szef Bundesbanku Axel Weber (prawdopodobny przyszły szef Europejskiego Banku Centralnego – od jesieni br.). Bezwarunkowemu powiększaniu tego Funduszu, utworzonego w maju ub. roku po krachu Grecji, sprzeciwiają się jednak nie tylko Niemcy, ale także w pewnej mierze władze Francji, Holandii czy Austrii. Na razie tym ratunkowym eurofunduszem zarządza od 1 lipca ub. roku wysoki urzędnik oddelegowany przez rząd Niemiec – Klaus Regling.

REKLAMA

Rządowy Berlin chce „kompleksowego rozwiązania antykryzysowego dla Europy”, czyli możliwie dużych cięć, systematycznych oszczędności i kontroli narodowych budżetów i finansów wszystkich tych państw UE, które będą zmuszone poprosić o finansową pomoc – takich jak Grecja i Irlandia, które już poprosiły o to w ub. roku.

Z kolei Międzynarodowy Fundusz Walutowy i „rynki finansowe”, czyli międzynarodowi spekulanci, oczekują od władz UE, że niebawem dojdzie do zwiększenia funduszu EFSF o ok. 260 mld euro. Chodzi im o powiększenie zasobów Funduszu z poziomu obecnych 440 do 700 mld euro, aby zabezpieczyć ewentualność krachu finansów Hiszpanii i Portugalii, nie mówiąc już o ewentualnych kolejnych krajach, jak Belgia czy Włochy. Minister Schäuble to jednak nie tylko przeciwnik bezwarunkowego powiększania eurofunduszu ratunkowego z niemieckich i innych środków. To także zdecydowany zwolennik ograniczenia suwerenności słabych finansowo państw UE, jak Grecja czy Portugalia, w ich dotychczas samodzielnej polityce finansowo-gospodarczej. Podobnie uważa coraz liczniejsze grono innych polityków i ekonomistów Niemiec i UE. Natomiast za znacznym zwiększeniem środków finansowych, którymi ma dysponować ratunkowy eurofundusz, opowiadają się brukselscy komisarze UE, przewodzący Komisji UE José Manuel Barroso, obecny szef EBC Jean-Claude Trichet, wpływowy eurokrata – premier Luksemburga Jean-Claude Juncker czy np. minister gospodarki Francji Christine Lagarde.

Spór dotyczy nie tylko oczekiwanych wielkości środków i gwarancji finansowych, ale też m.in. korzystnego dla największych gospodarek Europy, tj. Niemiec i Francji, przyszłego ujednolicenia systemów podatkowych wszystkich państw UE. Ostateczne decyzje w tych sprawach mają zapaść na szczycie szefów rządów i państw Unii w marcu br.

REKLAMA