Odczarowana myśl anarchistyczna

REKLAMA

Obok oficjalnej historii myśli społecznej i politycznej, wykładanej na państwowych uniwersytetach, istnieje także świat myślicieli przemilczanych i celowo zapomnianych. Część tego świata została dla polskiego czytelnika odkryta za sprawą książki „W walce z Wujem Samem” Stefana Sękowskiego (dostępna w księgarni Najwyższego Czasu!).

Anarchizm ma we współczesnym świecie bardzo skrzętnie pielęgnowaną gębę. Otworzywszy dowolny podręcznik naukowy lub encyklopedię na haśle „anarchia”, napotkamy przede wszystkim Pierre’a Proudhona lub Michała Bakunina albo wzmiankę o lewicowych alterglobalistach czy innych wegetarianach. Świat nauki o wysokim stężeniu podatków we krwi dokonał wielkiego wysiłku, aby pojęcie to było kojarzone z kontrkulturą, młodzieżowym ekscentryzmem oraz z brakiem reguł moralnych. Na dodatek powszechnie uważa się dziś, że anarchizm to przekreślenie wszelkich praw społecznych – w tym i prawa własności.

REKLAMA

Stefan Sękowski podjął się w swej książce zadania pokazania, że konsekwentny anarchizm prowadzi nas do wolnorynkowego ładu. Zakwestionowanie istnienia państwa i jego władzy nie wiedzie do rzekomego chaosu, lecz do społeczeństwa opartego na prawie naturalnym i dobrowolnej wymianie. Choć początki ruchu anarchoindywidualistycznego w Ameryce były trudne i nie pozbawione błędów (zakładano anarchistyczne komuny oraz wzorowano się na socjalistycznym anarchizmie europejskim), pod koniec XIX wieku wykształcił się wspaniały ruch ideowy, który stanowić może wielkie źródło inspiracji. Czytelnika niezaznajomionego z tematem zapewne zadziwi fakt, że wymienione w książce osoby są w większości zupełnie nieznane. Oprócz wymienionych powyżej Proudhona i Bakunina do powszechnej świadomości przedarł się może co najwyżej Henry David Thoreau – i to przede wszystkim z racji pisanych przez niego powieści. Wybitni libertariańscy publicyści i pisarze, tacy jak Albert Jay Nock, Benjamin Tucker czy Lysander Spooner, nadal stanowią w szerokich kręgach egzotykę. Nie stało się tak bez przyczyny.

W kapitalnym dwutomowym studium historii myśli społecznej i politycznej pt. „Historia myśli ekonomicznej z perspektywy szkoły austriackiej” Murray Rothbard przedstawił prawdziwą historię ideową świata. Wykazawszy pierwsze przebłyski myśli wolnościowej w dorobku Arystotelesa i stoików, pokazał, że po raz pierwszy w historii usystematyzowana teoria wolnorynkowego ładu pojawiła się w katolickiej tradycji prawa naturalnego i ekonomii szkoły w Salamance. Rzecz jasna, nie był to jeszcze w pełni wykształcony libertarianizm, ale już od samego początku miał wielu wrogów. Na kartach swego monumentalnego dzieła Rothbard pokazał, jak scholastyczna tradycja została stopniowo zepchnięta do drugorzędnej roli, a jej miejsce zastąpiła filozofia będąca zawsze na usługach władzy.

Od czasów porzucenia indywidualistycznej tradycji prawa naturalnego i wolnorynkowej ekonomii świat zachodniej nauki uległ wewnętrznej schizmie, która trwa do dziś. Podział ten polega na tym, że obok siebie funkcjonują dwa światy: ofi cjalnej „nauki”, żyjącej w symbiozie z państwem, oraz libertariańskiej teorii wolności. Pierwszy z nich to naukowy salon, na który zaprasza się takich „wielkich” teoretyków jak Hegel, Keynes, Smith, Kant, Marks, Rawls, Schmitt, Hobbes, Rorty, Weber, Habermas, Friedman, de Maistre, Weber czy Rousseau. Bywalcy tego środowiska mają pięknie wydane książki, na ich temat organizuje się tysiące konferencji i zjazdów oraz powołuje się do życia wielkie fundacje mające na celu propagowanie ich idei. W ich teoriach nie ma ani jednego punktu, który zakwestionowałby istnienie państwa albo w sposób zdecydowany zakwestionowałby obecne status quo.

Drugi świat to naukowe podziemie. Jego przedstawiciele to ludzie, których nazwiska są niemal nikomu nieznane: de Azpilcueta, de Mariana, lewellerzy (Lilburne, Overton i inni), de La Boétie, Cantillon, Turgot, Say, Bastiat, de Molinari, Spooner, Mencken, Read, Chodorov, Hoppe, de Soto i wielu innych. Ich książki są rzadkością nawet w dobrze wyposażonych bibliotekach. Osoby te nie mają instytutów z wielomilionowymi budżetami, lecz co najwyżej grono oddanych sympatyków. Ich teorie i książki w niczym nie ustępują tym, które sprzedają się w wielotysięcznych nakładach. Mają tylko jedną wadę: otwarcie sprzeciwiają się instytucji państwa. W obliczu dokonywanej dziś na ogromną skalę podatkowej grabieży stanowi to niewybaczalny grzech.

Za sprawą „W walce z Wujem Samem” czytelnik ma okazję zapoznać się ze wspaniałą tradycją wolnościowej myśli powstałej na kontynencie, na którym człowiek poczuł bodajże największy w historii powiew wolnego rynku. Jak pokazał Murray Rothbard, amerykańscy koloniści przywieźli ze sobą na nowy ląd najlepszą, prawno-naturalną tradycję. Sporą część z nich stanowili wspomniani powyżej lewellerzyści, którzy wzorowali się na myśli społecznej Johna Locke’a. Choć jest to fakt mało znany, sam Locke wzorował swoje dzieła na scholastycznej teorii prawa naturalnego (jego analiza przywłaszczenia jest w gruncie rzeczy powtórzeniem tej, która była znana już św. Tomaszowi), a gdy w 1666 roku za sprawą Lorda Shaftesbury’ego nagle przyjął libertarianizm, musiał uciekać do Holandii. W ten sposób sam przekonał się, że istnieją dwa naukowe światy: ten, do którego należał jeszcze w czasach członkostwa w Royal Society, oraz dysydencki – dla ludzi, którzy głoszą prawdę. W ten sposób Ameryka i zaludniający ją lewellerzystowscy koloniści stali się ważnym elementem tej wspaniałej wolnościowej sztafety. Idea bezpaństwowego społeczeństwa zaowocowała wykształceniem się kraju dobrobytu i pokoju. To właśnie na tej ziemi, dzięki wspaniałej tradycji kolonistów i anarchoindywidualistów, mogła się wreszcie wykształcić w pełni świadoma i rozwinięta teoria wolności autorstwa Murraya Rothbarda. Czytając książkę Sękowskiego, mamy w istocie do czynienia z intelektualną biografią samego Rothbarda, który w XX wieku niemal samotnie musiał przypominać swoim rodakom o ich libertariańskich i wolnorynkowych korzeniach.

Najwyższy czas odczarować fałszywy obraz anarchoindywidualizmu oraz zrehabilitować teoretyków, którym w rzeczywistości zawdzięczamy postęp w myśli społecznej. „W walce z Wujem Samem” jest do tego świetną pomocą.

Książkę można kupić w księgarni NCZ! (kliknij, aby wyświetlić) – polecamy!

REKLAMA