Michalkiewicz: Czym wolność różni się od swawoli?

REKLAMA

Korzystam z okazji, by podziękować wszystkim tym, którzy wysyłając pocztą elektroniczną listy do Telewizji w Krakowie, umożliwili mi udział w programie „Młodzież kontra” (program można obejrzeć tutaj – kliknij). Bardzo dobrze ten program wspominam zwłaszcza, że uczestniczący w nim przedstawiciele partyjnych młodzieżówek potraktowali mnie łagodnie. Być może dlatego, że nie ubiegam się o żadne stanowisko ani o funkcję, więc dla nikogo nie stanowię ani konkurencji, ani żadnego zagrożenia, ale możliwe również, że dlatego, iż chcieli dowiedzieć się czegoś, czego nie mogą dowiedzieć się od kogo innego. Do takiego wniosku skłonił mnie zwłaszcza pan Krzysztof M., który na jednym z portali krytycznie skomentował moją wypowiedź na temat liberalizmu.

Odpowiadając na pytanie internauty, czy i w jaki sposób można pogodzić liberalizm z postawą konserwatywną, scharakteryzowałem liberalizm jako próbę odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób ułożyć stosunki między państwem a jednostką, żeby państwo nie pożarło ludzkiej wolności, na co ma zawsze nieposkromiony apetyt, ale z drugiej strony – żeby ludzka swawola nie rozsadziła państwa – bo ono też jest potrzebne.

REKLAMA

Pan Krzysztof M. uznał, że ta deklaracja czujności wobec ludzkiej swawoli oznacza skłonność UPR ku państwu policyjnemu – „a to już nie żarty”. Wyjaśniam więc, że ja nie wypowiadam się w imieniu UPR, tylko – jako człowiek bezpartyjny – wyłącznie w imieniu własnym, bo reprezentuję wyłącznie siebie samego.

Ale to oczywiście drobiazg, bo znacznie ważniejsze są uwagi merytoryczne. Czym mianowicie wolność różni się od swawoli i czy intencja powściągnięcia tej ostatniej dowodzi skłonności ku zamordyzmowi i państwu policyjnemu? Przyznam, że z zarzutem forsowania państwa policyjnego spotkałem się po raz pierwszy – ale zawsze kiedyś musi być ten pierwszy raz – więc mimo pewnego zaskoczenia, tym bardziej wypada mi go rozebrać z uwagą.

Mówiąc, że liberalizm jest próbą odpowiedzi na wspomniane pytanie, miałem na celu wykazanie, że nie ma w nim niczego demonicznego, a tylko próba rozstrzygnięcia bardzo ważnej praktycznej kwestii. Oczywiście mówiąc o liberalizmie niepodobna pominąć określenia wolności, wokół której cała ta ideologia się obraca.

Wolność oznacza dla mnie stan, którego istotą jest swoboda wyboru. Dlatego nie wydaje mi się, by słuszne było rozróżnianie między „wolnością od”, a „wolnością do” – co nawet jest pewnym dziwolągiem gramatycznym, bo intuicyjnie czujemy, że trafniej będzie mówiąc o „skłonności do”. Możliwe, że określenie „wolność do” zostało skonstruowane dla łatwiejszego przedstawienia roszczeń, jak np. „wolność do” jazdy metrem – jako naturalnych praw – co miałoby służyć przekonaniu o organicznym charakterze interwencjonizmu państwowego, a zwłaszcza – przymusowej redystrybucji dochodów poprzez budżet. Wolność jest stanem naturalnym, bo człowiek, będąc istotą inteligentną, postrzega, porównuje, ocenia i wybiera, czyli – decyduje. Decyzja jest swobodna, jeśli nie została wymuszona, to znaczy – jeśli jej treść nie została podyktowana przez zewnętrzną przemoc. Warto zwrócić uwagę, że zewnętrzna przemoc bywa niekiedy utożsamiana z motywacją decyzji; na przykład gdy ktoś decyduje się na podjęcie zatrudnienia kierowany tak zwanym przymusem ekonomicznym. Ale sytuacja ekonomiczna człowieka, podobnie jak jego sytuacja społeczna, stanowi jedynie element zewnętrznych okoliczności i naturalnej swobody wyboru nie przekreśla, podobnie jak nie przekreślają jej prawa fizyki, że człowiek na przykład nie może przebywać w dwóch różnych miejscach jednocześnie, albo że jest cięższy od powietrza.

Z liberalnego punktu widzenia im większy zakres wolności ma człowiek, to znaczy – im większą swobodą wyboru dysponuje – tym lepiej. Z tego punktu widzenia oceniane są rozwiązania ustrojowe i system prawny. Nie wydaje mi się, by było to sprzeczne np. z podstawową informacją, jakiej na temat człowieka dostarcza chrześcijaństwo – że mianowicie jest on istotą obdarzoną wolną wolą. W chrześcijańskim ujęciu swoboda ludzkiego wyboru idzie tak daleko, że człowiek może skazać się nawet na wieczne potępienie. Piekło jest zatem dowodem, że wolność nie jest namiastką, że jest autentyczna. Nie ograniczają jej przykazania, bo stanowią jedynie życzliwe wskazówki, jak wybierać trafnie, jednak przecież nie blokują możliwości wyboru przeciwnego. Ale swoboda wyboru oznacza też możliwość wybierania między dobrem a złem i właśnie ona stanowi podstawę odpowiedzialności.

Gdyby człowiek nie był wolny – nie mógłby być odpowiedzialny, bo egzekwowanie odpowiedzialności od istoty, która nie kieruje swoim postępowaniem, będącym jedynie wypadkową sił, których istnienia nawet sobie nie uświadamia, nie mówiąc już o panowaniu nad nimi – byłoby małpim okrucieństwem. Dlatego liberalizm, kładąc nacisk na wolność i umieszczając ją w centrum swego zainteresowania, akcentuje jednocześnie odpowiedzialność każdego za skutki własnego swobodnego wyboru – i tym różni się od modnego obecnie permisywizmu, który również głosi, że człowiek jest wolny, ale zdejmuje zeń wszelką odpowiedzialność. Nawiasem mówiąc, wielu ludzi nie uświadamia sobie tej różnicy i stąd tyle ataków na liberalizm.

Wybór między dobrem i złem i płynąca stąd odpowiedzialność za skutki zmusza nas do postawienia pytania o granice wolności. Czy każdemu wolno wszystko, czy też sfera swobodnego postępowania powinna mieć jakieś granice? Ponieważ wolni są wszyscy ludzie, w związku z tym wzajemne uznanie wolności wydaje się jak najbardziej rozsądne. Z tego wzajemnego uznania wolności każdego nietrudno wyciągnąć wniosek, że ingerencja w czyjąś sferę swobodnego postępowania to wzajemne uznanie narusza, a zatem – powinna być napiętnowana. Krótko mówiąc – wzajemne uznanie wolności wymaga powstrzymania się przed naruszaniem jej u innych. I właśnie to naruszanie nazywam swawolą.

Swawola jest wyborem nonszalanckim, nacechowanym lekceważeniem wolności innych ludzi – co mnie obchodzą inni! Ale ponieważ każdy z tych „innych” ma naturalne prawo do obrony własnej wolności, swawolnik musi liczyć się z następstwami swojej swawoli, nie tylko w postaci sprowadzenia jego postępowania do właściwych wymiarów, ale również – dolegliwości w postaci sprawiedliwej kary. Zwróćmy uwagę, że przepisy kodeksu karnego nie są sformułowane w postaci zakazów – że np. „nie wolno zabijać ludzi”. Przeciwnie – przepis kodeksu karnego ma postać: „Kto zabija człowieka – podlega karze…” i tak dalej.

Sprawiedliwość – powiada Ulpian – jest to niezłomna i stała wola oddawania każdemu tego, co mu się należy. Jeśli zatem na skutek naruszenia cudzej wolności pojawiły się szkody, cierpienie czy śmierć, swawolnik musi to wszystko odkupić. I po to jest właśnie państwo, będące monopolem na przemoc. Taki monopol jest groźny, więc przy korzystaniu zeń trzeba stosować rozbudowane środki ostrożności, ale jest konieczny, bo przemoc ta ma pozostawać w służbie sprawiedliwości. Nie ma to nic wspólnego z państwem policyjnym, gdzie przemoc, a nawet okrucieństwo są na służbie swawoli.

REKLAMA