Krótka historia wojskowej i ideowej walki Kaddafiego

REKLAMA

Parę lat temu pułkownik Muammar Kaddafi zaprosił do Trypolisu przeszło dwustu prezydentów, królów i kacyków plemiennych z południowej strony Sahary, by unaocznić światu, jakie wpływy posiada na Czarnym Lądzie, i pokazać, że to on współdecyduje, kto, gdzie i kiedy na tym kontynencie zostaje wyniesiony do sprawowania władzy. W ostatnich dniach okazało się, że jego powiązania z Czarną Afryką nie sprowadzają się jedynie do przepychu pustego ceremoniału. Masowo ściągnął stamtąd brutalnych i bezwzględnych najemników, którzy mają stłumić ogólnonarodowe powstanie przeciwko jego reżimowi.

Pojawiające się na YouTube i innych stronach internetowych filmy i zdjęcia pokazują umundurowanych czarnych, afrykańskich żołnierzy pędzących dżipami po Trypolisie i patrolujących ulice libijskiej stolicy. Na innych zapisach wideo widać zwłoki czarnych mężczyzn zabitych przez protestujących Libijczyków, czarne trupy obwożone triumfalnie na dachach i pakach samochodów po ulicach Al-Bajdy. Jeszcze inne filmiki prezentują wystraszonych Murzynów schwytanych, bitych i poniżanych przez rozsierdzoną tłuszczę. Narodowości tych najemników nie znamy. Z tego, co bełkoczą lub dukają, wynika, że są francuskojęzyczni. Przebywający za granicą libijscy dyplomaci, którzy zdezerterowali z obozu Kaddafiego, ostrzegają, że wynajął on „setki afrykańskich najemników”, którzy mają ocalić jego reżim. Liczbę tych zabijaków trudno ustalić, jednakże niektórzy Libijczycy wręcz zaklinają się, że widzieli co najmniej kilkanaście samolotów transportowych lądujących na lotniskach porozrzucanych po całym kraju, a z maszyn tych wychodziły setki uzbrojonych po zęby najemnych żołdaków. I kompletnie niewłaściwe byłoby dociekanie, z jakich afrykańskich państw czy grup zbrojnych oni się wywodzą. Bo od lat Kaddafi sponsorował niemal wszystkie ruchy rebelianckie na Czarnym Lądzie i najwidoczniej teraz nadszedł czas odpłaty.

REKLAMA

Upadek Kaddafiego oznaczać będzie nie tylko zniknięcie ekscentrycznego, na wpół obłąkanego lokalnego dyktatora. Ze sceny politycznej zostanie zmieciony człowiek, który miał niszczący, ale nierzadko decydujący wpływ na sytuację w wielu państwach afrykańskich. Bo w przeciwieństwie do wielu innych arabskich przywódców, Kaddafi pożądliwym okiem spoglądał w stronę państw położonych na południe od Sahary. Czasami był to wzrok dobrotliwego wujaszka – Libia przekazywała istne tony zarobionych petrodolarów na niesienie humanitarnej pomocy na całym kontynencie, pozwalała też Afrykańczykom na pracę w Trypolisie, Benghazi czy na morskich platformach wiertniczych. Kaddafi był także głównym sponsorem fundacji, która próbowała zinstytucjonalizować idee panafrykanizmu oraz usiłowała rozwiązać trudny i wydawałoby się nierozwiązywalny problem gospodarczej samowystarczalności Czarnego Lądu. W ostatnich latach reżim Kaddafiego, szczególnie jego syn Saif, stał się kluczowym mediatorem w negocjacjach wokół uwalniania zachodnich zakładników uprowadzanych w Mali czy Nigrze przez Tuaregów lub islamskich rebeliantów z Afryki Zachodniej.

Ale to nie altruizm, lecz własne interesy zawsze decydowały o zainteresowaniu się Czarną Afryką przez Kaddafiego. Panafrykanizm zastąpił panarabizm, gdy okazało się, że w obliczu międzynarodowej izolacji w latach 1980 i 1990 odżegnali się od niego niczym od zadżumionego liderzy ościennych państw arabskich i „wyjście na świat” było możliwe tylko drogą wiodącą przez Saharę na południe.

Kaddafi wspierał niemal wszystkie rebelianckie i terrorystyczne ruchu na Czarnym Lądzie, szczególnie w Czadzie, Sudanie, Sierra Leone, Liberii oraz – zwłaszcza przez lata panowania apartheidu w Republice Południowej Afryki – terrorystów z Afrykańskiego Kongresu Narodowego Nelsona Mandeli. Podobnie jak Irlandzka Armia Republikańska, palestyńskie ugrupowania terrorystyczne czy zbrojni pogrobowcy byłego dyktatora Ugandy Idiego Amina, wiele tych zbójeckich czy rebelianckich grup afrykańskich miało swe bazy szkoleniowe w Libii, gdzie przechodziły trening w bandyckim procederze. Kiedy zaś owi przeszkoleni rebelianci w swoich krajach sięgali po władzę, kontakty i wsparcie nie ustawały, czego najlepszym przykładem mogą być wręcz przyjacielskie relacje łączące Kaddafiego z innym afrykańskim politycznym szaleńcem – Robertem Mugabe z Zimbabwe.

W ostatniej dekadzie afrykańska wizja Kaddafiego wykrystalizowała się w dziwacznej mrzonce o powstaniu Stanów Zjednoczonych Afryki – jakiejś czarnej repliki Unii Europejskiej z jedną walutą, armią i wspólnym paszportem. To wezwanie do jedności Afryki było głównym tematem podczas prezydencji Kaddafiego w fotelu szefa Unii Afrykańskiej w 2009 roku i znalazło spore poparcie – szczególnie ze strony Senegalu i Zimbabwe. Owa budowa „zintegrowanej i jednej” Afryki miała się zakończyć do 2025 roku. Na szczęście kontynentalne mocarstwa, takie jak RPA, Kenia czy Nigeria, stanowczo sprzeciwiły się tej idei, widząc w niej jedynie przejaw jednego z dziwactw Kaddafiego.

Muammar al-Kaddafi jest synem wędrownego hodowcy wielbłądów. Urodził się w 1942 roku. Pochodzi z niewielkiego plemienia Al-Kaddafa, wywodzącego się z Syrty w środkowej części wybrzeża Libii. Jego ród uważa się za potomków Mahometa. W młodości zafascynował się postacią i ideologią egipskiego prezydenta Nasera, co ukształtowało jego poglądy. W 1963 roku, po roku studiów historycznych, porzucił Uniwersytet Libijski i w 1965 roku ukończył Akademię Wojskową w Benghazi. Militarną wiedzę zdobywał także na uczelniach w Grecji i Wielkiej Brytanii. Stanął na czele Związku Wolnych Oficerów. 1 września 1969 roku, w wyniku przewrotu wojskowego, odsunął od władzy króla Idrisa I. Został naczelnym dowódcą sił zbrojnych, choć odrzucił propozycję przyjęcia tytułu generała, a zadowolił się jedynie „ceremonialnym awansem” ze stopnia kapitana na pułkownika. Został przewodniczącym Rady Rewolucji (nowo utworzonego rządu Libii). Ponadto w latach 1970-1972 był szefem rządu, a od 1977 roku głową państwa. W 1979 roku zrezygnował z tej funkcji i pozostawił sobie tytuł Braterskiego Przywódcy i Przewodnika Rewolucji, ale de facto wciąż jest pierwszą osobą w państwie.

Obejmując władzę w Libii, postawił sobie za cel likwidację podziałów klanowo-plemiennych i wprowadzenie libijskiej tożsamości narodowej oraz zaprowadzenie wśród obywateli lojalności wobec państwa. Polityka ta poniosła klęskę, ponieważ Kaddafi obficie rzucał hasła, ale sam obsadzał instytucje państwowe członkami swojego rodu i klanów zaprzyjaźnionych. Wykorzystywał również plemienne animozje, kupując lojalność rodów przywilejami ekonomicznymi, małżeństwami albo wymuszając ją siłą. Kaddafi w 1970 roku zlikwidował w swoim kraju amerykańskie i brytyjskie bazy wojskowe, wypędził niemal w całości mieszkających w Libii Włochów i Żydów, a w 1973 roku dokonał nacjonalizacji przemysłu naftowego należącego do zachodnich inwestorów. Prowadził też bardzo aktywną politykę zagraniczną, wymierzoną przeciwko wpływom Stanów Zjednoczonych i Izraela. Nie wahał się wspierać terrorystów i bandytów z Organizacji Wyzwolenia Palestyny i innych, nawet bardziej krwiożerczych ugrupowań – takich jak Czarny Wrzesień, odpowiedzialny za masakrę izraelskich sportowców podczas Igrzysk Olimpijskich w Monachium w 1972 roku.

W 1986 roku libijscy agenci zdetonowali bombę w La Belle – popularnej wśród żołnierzy amerykańskich dyskotece w Berlinie Zachodnim. Dwa lata później Libijczycy podłożyli bomby w samolocie amerykańskich linii Pan Am, który eksplodował nad szkockim miasteczkiem Lockerbie (zginęło 270 osób). Kaddafiego uznawano go wtedy za „najbardziej niebezpiecznego człowieka na Ziemi”. Uspokoił się dopiero po zamachach z 11 września 2001 roku i po rozprawie z Saddamem Husajnem. Najwyraźniej uznał, że to nie przelewki i nie ma co drażnić Zachodu. Obwieścił więc chęć współpracy w zwalczaniu Al-Qaidy, wypłacił sute odszkodowania rodzinom ofiar zamachu nad Lockerbie, a później dobrowolnie odstąpił od prac nad produkcją broni masowej zagłady.

Kaddafi pozuje na wielkiego polityka i myśliciela. Jest autorem dziwacznej teorii rozwoju społecznego oraz systemu ustrojowego „ludowej, bezpośredniej demokracji”, którą zawarł w opublikowanej w latach 70. Zielonej Książeczce. System ten określany jest jako dżamahirija (dosł. „przedstawicielstwo ludu”) i opiera się na konferencjach i komitetach ludowych. W praktyce ma jednak charakter autorytarny.

Ideologia rządów Kaddafiego łączy nacjonalizm arabski z „islamskim socjalizmem”. Deklarując islamski charakter państwa i zachowując pewne elementy szariatu (zakaz używania alkoholu i hazardu), libijski przywódca jednocześnie kładł nacisk na równouprawnienie kobiet. Rządy Kaddafiego są pełne terroru, zamordyzmu, ale także szaleństwa i fanfaronady. Dyktator rozkoszuje się wręcz wszelkimi tytułami. Nie tylko jest Braterskim Przywódcą i Przewodnikiem Rewolucji dla swoich rodaków – z lubością wsłuchiwał się, jak podczas szczytu Unii Afrykańskiej określano go „królem królów Afryki”, podczas zjazdu przywódców arabskich wołano nań „lider arabskich liderów”, zaś przy zgrzycie zębów króla Arabii Saudyjskiej nazywano go „imamem wszystkich muzułmanów”. W czasie szczytów arabskich bezceremonialnie mijał i nie witał się z monarchami czy prezydentami ubranymi po europejsku i otwarcie wyzywał ich od „imperialistycznych lokajów”. Podczas swych zagranicznych wizyt nocuje w specjalnie wożonym luksusowym namiocie, gdyż boi się przebywać w wielopiętrowych budynkach.

W 1989 roku w Belgradzie zjawił się konno na czele karawany sześciu wielbłądów. Oczywiście spał w beduińskim namiocie rozbitym na trawniku przed centrum konferencyjnym, a zwierzęta gryzły w pobliżu trawę. Wielbłądzice codziennie dojono, by Przewodnik Rewolucji zawsze miał świeże mleko. Jego osobistą ochronę tworzy szwadron 40 wyśmienicie i wszechstronnie wyszkolonych amazonek – dziewic osobiście wybranych przez samego Kaddafiego. A od paru lat niemal nieustannie towarzyszy mu piersiasta i zmysłowa pielęgniarka Hałyna Kołotnycka z Ukrainy. Jest od niej niemal obsesyjnie uzależniony i bez niej nie udaje się w żadną podróż. Amerykański ambasador opisuje historię, która ma świadczyć, jak bardzo Kaddafiemu zależy na obecności 38-letniej Ukrainki.

Pewnego razu Kołotnycka nie zdążyła na czas wyrobić wizy, by razem z przywódcą udać się w podróż do USA. Rząd Libii wysłał po nią prywatny odrzutowiec, który przetransportował ją na specjalnie zorganizowane spotkanie z Kaddafim. Niektórzy wręcz twierdzą, że połączył ich romans. Czemu nie? Dyktatora stać na kochankę, chociaż ma drugą żonę. Ma też ośmioro biologicznych dzieci (w tym siedmiu synów) oraz dwie adoptowane córki.

Ironią losu jest fakt, że narodziny i chyba zmierzch jego kariery politycznej nastąpił w mieście Benghazi. To tu 1 września 1969 roku podekscytowane tłumy wyły z radości na widok 27-letniego kapitana, który oznajmił o odsunięciu od władzy króla Idrisa I (poszło mu to o tyle łatwiej, że monarcha był właśnie na leczeniu w Turcji). I od tego samego miasta 15 lutego bieżącego roku rozpoczęły się masowe wystąpienia i wreszcie rebelia przeciwko reżimowi Kaddafiego.

Pułkownik Kaddafi pozostaje u władzy 42 lata. Jest obecnie na świecie politykiem najdłużej sprawującym władzę i piątym w historii świata – oczywiście nie licząc koronowanych głów – po Fidelu Castro z Kuby, Czang Kaj-szeku z Tajwanu, Kim Il-sungu z Korei Północnej i Omarze Bongo z Gabonu. A największym zagrożeniem nie okazała się dla niego jakaś polityczna opozycja, bo tę ogniem i żelazem wytępił niemal doszczętnie. Jego władzą zachwiała „generacja Facebooka” – pokolenie młodych, wykształconych ludzi, które poprzez internet czy telefony komórkowe potrafiło się skrzyknąć i połączyć siły.

Szalony Pies (jak przed laty trafnie przezwał go Ronald Reagan) pokazuje światu, jak upada tyran – miotając groźby i obelgi, wojowniczy, skąpany we krwi. Okrucieństwo wobec własnego narodu zraziło nawet jego długoletnich politycznych kompanów i kumpli. Ruszyła fala politycznych dezercji, kilka jednostek wojskowych przeszło na stronę rebeliantów, a ci, którzy nie mają odwagi, by dyktatorowi otwarcie stawić czoła, uciekają za granicę, gdzie czując się bezkarnie i bezpiecznie, chóralnie wieszczą koniec potwornego dyktatora. Oby to nie były przedwczesne przechwałki. Kaddafi być może odniósł śmiertelne rany, ale jeszcze groźnie kąsa. Chwieje się, ale nie zamierza oddawać władzy. Obwieścił, iż nigdy nie zrezygnuje i będzie bronił zdobyczy rewolucyjnych nawet za cenę swojego życia. Utrzyma się u władzy tak długo, jak długo cieszyć się będzie poparciem rodzinnego klanu i dopóki stać go będzie na opłacanie zagranicznych najemników.

Z rebeliantami rozprawia się bezwzględnie. Podobno w Libii zginęło już parę tysięcy ludzi.

REKLAMA