Początek podziału UE?

REKLAMA

W lutym w UE zaostrzyły się spory w kwestii przyszłości strefy euro, reguł finansowania niewypłacalnych państw i ich banków oraz całego systemu politycznej eurowaluty. Sprawa nieformalnego podziału UE na coraz bardziej jednolitą i centralnie zarządzaną eurofederację (euro-Rzeszę z jedną polityką walutowo-gospodarczą) i resztę członków UE (z Wielką Brytanią, Szwecją, Danią, Polską i Czechami) wydaje się już przesądzona. 11 marca na „szczycie” 17 państw strefy euro zostanie to prawdopodobnie zatwierdzone.

Władze i elity gospodarcze co najmniej kilku krajów strefy euro (jak np. Włoch, Irlandii, Belgii czy Finlandii) oceniają krytycznie lub wręcz atakują francusko-niemieckie dążenia do ujednolicenia podatku dochodowego od przedsiębiorstw (CIT) i systemów socjalnych we wszystkich krajach, gdzie obowiązuje eurowaluta. Inne próbują nie dopuścić do wprowadzenia przymusu znacznych cięć i ograniczeń budżetowych – sprzeciwiają się temu ostro zwłaszcza Grecy i Włosi. Jeszcze inne europaństwa nie chcą (postulowanego przez rządowy Berlin) zrównania za kilka lat ustawowego wieku emerytalnego do poziomu niemieckiego i hiszpańskiego, tj. 67 lat, który będzie wprowadzany w Niemczech stopniowo od stycznia przyszłego roku. Postulat ujednolicenia systemów rent i emerytur np. kanclerz rządu Austrii, Werner Faymann, określił jako „trudno wyobrażalny” z uwagi na duże różnice między obecnymi „modelami” w poszczególnych krajach UE. Jeszcze inni nie godzą się na forsowane przez rząd RFN i popierane przez władze Francji obowiązkowe wprowadzenie „hamulca” deficytu budżetowego i limitu długu do własnych konstytucji – jak w RFN.

REKLAMA

W sumie z tych postulatów wiodących sił UE nie są zadowolone władze co najmniej 15-16 innych krajów „Wspólnoty”. Wiele wskazuje jednak na to, że większość postulatów Berlina i Paryża zostanie 11 marca przeforsowana – chociaż być może niektóre z nich, jak np. konkretne sankcje za nieprzestrzeganie euroukładów, zostaną wyraźnie złagodzone.

Wpływowy wśród eurofederastów premier Luksemburga, Jean-Claude Junker, stwierdził np. 14 lutego (w dniu obrad ministrów finansów państw strefy euro), nawiązując do forsowanego przez Berlin „paktu na rzecz konkurencyjności”: „Nikt nie sprzeciwia się postulowanej zwiększonej konkurencyjności w strefie euro, ale czyż nie wystarczą już istniejące instrumenty i regulacje?”. I ponownie zaapelował o priorytet pilnego powiększenia eurofunduszu ratunkowego dla zagrożonych finansów kilku państw. A jego krajan, minister finansów Luc Friedel, oznajmił podczas wspomnianych obrad, że ten fundusz musi zostać natychmiast powiększony o brakujące 200 mld euro – do sumy co najmniej 440 mld euro.

Tymczasem Niemcy i Francuzi nadal nie chcą zgodzić się na systemowe, niejako automatyczne przyznawanie państwom zagrożonym niewypłacalnością kolejnych miliardów euro z kasy UE i własnej – bez spełnienia powyższych oraz innych postulatów i „reform”.

Sytuacja jednak zmienia się z dnia na dzień. W ostatnim tygodniu lutego nie brakowało opinii, że Niemcy i Francuzi, wobec dość powszechnego oporu, będą musieli ustąpić z części swoich postulatów. Wydaje się całkiem prawdopodobne, że w pierwszej kolejności ustąpią z obowiązku wpisania do konstytucji Grecji, Portugalii, Hiszpanii, Włoch i pozostałych euro-„grzeszników” wspomnianych hamulców zadłużenia. Bo i tak te konstytucyjne „hamulce” czy „kotwice” miałyby w polityczno-finansowej praktyce tych krajów i ich socjalistycznych władz znikome znaczenie.

Wypada zauważyć, że również między Berlinem a Paryżem nie wszystkie ważne eurosprawy zostały już uzgodnione. Władze Francji zapowiedziały np., że nie zgodzą się na rezygnację z dotychczasowego indeksowania tzw. płacy minimalnej. Jest także niemal pewne, że nie zaakceptują zrównania francuskiego ustawowego wieku emerytalnego z niemieckim (we Francji podniesiono go jesienią ub. roku, po wielkich bataliach i ulicznych protestach lewicy i związków zawodowych, z 60 do raptem 62 lat). Ponadto Berlin i Paryż nie uzgodniły jeszcze ani sposobów kontroli realizacji forsowanego „paktu na rzecz konkurencyjności” i wspomnianych reform ani konkretnego spisu możliwych sankcji politycznych i finansowych za ich nieprzestrzeganie.

Jednak wszystko powinno zostać uzgodnione i postanowione do końca marca – tak oświadczył twardo (15 lutego) minister finansów RFN Wolfgang Schäuble, główny rozgrywający tej eurobatalii.

REKLAMA