Wilno „odbite”. Nacjonaliści upokorzeni

REKLAMA

Litwa w żałobie! Sukces Akcji Wyborczej Polaków na Litwie oszołomił litewskich nacjonalistów. Takiego poparcia dla polskiego ugrupowania się nie spodziewali, zwłaszcza w Wilnie. Startując razem z Sojuszem Rosyjskim, Akcja zajęła w stolicy drugą pozycję w wyborach, zdobywając 15,07 proc. głosów. W 51-osobowej radzie miasta będzie ona miała 11 mandatów. Zwycięzca w Wilnie, czyli koalicja kandydatów niezależnych, zdobyła tylko o jeden mandat więcej. Trzecia na liście partia konserwatystów, rządząca w kraju, zdobyła 10 mandatów! Przegrana z Akcją w Wilnie to dla konserwatystów kamień obrazy i ogromne upokorzenie! Nie ma się więc co dziwić, że związane z tym ugrupowaniem litewskie media wpadły w panikę.

Po ogłoszeniu wyników wyborów samorządowych w litewskich mediach zapanowała histeria. Ich komentatorzy zaczęli głosić, że „Wilno znów polskie”, a także że „Polacy będą się ubiegali o stanowisko mera w Wilnie” itp. Litewskich polityków przeraża zwłaszcza fakt, że polskie ugrupowanie jest bardzo ponętnym koalicjantem, bez pomocy którego nie da się zbudować realnej koalicji w stołecznej radzie. Satysfakcję z wyników Akcji miał tylko zapewne niejaki Liudvikas N. Rasimas, sygnatariusz Akcji Niepodległości 11 Marca i nieustraszony tropiciel neokolonialnych zakusów Polski wobec Litwy. Tuż przed wyborami, obawiając się dobrego wyniku Polaków, zaproponował, żeby stolicę przekształcić w „dystrykt federalny”, czyli by była ona zarządzana przez mera w randze ministra mianowanego przez rząd. Przyjęcie takiego rozwiązania, zdaniem litewskiego nacjonalisty, uchroniłoby Wilno przed polskim zagrożeniem…

REKLAMA

Partia rządząca

Akcja umocniła swoją pozycję także w innych okręgach, zwłaszcza w rejonach solecznickim i wileńskim, w których od 16 lat jest partią rządzącą. W rejonie wileńskim zdobyła 19 mandatów w 27-osobowej radzie, a w solecznickim 22 mandaty w 25-osobowej radzie. Polskie ugrupowanie mocniej okopało się także w rejonie święciańskim, zdobywając cztery mandaty. W rejonie szyrwinckim przypadły mu dwa miejsca. W rejonie trockim Akcja obroniła swoją pozycję, zachowując pięć mandatów, a w Wisagini, gdzie startowała po raz pierwszy, zdobyła dwa mandaty. Litewscy propagandyści robią obecnie wszystko, żeby pomniejszyć sukces Akcji i zniechęcić umiarkowane ugrupowania litewskie do zawierania z nią koalicji. Niektórzy litewscy komentatorzy twierdzą, że Polacy zawdzięczają swój sukces wyłącznie poparciu Rosjan. Jest to oczywista bzdura. Akcja zawarła oczywiście porozumienie z Sojuszem Rosyjskim, ale Rosjanie, zwłaszcza w Wilnie, głosowali przede wszystkim na Partię Pracy, kierowaną przez rosyjskiego multimilionera będącego obywatelem Litwy – Wiktora Uspaskicha.

Ugrupowanie to zdobyło w skali całego kraju 165 mandatów w samorządach, czyli o 54 więcej niż w poprzednich wyborach. W Wilnie udało się mu wprowadzić do tamtejszej rady ośmiu reprezentantów i stać się czwartą siłą polityczną w samorządzie. Nie jest wykluczone, że to ono stanie się jednym z partnerów do budowy koalicji przez Akcję Wyborczą Polaków na Litwie.

Historyczne zwycięstwo

Prezes AWPL, Waldemar Tomaszewski, chciałby teraz zrealizować swój plan i wystawić własnego kandydata na funkcję mera Wilna, a następnie doprowadzić do jego wyboru. To historyczne zwycięstwo jest niewątpliwie w jego zasięgu. W politycznym działaniu okazał się on znakomitym organizatorem. Nawet litewscy obserwatorzy przyznają, że kierowana przez niego partia działała jak mechanizm zegarka. Potrafiła maksymalnie zmobilizować swój elektorat, który karnie poszedł do urn wyborczych. W dniu wyborów już od wczesnych godzin rannych frekwencja w obwodach zamieszkanych przez Polaków była najwyższa w skali całego kraju.

Duże poparcie dla Akcji napędzili też litewscy nacjonaliści, a zwłaszcza politycy koalicji rządzącej, czyli Związku Ojczyzny – Litewskich Chrześcijańskich Demokratów, którzy przestali ukrywać, że ich zasadniczym celem jest lituanizacja i asymilacja polskiej mniejszości. Konsekwentnie jest niszczona polska oświata. Mimo licznych protestów społeczności polskiej, już od 1 września br., czyli od nowego roku szkolnego, uczniowie klas XI i XII w szkołach mniejszości narodowych będą się uczyć języka litewskiego według tych samych programów, co uczniowie w szkołach litewskich. Litewskie władze motywują swój ruch dążeniem do wzmacniania litewskiej tożsamości i dbaniem o dobro obywateli Litwy narodowości nielitewskiej, którzy w ten sposób będą mieli możliwość łatwiejszego zintegrowania się z litewskim społeczeństwem i otrzymają lepsze szanse życiowe.

Polityczne zagranie

Według Józefa Kwiatkowskiego, wieloletniego radnego miasta Wilna i prezesa Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna”, który w ostatnich wyborach otrzymał 7155 głosów (drugi wynik po Waldemarze Tomaszewskim”), rozwiązanie forsowane przez władze litewskie dyskryminuje mniejszość polską na Litwie i jest typowym zagraniem politycznym. Według niego, język litewski dla Polaków jest językiem wyuczonym, nie ojczystym, i jego rozbudowane nauczanie nie może być narzucane polskim uczniom. Będzie się ono odbywać bowiem kosztem innych przedmiotów, w tym właśnie języka polskiego. Józef Kwiatkowski przypomina też, że dotychczas uczniowie szkół polskich prezentowali na egzaminach maturalnych całkiem niezły poziom znajomości języka litewskiego – wcale nie gorszy od absolwentów szkół litewskich. Przedstawiciele polskiej mniejszości nie kapitulują i sądzą, że poprzez masowe protesty uda im się zablokować szkodliwe dla polskiej mniejszości rozwiązanie.

Pozycja zdobyta przez Akcję w wyborach samorządowych niewątpliwie będzie ułatwiać jej realizację zadania. Zwłaszcza jeżeli poparcie dla partii Polaków z Litwy będzie trwało i przełoży się na wybory parlamentarne. Na razie wszystko do tego zmierza.

REKLAMA