Co dalej z PJN?

REKLAMA

Projekt polityczny o nazwie Polska Jest Najważniejsza nie udał się. Wątpię, czy tej formacji uda się wejść do Sejmu po następnych
wyborach. Zresztą – powiedzmy sobie to brutalnie – w ogóle nie dostrzegam
sensu istnienia tej formacji w jej obecnym kształcie.

W czym tkwi problem? Ano w tym, że kiedy zakłada się partię polityczną, trzeba mieć jakiś pomysł. Mówię „pomysł”, a nie „program”, ponieważ żadna z czterech partii systemowych czegoś takiego nie ma (i chyba nawet ich liderzy nie bardzo by wiedzieli, co z czymś takim zrobić). Tenże „pomysł” to pewna koncepcja wizerunku, głównych haseł, czyli umiejscowienia formacji na scenie politycznej, wobec innych podobnych formacji i ich pijaru i wizażu.

REKLAMA

Pomysł może być lewicowo-prawicowy, socjalistyczno-liberalny czy katolicko-ateistyczny. To nieważne, ponieważ 90% wyborców i tak kompletnie nic nie rozumie z tego, co się mówi w „debacie programowej” (i właśnie dlatego takowa nigdy się nie zaczyna). Ważne jest, czy partia ma pomysł na wizerunek, który jest podstawą w świecie postmodernizmu i postpolityki, gdy pijarowcy wyparli filozofów politycznych.

PJN nie tylko nie posiada programu, ale i wizerunku. A dokładniej: ma wizerunek, który jest już dawno zajęty. Partia ta nie powstawała na bazie celów i idei. Założyli ją politycy PiS, którzy mieli poważne wątpliwości co do zdrowia psychicznego Nieomylnego Prezesa, więc postanowili uciec z okrętu płynącego na rafy. Okręt jednak nie rozbił się, bowiem elektorat PiS od roku nie drgnął nawet o 1%, całkowicie zabunkrowany w magii mgły, agentów i wszechobecnych spisków.

Co więcej, Nieomylny właśnie szykuje się do przewartościowania sojuszy i zawarcia wielkiej koalicji z SLD przeciwko „bezbożnemu liberalizmowi Donalda Tuska”.

W PJN są ludzie trojakiego rodzaju: 1. współpracownicy śp. Lecha Kaczyńskiego, czyli frakcja lewicowa PiS (aksjologicznie lewicowa, gospodarczo w PiS nigdy nie było frakcji prawicowych); 2. konserwatywni narodowcy, których do PiS niegdyś wprowadził Marek Jurek w przypływie politycznej bezmyślności, a którzy mieli już dosyć lewactwa tej partii; 3. posłowie „dietetyczni”, czyli tacy, którym chodzi tylko o dietę, a wiedzą, że na listy PiS już się nie dostaną. Trzecia kategoria nie bierze udziału w sporze o PJN i poprze tego, kto da jej najlepsze miejsca na listach („biorące”).

Rzeczywisty spór to przybierająca na sile bijatyka między dawnymi działaczami ZChN a niepodległościowym lewactwem. I tu jest problem podstawowy PJN: partię tę założyła przyboczna gwardia Kaczyńskich usunięta i wycięta z PiS z powodu sporów wewnętrznych.

To są twarze wizytówki tej partii: znana socjalistka i aborcjonistka Joanna Kluzik-Rostkowska, rozhisteryzowana Elżbieta Jakubiak, totalny lewak Paweł Kowal, lewicowy antykomunista Marek Migalski.

Prawda jest taka, że żadna z wymienionych osób nie nadaje się na przywódcę partii prawicowej, bowiem pochodzą z innej części sceny politycznej, czyli z niepodległościowej lewicy. Dlatego osoby te są tak przywiązane do „testamentu Lecha Kaczyńskiego” i chcą budować PJN na jakimś mirażu walki z Jarosławem Kaczyńskim o socjalistyczno-mesjanistyczny program jego brata-bliźniaka.

Kiedy słucham histerycznie antyrosyjskich wypowiedzi Kowala, to widzę bojowca PPS rzucającego bombami w carskich policjantów; gdy patrzę, jak Elżbieta Jakubiak trzęsie się z nienawiści do „liberalnej PO”, to widzę matkę-socjalistkę z 1905 roku; gdy Marek Migalski komentuje wydarzenia polityczne, to jakby ożył romantyczny insurekcjonista. Z kolei Joanna Kluzik-Rostkowska, opowiadając o państwowych żłobkach, wygląda, jakby projektowała „szklane domy”.

Pojawia się pytanie: czy te osoby stanowią jakąkolwiek alternatywę dla PiS? A jeśli tak, to czy jest to alternatywa prawicowa czy lewicowa?

PJN żyje dokładnie tymi samymi tematami, co PiS: mgła pod Smoleńskiem, niepodległość Gruzji, walka o „demokrację i prawa człowieka” na Białorusi. Ostatnio partia włączyła się jeszcze do obrony OFE, zapominając w ogóle o problemie, jakim jest przymus ubezpieczeń społecznych. PJN programu oczywiście nie ma, ale ma pomysł na wizerunek: być PiS-em bez „despoty”, czyli bez Jarosława Kaczyńskiego; być PiS-em bardziej laickim, który nie szermuje pustymi sloganami katolickimi.

I tutaj dotykamy istoty problemu: PJN chce być niczym innym jak tylko PiS-em, PiS-em bez „oszołomstwa i bolszewizmu”, czyli rodzajem „PiS-u mieńszewickiego”, a przede wszystkim PiS-em „demokratycznym”, czyli bez
Wielkiego Proroka. Nie chce być PiS-em sekciarsko-religijnym, jak w gnozie Antoniego Macierewicza, lecz tylko PiS-em zradykalizowanym, ale przemawiającym językiem politycznym, a nie mistycznym.

Pytanie tylko: czy jest to formacja alternatywna dla „oryginalnego” PiS-u, czy też tandetna podróbka?

Spory Kluzik-Rostkowskiej z Adamem Bielanem wydają się walką wewnątrz
PJN o kształt tej partii. Bielan nie chce wrócić do PiS, zna Prezesa i wie, że
Bóg czasem wybacza, ale Prezes nigdy. W rzeczywistości to głośny ryk, który
przedarł się do opinii publicznej, że dawni ZChN-owcy mają dosyć lewactwa na czele PJN. Ale prawe skrzydło PJN ma poważny problem. Ci posłowie odeszli z PiS za Kluzik-Rostkowską i Jakubiak. A teraz muszą patrzeć, jak pierwsza z tych pań wpycha partię w socjalizm nie tylko ekonomiczny, ale nawet i aksjologiczny, a druga musi się wypowiedzieć w telewizji dosłownie w każdej sprawie, chociaż jako żywo nigdy nie dostrzegłem, aby miała cokolwiek do powiedzenia.

Nie pamiętam także, aby w jakiejkolwiek kwestii miała do powiedzenia co innego niż Prezes. Ona kocha Prezesa, jest nim nadal zafascynowana i tylko nie rozumie, dlaczego Prezes ją odrzucił. Gdyby tylko powiedział słowo, gdyby tylko skinął, to Elżbieta Jakubiak byłaby w PiS, gdyż tylko tam czuje się jak w domu.

Czy PJN można przekształcić w partię prawicową?

Tak, ale jak usuniemy Jakubiakową, Kluzikową, Kowala i Migalskiego. Tylko że wtedy tej partii nie będzie. Nie mogąc rozwiązać tych dialektycznych sprzeczności, jest ona skazana na klęskę.

REKLAMA