Atomowe Niemcy ulegają zielono-czerwonej presji lewicy

REKLAMA

Nierozsądna decyzja rządu RFN o czasowym bądź definitywnym wyłączeniu kilku sprawnych elektrowni atomowych to wręcz modelowy przykład ulegania presji lewicowej,
zielono-czerwonej ideologii i niepotrzebnych, a wielkich strat gospodarki.

„Ekologiczny” import prądu

REKLAMA

Od ostatniej dekady marca, tj. po tymczasowym wyłączeniu z pracy aż siedmiu z 17 czynnych jeszcze miesiąc temu elektrowni jądrowych, Niemcy muszą już ratować się importem energii elektrycznej z Francji i Czech. Jeszcze w pierwszej połowie marca Niemcy, jak zawsze w tym okresie kalendarzowego roku, eksportowały wyraźnie więcej prądu, niż importowały. Natomiast 6 kwietnia prezes zrzeszenia niemieckiej gospodarki energetycznej (BDEW) Hildegarda Müller poinformowała, że „od 17 marca mamy już jednak ujemny bilans w handlu energią. Dwukrotnie wzrosła ilość prądu importowanego z Francji i Czech, a nasz eksport do Holandii i Szwajcarii zmniejszył się o połowę”.

Wg BDEW, ilość prądu importowanego w okresie po wyłączeniu z sieci części niemieckich siłowni odpowiada mniej więcej połowie normalnego eksportu w tym czasie (!). Oto efekt politycznych nacisków i wielotysięcznych ulicznych demonstracji zielonej i czerwonej lewicy z marca br.

Fachowi krytycy decyzji rządu RFN z 15 marca – podjętej pod wpływem wydarzeń w Japonii i nacisków całej lewicy, w ramach której na trzy miesiące wstrzymano produkcję prądu w siedmiu elektrowniach atomowych – wskazywali wielokrotnie, że wyłączanie tych elektrowni po to, aby wkrótce potem importować prąd wytwarzany także w elektrowniach atomowych (tyle że we Francji) czy w „szkodliwych dla klimatu” elektrowniach węglowych w Czechach, nie ma żadnego sensu. Podobnie uważali kierownicy przemysłu – nie tylko energetycznego. Jednak dla władz i pięciu partii establishmentu RFN ważniejsza okazała się troska o ich popularność i wyniki wyborów w Badenii-Wirtembergii i Nadrenii-Palatynacie (27 marca).

Fatalnym skutkiem tej presji polityków i kwestii wyborów na niemiecką energetykę i gospodarkę jest właśnie nieznane wcześniej zjawisko – importu energii elektrycznej z przyczyn „ekologicznych”. Tymczasem 7 kwietnia, jakby zupełnie nie zważając na to irracjonalne zjawisko gospodarcze, w przeddzień debaty w Bundestagu na temat energetyki atomowej („z okazji” 25. rocznicy katastrofy sowieckiej elektrowni w Czarnobylu), SPD, Zieloni i partia Lewica złożyli wnioski o całkowite wycofanie się Niemiec z tej energetyki („Deutsche Welle”).

Czy w najbliższych latach dojdzie do takiego wycofania i jaka będzie ostateczna postawa w tej sprawie rządzących CDU/CSU i FDP – okaże się najwcześniej w czerwcu br.

Uruchomią stare elektrownie węglowe i gazowe?

Koncerny energetyczne: RWE, Vattenfall i inne zapowiedziały wniesienie skargi na wspomnianą decyzję rządu do Trybunału Konstytucyjnego. Argumentują, że taką decyzję mógłby podjąć jedynie parlament, a ponadto już ponoszą duże straty – kilka milionów euro dziennie. W marcu miało zostać wyłączonych (tymczasowo) osiem reaktorów, w maju pięć kolejnych. A łącznie produkują one aż ok. 17 proc. całej energii elektrycznej wytwarzanej w Niemczech.

Na stałe zostały wprawdzie wyłączone jedynie dwa najstarsze reaktory, które dawały tylko ok. 2 proc. niemieckiego prądu, ale kierownicy przedsiębiorstw obawiają się, że na tym się nie skończy. Wg przewidywań Instytutu Badań Gospodarczych, wskutek tych decyzji i zmian w ciągu najbliższych miesięcy ceny energii elektrycznej w Niemczech wzrosną o prawie 18 proc., a ceny tzw. certyfikatów emisji dwutlenku węgla o 2 euro za tonę. Tymczasem potężne lobby wielce kosztownych, a mało efektywnych „zielonych technologii”, wspierane przez SPD, Zielonych i federalnego ministra ochrony środowiska z CDU, dąży nadal do zamknięcia, już w najbliższych latach, większości z pozostałych 15 elektrowni atomowych.

W związku z bardzo niepewną przyszłością niemieckiej energetyki atomowej tamtejsi eksperci i szefowie firm energetycznych rozważają ponowne uruchomienie starych i budowę nowych elektrowni węglowych. Uważają, że trzeba będzie zwiększyć produkcję w siłowniach konwencjonalnych, o ile tylko będzie to opłacalne.

Starsze wiekiem elektrownie węglowe i gazowe wyłączano w latach 80. i 90., bo były nierentowne. Ale ponieważ hurtowa cena energii elektrycznej znacznie wzrosła od dnia zatrzymania działalności siedmiu elektrowni atomowych, wznowienie produkcji w niektórych z tych elektrowni węglowych i gazowych być może będzie opłacalne. Myślą też o budowie nowych. Aby móc budować takie nowe elektrownie, firmy energetyczne potrzebują jednak inwestycyjnego bezpieczeństwa w perspektywie kilkudziesięciu lat. Bo takich inwestycji dokonuje się na podstawie kalkulacji na okres 30-50 lat. Fachowcy i kierownicy firm energetycznych zgodnie uważają, że rząd i parlament powinny wziąć to pod uwagę. Pomimo braku dogodnych warunków politycznych, firmy te są jednak gotowe do tych inwestycji.

Jak poinformowała Hildegarda Müller, już wstępnie zaplanowano budowę aż 51 nowych elektrowni węglowych i gazowych o łącznej mocy ok. 30 tys. megawatów – do roku 2019. Planowana wartość tych ogromnych inwestycji sięga poziomu aż 50 mld euro.

REKLAMA