Jan Paweł II. Normalny czyli święty

REKLAMA

Wyjątkowo – zamiast ukazywać nadchodzące burze biurokratycznych absurdów – postanowiliśmy skoncentrować się na promieniach słońca, która przenikają nawet przez najciemniejsze chmury polskiej i światowej legislacji. Bez wątpienia takim promieniem jest beatyfikacja Jana Pawła II. Błogosławiony to z łaciny wyróżniony, postawiony za wzór (łac. beatificare). Niedzielną uroczystość na placu św. Piotra można postrzegać nie tylko w kontekście tradycji sięgającej pierwszych wieków chrześcijaństwa, która pozwala z życia „tych, którzy wiernie naśladowali Chrystusa” czerpać „nową motywację i pobudkę (…) do dążenie do świętości”.

Katolicka tradycja wynoszenia na ołtarze ma również swój wymiar społeczno – polityczny. Współcześnie przewartościowaniu uległo bowiem pojęcie „normalności”. Normalny to w demokracji statystyczny („człowiek GUS” – wyłoniony przez socjologów). Tymczasem beatyfikacja papieża przypomina, że dla chrześcijan normalność to świętość, a nie przeciętność!

REKLAMA

Oczywiście cywilizacja europejska również niewierzącym konserwatystom stawia punkt odniesienia. W starożytnej Grecji – kolebce naszego zachodniego dziedzictwa – desygnat normalności konstytuowali filozofowie. Normalny to w starożytności mędrzec, który wie, że prawda nie leży po środku ale leży tam gdzie leży. I trzeba jej za wszelką cenę szukać!

Zaprzyjaźnione z NCZ! stowarzyszenie im. Piotra Skargi zamieściło szereg komentarzy idących „pod prąd” medialnemu, spłyconemu „kultowi” Jana Pawła II, którego pontyfikat niesłusznie postrzega się przez pryzmat wadowickiej kremówki. Redaktorzy stowarzyszenia znanego m.in. z wydawania dwumiesięcznika „Polonia Christiana” przypomnieli m.in. fragmenty homilii papieża, które jasno pokazują jego stosunek do zabijania nienarodzonych. Oba wypisy warto przytoczyć w kontekście sentymentalnych fajerwerków, którymi największe polskie media raczyły grillujących Polaków. Nawet tzw. redakcja katolicka telewizji publicznej nie odważyła się odpalić żadnej z etycznych bomb minionego pontyfikatu. Tradycyjnie ograniczono się do podkreślania „soborowej otwartości” papieża (furorę robiły obfite cytaty z nostalgicznych wspomnień prof. Szewach Weissa, których wspólnym mianownikiem był papież jako „polsko-żydowski bohater”). Tymczasem sprowadzanie nauczania papieża do ekumenicznej wydmuszki to nieporozumienie. Papieskie encykliki i adhortacje (te pierwsze „są przede wszystkim panoramą papieskiego myślenia”, te drugie „wiążąc to myślenie z działaniem kładą nacisk bardziej na praktykę życia chrześcijańskiego”), konstytucje apostolskie, listy, homilie, przemówienia to łącznie kilkadziesiąt tysięcy stron (vide: 16 tomowe wydanie „dzieł zebranych” Jana Pawła II) z których wiele dotyczy spraw ważnych a niepopularnych w wygodnej, postmodernistycznej Europie. Przypomnijmy więc – za stowarzyszeniem Piotra Skargi – wyjątki z dwóch tylko homilii, jasno napominających Polaków w kwestii obrony życia:

Kalisz, 4 czerwca 1997 r.: „Miarą cywilizacji – miarą uniwersalną, ponadczasową, obejmującą wszystkie kultury – jest jej stosunek do życia. Cywilizacja, która odrzuca bezbronnych, zasługuje na miano barbarzyńskiej. Choćby nawet miała wielkie osiągnięcia gospodarcze, techniczne, artystyczne oraz naukowe. (…) Naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości. Wierzcie, że nie było mi łatwo to powiedzieć. Nie było mi łatwo powiedzieć to z myślą o moim narodzie, bo ja pragnę dla niego wspaniałej przyszłości. Potrzebna jest więc powszechna mobilizacja sumień i wspólny wysiłek etyczny, aby wprowadzić w czyn wielką strategię obrony życia. Dzisiaj świat stał się areną bitwy o życie. Trwa walka między cywilizacją życia a cywilizacją śmierci”.

Radom, 4 czerwca 1991 r.: „Czy jest taka ludzka instancja, czy jest taki parlament, który ma prawo zalegalizować zabójstwo niewinnej i bezbronnej ludzkiej istoty? Kto ma prawo powiedzieć: Wolno zabijać, nawet: Trzeba zabijać, tam gdzie najbardziej trzeba chronić i pomagać życiu?”. (…) „Nie zabijaj, ale raczej przyjmij drugiego człowieka jako dar Boży – zwłaszcza jeśli jest to twoje własne dziecko. (…) Nie zabijaj, ale raczej staraj się pomóc twoim bliźnim, aby z radością przyjęli swoje dziecko, które – po ludzku biorąc – uważają, że pojawiło się nie w porę”

REKLAMA