Imigranci u bram. Interesy narodowe ważniejsze niż Unia!

REKLAMA

Napięcie pomiędzy Paryżem a Rzymem świetnie ilustruje prymat obrony narodowych interesów przed ładnie brzmiącymi, ale nic nie znaczącymi deklaracjami unijnej solidarności. Francja, nie bacząc na solidarność i otwarcie unijnych granic, stawia tamę arabskim uchodźcom, którzy z terenu Włoch chcieliby dostać się na jej terytorium.

Paryż, wbrew zastrzeżeniom unijnych komisarzy, powołuje się np. na dyrektywę z 16 grudnia 2008 roku, która przewiduje procedurę kontroli granic, jak i na dwustronne porozumienie francusko-włoskie z 3 grudnia 1997 roku. Minister spraw wewnętrznych Klaudiusz Guéant zapewnia, że kontrole w całym departamencie Alpes-Maritimes i w 20-kilometrowej strefie przygranicznej są zgodne z „prawem europejskim”. Francuscy celnicy i żandarmi zatrzymują tam dziennie około 40 nielegalnych imigrantów, głównie z Tunezji. Napięcie rośnie, bo ponad 20 tys. imigrantów z Tunezji i Libii otrzymało we Włoszech tymczasowe karty pobytu, upoważniające do przekraczania granic w strefie Schengen, co praktycznie oznacza ich przyjazd do Francji. Większość uciekinierów ma bowiem w tym kraju jakieś rodziny lub przyjaciół. Włoska decyzja zirytowała rząd francuski, który w odpowiedzi postanowił nawet wstrzymać czasowo kursowanie przygranicznych pociągów. To z kolei zdenerwowało Rzym. Włochy poskarżyły się na „pogwałcenie europejskich norm”. Tym razem UE przyznała jednak rację Francji.

REKLAMA

Francuski minister spraw wewnętrznych Guéant oświadczył, że jego kraj nie chce napięcia z Włochami i jedynie „skrupulatnie stosuje w praktyce zasady wynikające z ducha Schengen”. W stosunku do imigrantów ma prawo domagać się paszportów i zaświadczeń o odpowiednich dochodach, umożliwiających im pobyt we Francji. Konflikt jest na tyle silny, że „Francja i Włochy razem z innymi partnerami i instytucjami europejskimi pracują obecnie nad znalezieniem trwałych rozwiązań” sytuacji. Żadna ze stron nie chce jednak ustąpić. Rządzący zbierają przy okazji punkty za obronę narodowych interesów, co w przypadku zbliżających się nad Sekwaną wyborów prezydenckich ma dodatkowe znaczenie.

REKLAMA