Rowerzyści a bilans wolności rządów PO

REKLAMA

JE Bronisław Komorowski najwyraźniej lubi podpisywać ustawy w piątki. W piątek, 18 czerwca ubiegłego roku, gdy jeszcze nie był prezydentem RP, a jedynie osobą wykonującą obowiązki tegoż, podpisał osławioną ustawę legalizującą państwowy kidnaping.

Dokładnie miesiąc temu, w Wielki Piątek, czyli 22 kwietnia bieżącego roku, podpisał dla odmiany ustawę pożyteczną, a mianowicie dotyczącą przede wszystkim rowerzystów liberalizację „Prawa o ruchu drogowym”. O projekcie tym pisałem już ponad rok temu, gdy prace nad nim rozpoczynał Sejm. Poświęciłem mu wtedy tekst „Łyżka miodu w beczce dziegciu”, który został opublikowany przez „Najwyższy CZAS!”. Nie będę powtarzał wszystkiego, co wtedy napisałem – przypomnę tylko, że po wejściu nowelizacji w życie rowerzyści będą mogli jeździć parami obok siebie, wyprzedzać z prawej strony pojazdy stojące w korku lub po prostu bardzo wolno jadące, a także jeździć po rondach środkiem pasa ruchu. Obecnie bowiem również na takich skrzyżowaniach muszą trzymać się prawej krawędzi jezdni, co zdecydowanie utrudnia zjazd z ronda innym pojazdom. Rowerzyści poruszający się po ścieżkach rowerowych biegnących wzdłuż drogi nie będą już musieli ustępować pierwszeństwa pojazdom zjeżdżającym z niej. Jesteśmy ostatnim krajem w Europie, w którym muszą to robić. Ważne są też zmiany dotyczące akcesoriów rowerowych. Legalne staną się nie tylko przyczepki rowerowe do przewozu dzieci, co znacznie ułatwi rowerowe wycieczki całym rodzinom (można więc to uznać za zmianę prawa mającą charakter prorodzinny), ale także zimowe opony z kolcami przeciwpoślizgowymi, które znacząco poprawiają przyczepność roweru, nie niszcząc przy tym nawierzchni.

REKLAMA

Wszystkie te zmiany są niewątpliwie znacznymi ułatwieniami nie tylko dla rowerzystów, ale także dla innych uczestników ruchu drogowego. Pisałem też tak: „Według wnioskodawców, ustawa ma szanse wejść w życie jeszcze tego lata, popierają ją bowiem także posłowie należący do innych klubów parlamentarnych. Ja nie jestem takim optymistą. Polski parlament proceduje powoli, marszałek Komorowski ma zwyczaj przetrzymywania projektów ustaw w swoich przepastnych szufladach, a JE Lech Kaczyński bardzo lubi wetować gotowe ustawy, zwłaszcza te, niezmiernie rzadko się i bez tego się pojawiające, które poszerzają zakres swobód obywatelskich. Będę więc zadowolony, jeśli liberalizacja przepisów dla rowerzystów wejdzie w życie przed rozpoczęciem przyszłego sezonu rowerowego”. Okazało, się że moje przewidywania były słuszne. Co prawda nie przewidziałem śmierci prezydenta Kaczyńskiego, jednak trafnie oceniłem czas, jaki naszej władzy ustawodawczej będzie potrzebny do przeprowadzenia tak prostej zmiany prawa.

Przyjęcie tej ustawy po tak długim czasie stwarza dogodną okazję do szerszej refleksji nad zmianami w polskim prawie za rządów Platformy Obywatelskiej. Ograniczę się do tych jedynie zmian, które poszerzają lub zawężają zakres swobód jednostki funkcjonującej w państwie polskim. Nie jest prawdziwy malowany przez niektórych krytyków pesymistyczny obraz, zgodnie z którym PO nie przeprowadziła żadnej liberalizacji polskiego prawa. Jest jednak bliski prawdy. Opisana bowiem wyżej rowerowa nowelizacja kodeksu drogowego nie jest co prawda jedyną liberalizacją przeprowadzoną przez obecna koalicję, ale jest niewątpliwie największą. Podobnych zmian prawa przeprowadzonych w ciągu ostatnich kilku lat można wymienić jeszcze tylko kilka.

W ubiegłym roku zniesiono peerelowski relikt w postaci zakazu deptania trawników. Ta zmiana ma dosyć duże znaczenie symboliczne, ale bardzo znikome praktyczne. Większe ma niedawna nieznaczna liberalizacja obrotu bronią palną, którą można już na przykład w miarę swobodnie dziedziczyć czy otrzymać w podarunku. Co ważniejsze, znacznie zmniejszyła się też uznaniowość przy wydawaniu pozwoleń na broń. To krok w dobrym kierunku, choć niewątpliwie malutki. Nie można natomiast do liberalizacyj zaliczyć ostatniej, głośno oprotestowanej przez PiS, nowelizacji ustawy o zapobieganiu narkomanii. Możliwość umarzania spraw o posiadanie małej ilości narkotyków to nie depenalizacja tegoż posiadania, ale kosmetyka, która de facto nic nie zmienia.

Te trzy liberalizacje to bardzo niewiele, ale i one cieszyłyby, gdyby nie to, że równolegle w innych sektorach wprowadzono znacznie poważniejsze deliberalizacje. Te są również trzy. Pierwsza to niesławna sprawa dopalaczy. Najpierw zakazywanie kolejnych substancyj doprowadziło do pojawiania się na rynku tych naprawdę groźnych i masowych zatruć. Potem wprowadzono całkowity zakaz obrotu zamiennikami narkotyków, co oczywiście nie zlikwidowało problemu, ale przeniosło go do podziemia. Druga to zakaz niektórych form hazardu, który również ich nie likwiduje, ale – podobnie jak w wypadku dopalaczy – przenosi do podziemia. Trzecia to zakaz palenia tytoniu w całym szeregu miejsc publicznych. Ten zakaz jest nie tylko uciążliwy, ale może prowadzić do powstawania nielegalnych palarni tytoniu, w których zapewne będą dostępne także dopalacze, zakazane odmiany hazardu, alkohol z pokątnych źródeł i narkotyki. Wszystkie te trzy zmiany służą więc przede wszystkim organizacjom przestępczym, którym dostarczają nowych źródeł dochodu. Szkodzą zaś zarówno obywatelom, którym zaciskają na szyjach pętlę kolejnych ograniczeń wolności, jak i państwu, które pozbawiają potencjalnych dochodów z podatków.

Bilans wolności wypada więc po prawie czteroletnich rządach Platformy Obywatelskiej zdecydowanie negatywnie. Co prawda nastąpiły pewne liberalizacje prawa, ale trudno je uznać za znaczące. Natomiast wprowadzone za rządów PO ograniczenia wolności są nie tylko dokuczliwe dla obywateli, ale także groźne dla społeczeństwa, spychając kolejne dziedziny ludzkiej aktywności do podziemia i dając pożywkę zorganizowanej przestępczości.

REKLAMA