Podsumowanie zamordyzmu Donalda Tuska

REKLAMA

We Wrocławiu policjanci dostają rozkaz: „wyłapywać osoby trzymające transparenty obrażające premiera”, w Białymstoku zatrzymano 43 osoby i wypisano im mandaty od 500 do 1000 złotych za „okazywanie lekceważenia konstytucyjnym organom Rzeczpospolitej”, w Tomaszowie Mazowieckim Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wchodzi do mieszkania 25-latka prowadzącego satyryczną stronę o prezydencie Komorowskim i rekwiruje mu sprzęt komputerowy. Specjaliści alarmują: Polacy są najbardziej inwigilowanymi obywatelami w UE…

Zaczęło się, jak to często w historii bywało, ze „szlachetnych” pobudek – rząd z inicjatywy samego premiera Donalda Tuska zaczął walczyć z chuliganami na stadionach. Szybko okazało się, że zamiast z chuliganami będzie to walka z całym ruchem kibicowskim. Pozamykano stadiony, wysłano antyterrorystów do zatrzymywania kibiców podejrzanych głównie o wbiegnięcie na murawę boiska podczas meczu o Puchar Polski w Bydgoszczy. Kibice spontanicznie zaprotestowali przeciwko karaniu tysięcy miłośników piłki nożnej za wybryki kilkunastu zadymiarzy. Na legalnych manifestacjach kibiców pojawiły się hasła i transparenty antytuskowe.

REKLAMA

Jak doniosła „Rzeczpospolita”, 14 maja, podczas jednej z takich manifestacji we Wrocławiu, policjanci dostali rozkaz: „wyłapywać osoby trzymające transparenty obrażające premiera; pakować do więźniarek i przewozić na komisariaty”. Na pytanie policjantów, czyj to rozkaz, padło krótkie: „Nie wnikać”. Najwyraźniej informacja o planowanych zatrzymaniach przeciekła do kibiców, bo transparentów nie przynieśli, a jedynie skandowali antyrządowe hasła, a o skandujących rozkaz nic nie mówił, więc funkcjonariusze nie interweniowali. Ten „błąd” został jednak naprawiony trzy dni później.

Zakazane transparenty

17 maja kilkudziesięciu kibiców protestowało przed urzędem wojewódzkim w Białymstoku przeciwko zamknięciu stadionu Jagiellonii. Protest przebiegał spokojnie do czasu, kiedy sympatycy „Jagi” zaczęli skandować „Donald, matole, twój rząd obalą kibole!” – hasło, które stało się lejtmotywem kibicowskich protestów w całym kraju. W tej samej chwili obecny na miejscu zastępca komendanta białostockiej policji wydaje rozkaz: „Zatrzymujemy!”.

Policjanci w bojowym rynsztunku zatrzymali 43 kibiców; przewieziono ich na komisariat, gdzie otrzymali mandaty karne w wysokości od 500 do 1000 złotych. Na mandatach wypisano: „w dniu 17.05.2011 r. o godz. 16.00 w B-stoku przy ul. Mickiewicza 3 w miejscu publicznym okazał lekceważenie konstytucyjnym organom Rzeczpospolitej Polskiej poprzez wykrzykiwanie haseł z użyciem słów nieprzyzwoitych”.

Tak oto władza płynnie przeszła od walki z chuligaństwem do walki ze swoimi przeciwnikami, a skoro tak, to poszła za ciosem i w piątek, 20 maja, o 6.00 rano do Roberta Frycza, studenta z Tomaszowa Mazowieckiego prowadzącego satyryczny serwis o Bronisławie Komorowskim antykomor.pl, zapukali funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Zakazany antykomor

Funkcjonariusze zarekwirowali Fryczowi komputer i nośniki danych, przeszukano również jego piwnicę, zapewne w poszukiwaniu zawekowanych dowcipów. Mężczyznę poinformowano, że działania ABW są związane śledztwem w sprawie publicznego znieważenia prezydenta. Najście i rewizja skutecznie przestraszyły studenta, który postanowił zawiesić działalność serwisu.

Dzień później, podczas obchodów 90. rocznicy wybuchu III Powstania Śląskiego z udziałem prezydenta Komorowskiego na Górze Św. Anny, dwóch młodych ludzi, chcąc wyrazić swój sprzeciw dla działań ABW wobec Fryca, rozwinęło transparent: „Przyszła pora na ANTY-KOMORA. Wolność słowa jest niezdrowa!”. Nic nie krzyczeli, nie robili zamieszania, stali z boku. Zostali zatrzymani przez policję i przewiezieni na pobliski komisariat. Policjanci przez godzinę konsultowali się z prokuratorem, czy transparent obraża prezydenta, czy nie – ostatecznie prokurator uznał, że nie obraża, i mężczyzn zwolniono.

Z Kaczora to była polewka

Obserwując to wszystko, warto przypomnieć jak naśmiewano się z prezydenta Lecha Kaczyńskiego – każda, nawet najmniejsza jego wpadka była roztrząsana we wszystkich mediach od rana do wieczora. A ileż to było śmiechu, kiedy prokuratura ścigała bezdomnego Huberta H. za obrazę prezydenta; pan Hubert stał się wówczas gwiazdą mediów i męczennikiem męczennikiem wolnego słowa.

Pop-dziennikarze używali sobie, nazywając prezydenta np. „małym, głupim człowiekiem”, a wśród polityków do dobrego tonu należało „przywalenie” Kaczyńskiemu z grubej rury – Lech Wałęsa nazwał prezydenta „durniem”, Janusz Palikot „chamem” i „alkoholikiem”, o epitetach autorstwa Stefana Niesiołowskiego nie wspominając.

Moda na takie obrażanie nie przeminęła – ostatnio były rockman, obecnie znany z tego, że jest znany, Zbigniew Hołdys, nazwał Jarosława Kaczyńskiego „ch*jem”. Jednak do tych panów ani ABW, ani antyterroryści nie zapukali, nawet nikt ich nie wezwał na „przesłuchanie w sprawie”.

Oni nadawali ton, a gawiedź szczerzyła zęby na taki typ dyskursu politycznego. Internet pękał w szwach od różnych mniej lub bardziej wybrednych dowcipów o Kaczorach. Wówczas jednak „walka z kaczyzmem” na każdym froncie była uzasadniona, a dzisiaj przecież nie ma najmniejszych powodów, żeby śmiać się z władzy czy wznosić antyrządowe hasła.

Prawo i Sprawiedliwość próbuje politycznie rozegrać zarówno sprawę kibiców, jak i strony antykomor.pl, ale myliłby się ten, kto by stwierdził, że partia ta jest zwolennikiem wolności słowa – tzw. „monitoring internetu”, polegający na tym, że administratorzy stron donoszą na użytkowników obrażających polityków, to jeden z jej postulatów. Takie pomysły zawsze kończą się tak samo – walką z politycznymi przeciwnikami. Jednak trzeba przyznać, że za rządów Jarosława Kaczyńskiego nie nakładano mandatów na skandujących antyrządowe hasła ani nie posyłano ABW do domów żartujących z prezydenta internautów.

Strach pomyśleć, co przyniosą następne tygodnie, a pozostało ich ponad 20 do jesiennych wyborów. Nagła troska władzy o dobre imię konstytucyjnych organów Rzeczypospolitej wygląda na próbę zastraszenia jej krytyków, a ciąg zdarzeń sugeruje skoordynowaną akcję. Zatrzymani w Białymstoku kibice nie przyjęli mandatów i zapowiedzieli, że będą domagali się odszkodowań za bezprawne zatrzymania. Robert Frycz będzie domagał się zbadania swojej sprawy przez Prokuratora Generalnego i zwróci się o pomoc do Rzecznika Praw Obywatelskich. Niezależnie od dalszego rozwoju opisanych spraw efekt zastraszenia zostanie na pewno osiągnięty – zwykły kibic dwa razy się zastanowi, zanim pójdzie protestować; internauta zawaha się, zanim napisze antyrządowy żart; a w końcu większość z nich zrezygnuje z takich działań, bo po co sobie sprowadzać na głowę policję czy ABW.

Cudów Donalda Tuska jak nie było, tak nie ma, różne strachy na Lachy przestają być straszne – więc może premier postanowił, dla zachowania ciągłości władzy, zrezygnować z części propagandy na rzecz realnych działań podległych mu służb?

Inwigilacja ponad wszystko

W wydarzenia ubiegłego tygodnia idealnie wpasowała się Naczelna Rada Adwokacka, która poinformowała, że Polacy są najbardziej inwigilowani w UE: w Polsce aż 10 różnych służb (policja, agencja wywiadu, wywiad wojskowy, kontrwywiad wojskowy, żandarmeria wojskowa, wywiad skarbowy, straż graniczna, ABW, CBA, Służba Celna) jest uprawnionych do wglądu w dane abonentów telefonicznych i tylko w 2010 roku służby te korzystały ze swojego prawa ponad 1,3 mln razy. NRA zaapelowała o szybkie zmiany prawne w celu ochrony obywateli, ale kto by tam się spieszył – skoro służby tak często korzystają z naszych bilingów, to znaczy, że musi to być to znaczy, że musi to być im bardzo potrzebne. Polacy muszą się nauczyć mniej mówić, mniej pisać, a już na pewno nie powinni manifestować przeciw rządowi czy żartować z prezydenta.

Jak przekonuje nas prof. Krzysztof Rybiński, w kwestii zadłużania obecny rząd dorównuje samemu Gierkowi – wygląda na to, że także w kwestii wolności słowa władza postanowiła dogonić osiągnięcia PRL, a niewykluczone, że to drugie wynika z tego pierwszego.

Na koniec najważniejsze: po trzech tygodniach od meczu w Bydgoszczy zastosowano miesięczny areszt wobec jednego chuligana podejrzanego o kopnięcie operatorki TVN. Media doniosły o kilku bójkach, pobiciach i innych wybrykach chuligańskich dokonanych przez tzw. kiboli, ale wszystkie miały miejsce poza stadionami i nie w dniach meczów. W pierwszej połowie maja wzrosło poparcie dla premiera i partii rządzącej…

REKLAMA