Papierosy w Rosji. Palenie coraz bardziej szkodzi kieszeni

REKLAMA

Nudne życie w Sowietach urozmaicały odrobinę papierosy – szeregowi proletariusze dymili jak kominy kombinatów lub parowozy zdążające ku świetlanej przyszłości, palili również wybitni przywódcy bolszewiccy.

Lenin jako student uzależniony był od nikotyny, ale – według legendy rozpowszechnionej przez Michała Zoszczenkę – rzucił papierosy na prośbę matki, która okłamała przyszłego wodza proletariatu, że jego nałóg zbyt obciąża domowy budżet. W rzeczywistości papierosy były bardzo tanie, ale Maria Aleksandrowna, córka lekarza, wiedziała, jak bardzo szkodliwe jest palenie – „palacze kaszlą, tracą apetyt, chudną i chorują”. Lenin posłuchał mamy, a ponieważ miał żelazną wolę, nie palił już nigdy więcej, co pozwoliło mu w stosunkowo dobrej kondycji osiągnąć 52. rok życia, kiedy to powalił go pierwszy wylew. Stalin zaliczał się do nałogowych palaczy. Pewnego jesiennego wieczoru 1932 roku rzucił na przyjęciu w swoją żonę rozżarzonym papierosem; kilka godzin później Nadzieja Alliłujewa już nie żyła. Entuzjastą palenia nie był natomiast Michał Gorbaczow, z powodu promowania abstynencji przezwany „sekretarzem mineralnym”, ale on, jak wiadomo, uległ z kolei namiętności do pizzy.

REKLAMA

Mocno stresujące doświadczenia ostatniego stulecia sprawiły, że bez dymka w Rosji ani rusz, o czym zaświadcza masa okurków walających się na ulicach wschodnich miast, zwłaszcza w okolicach barów piwnych, przystanków oraz różnych urzędów państwowych.

Nikotyna i polityka

Przy głównej ulicy ałtajskiego Bijska mieszczą się zakłady tytoniowe, przezwane „Tabaczką” (nazwa ta rozciąga się na całą dzielnicę). W pobliżu fabryki tytoń szczypie w oczy niemożliwie. Czasami, przy silniejszym wietrze, chmury nikotynowych waporów docierają aż do hotelu „Centralnego”, położonego o dobre ćwierć kilometra dalej. Gdy pracownicy „Tabaczki” wsiadają do miejskich autobusów, w oczach pasażerów niezatrudnionych w przemyśle tytoniowym natychmiast pojawiają się łzy.

Wkrótce po zagarnięciu władzy bolszewicy utworzyli państwowy monopol tytoniowy, rabując dotychczasowym właścicielom ich fabryki, a nawet marki papierosów. Przez pewien czas produkowano jeszcze słynne „Tary-Bary”, ale zaczęły się pojawiać również produkty stosowniejsze dla ludu pracującego miast i wsi, na przykład „Taczanka” i „Papierosy Krasnoarmiejca”. Na koniec sowieckie papierosy stały się reklamą komunistycznych osiągnięć, bo taką przecież rolę spełniały „Metro” i powszechnie znane „Biełomorkanały”, których wielkim admiratorem był sam Stalin, a także – ale nieco później – wilk z popularnej rosyjskiej kreskówki. Kremlowscy propagandyści umieścili na nich mapę wybudowanych w czasach stalinowskich dróg wodnych europejskiej części ZSRS, zapewne pragnąc w ten sposób edukować klasę robotniczą.

Klasyczne „Biełomory” nie zmieniły wyglądu od ośmiu dziesięcioleci: składają się z tekturowego ustnika zakończonego bibułką z tytoniem. To jedne z najmocniejszych papierosów na świecie – każda sztuka zawiera dwa razy więcej nikotyny i cztery razy więcej substancji smolistych niż przeciętne „Marlboro”. Pojawiły się na rynku także „Biełomory” z filtrem, ale traktowane są jako perwersyjna ciekawostka. Prawdziwi koneserzy wolą tradycyjne „fajki” z kartonową tutką. Znalazły one uznanie nawet wśród niemieckich żołnierzy frontowych podczas II wojny światowej.

W epoce najlepszej sowieckiej prosperity w Moskwie pełną parą pracowało sześć zakładów tytoniowych, w ówczesnym Leningradzie – pięć, a szereg innych produkowało swoje wyroby w rozmaitych zakątkach Bolszewii. Znawcy cenili „Biełomory” pochodzący ze stołecznej fabryki „Jawa” i z bijskiej „Tabaczki”; mniejszym powodzeniem cieszył się ten sam gatunek wytwarzany w Północnej Stolicy albo w Grodnie. Spece od machorki posiadali duży autorytet. Dla Winstona Churchilla, który przybył na konferencję jałtańską, Rosjanie ściągnęli z frontu fachowca od produkcji cygar. Kto popróbował kiedyś rosyjskich papierosów, łatwo może sobie wyobrazić, że po wypaleniu zaserwowanych mu skrętów premier Wielkiej Brytanii mógł bez większego oporu ulec czarowi wąsatego gospodarza.

Cygarowa alternatywa?

Na wybór produktów tytoniowych w Rosji nie można narzekać. Każdy znajdzie tu coś dla siebie – młode dziewczyny cieniutkie i lekkie zachodnie papierosy, a zwolennicy czerwonej idei rodzime marki „Prima nostalgia” z portretami Lenina i Stalina. Problem polega na tym, że rosyjskie papierosy drożeją w tempie niebywałym.

Widywałem niegdyś Rosjan o uwędzonych twarzach, ćmiących „Biełomory” jednego za drugim. Dzisiaj oddawanie się takim przyjemnościom nie byłoby już takie proste. Jeszcze pięć lat temu paczka „Biełomorów” zawierająca 25 papierosów kosztowała równowartość 30 groszy. W tym roku jej cena dochodzi do 2 złotych, a zapewne będzie jeszcze wyższa.

Ministerstwo Finansów w Moskwie nie mogło przecież podczas dręczącego Rosję kryzysu zostawić w spokoju wielkiego rynku tytoniowego. Urzędnicy opracowali zatem plan systematycznego zwiększania akcyzy, tak aby cena papierosów osiągnęła w 2015 roku średni poziom europejski. Tymczasem zarobki, zwłaszcza na prowincji, pozostają oczywiście rosyjskie.

Wartość podatku akcyzowego od papierosów ma wzrosnąć w ciągu najbliższych czterech lat aż 11-krotnie! Naturalnie ta decyzja rządu, jak zresztą także wiele innych, zachwytu wśród poddanych Putina-Miedwiediewa nie wywołała. „Sam nie palę, ale ten trend przeraża” – skarżył się pewien internauta. „Dziś papierosy, jutro piwo, a pojutrze?…”.

Pomysł władz zdenerwował także Aleksandra, zatrudnionego jako dozorcę w ciepłowni bijskiej dzielnicy Internat. Podobno kiedy pełni dyżur, przełożeni nie mają większego problemu ze zlokalizowaniem go w dość rozległym bądź co bądź obiekcie. Wystarczy powęszyć – Aleksander, który palił już chyba w pieluchach, dorobił się bowiem charakterystycznego bukietu: wszystkie jego ubrania, skóra, mięśnie, a zapewne także szkielet, na wskroś przeniknięte są tak zwanym pieriegarem. Na wieść o czekających palaczy ciężkich próbach wyjął on z ust nieodłącznego peta i przyjrzał mu się uważnie, głęboko nad czymś rozmyślając. – Taaak – powiedział wreszcie. – Trzeba będzie chyba przejść na cygara…

REKLAMA