Warszawa czyli Polska pod rządami Platformy Obywatelskiej w pigułce

REKLAMA

Druga kadencja Hanny Gronkiewicz-Waltz na fotelu prezydenta Warszawy miała być, zgodnie z jej hasłem wyborczym, dalszym ciągiem zmian na lepsze. Minęło właśnie pół roku od wyborów samorządowych i lepszego nie widać, chyba że za takowe uznamy podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej oraz opłat za wodę, wywóz śmieci i użytkowanie wieczyste.

Podwyższanie opłat w stolicy zaczęło się tuż po wygranych przez Platformę Obywatelską wyborach samorządowych w listopadzie 2010 roku. Już w grudniu kilka tysięcy Warszawiaków otrzymało informację o podwyżce opłat za użytkowanie wieczyste gruntów. Wzrost jest bardzo drastyczny – niekiedy dochodzi nawet do 2000%. Samorządowcy tłumaczą podwyżkę zaniechaniami z lat poprzednich – od 18 lat w Warszawie nie było zmian w opłatach z tytułu użytkowania gruntów, a ceny w tym czasie poszybowały ostro w górę. Jednak taktyka jednorazowego nadrabiania wieloletnich zaległości budzi wątpliwości i protesty mieszkańców. „Na szybko” można przestawić jadłospis z szynki na parówki, ale sprawy mieszkaniowe planuje i realizuje się zazwyczaj dłużej. Gdyby podwyżka została rozłożona np. na czas trwania kadencji samorządowców, wówczas ludzie, których nie stać na mieszkanie czy lokale gospodarcze, mieliby czas na zaplanowanie swoich wydatków i poszukanie tańszych lokali. Oczywiste jest, że nie każdy musi mieszkać w centrum Warszawy, szczególnie ten, kogo na to nie stać, ale zrzucanie na mieszkańców i przedsiębiorców kosztów winy za zaniedbania samorządu nie jest postępowaniem uczciwym.

REKLAMA

Do tej pory miasto jakoś radziło sobie bez podwyżki, więc nie ma powodów, dla których musi ona nastąpić tak nagle. Skutki będą takie, że wielu przedsiębiorców po prostu będzie zmuszonych do zamknięcia działalności oraz będzie coraz więcej zaległości w opłatach za użytkowanie gruntów ze strony mieszkańców.

O tym, że podwyżki można rozłożyć na dłuższy okres, przekonaliśmy się na ostatniej majowej sesji Rady Warszawy, która była sesją podwyżkową. Wzrost cen biletów komunikacji miejskiej rozłożono na trzy lata. Ceny za przejazd w Warszawie wzrosną prawie dwukrotnie do 2014 roku. Pierwsza podwyżka wejdzie w życie już 16 sierpnia bieżącego roku – za obecnie kosztujący 2,80 zł bilet jednorazowy zapłacimy 3,60 zł a docelowo w 2014 roku – 4,80 zł. Tłumaczenie samorządowców PO jest identyczne jak w przypadku opłat za grunty – od lat nie było podwyżki, a ceny wzrosły. Jednak w kwestii biletów pomyślano o stopniowym wzroście cen – dlaczego nie uczyniono podobnie w kwestii użytkowania wieczystego, nie wiadomo.

Na tej samej sesji podwyższono również opłaty za wodę – z 3,33 zł za metr sześcienny do 4,32 zł – i odprowadzanie ścieków – z 4,34 zł do 5,65 zł. Te podwyżki tłumaczono niezbędnymi inwestycjami w infrastrukturę.

W najbliższym czasie zostaną wprowadzone również wysokie opłaty za żłobki – do 1200 zł miesięcznie, co wynika z nowej ustawy o żłobkach, przegłosowanej zgodnie przez wszystkie kluby sejmowe na początku roku.

Jak wynika z obliczeń „Życia Warszawy”, ci, których obejmą wszystkie te podwyżki, zapłacą nawet o 16 tys. zł więcej. Warszawiacy coraz bardziej słono płacą, a co mają w zamian? W zamian stołeczny ratusz nie znalazł miejsca w przedszkolach dla ponad tysiąca dzieci; obcięto tegoroczne wydatki na budowę drugiej linii metra z 1,3 mld do 1 mld zł, co według opozycji stanowi zagrożenie dla realizacji projektu w terminie; obcięto dziesiątki zaplanowanych remontów dróg i szpitali, a właścicielom kiosków i straganów podwyższono o 80% opłaty za zajęcie pasa drogowego na cele handlowe. Tak miasto próbuje łatać dziurę w budżecie. Już dziś wiadomo, że to się nie uda – Warszawa przekroczy żądany przez Ministerstwo Finansów poziom deficytu. Zabraknie prawie 300 mln zł.

Swoistym pomnikiem prezydencji Hanny Gronkiewicz-Waltz staje się nowy barak zbudowany w miejscu dawnych Kupieckich Domów Towarowych. Dwa lata temu zlikwidowano budynek KDT, który przynosił miastu około 5 mln zł rocznie z tytułu dzierżawy gruntu, tłumacząc wszem i wobec, że utrudniałby on powstanie Muzeum Sztuki Nowoczesnej, budowę drugiej linii metra, a przede wszystkim jest nieestetyczny i szpeci ten jakże piękny zakątek Warszawy.

Z aktualnych planów finansowych miasta wynika, że jeszcze wiele lat poczekamy, zanim zostanie wbita łopata pod budowę muzeum; zabudowa w tym miejscu również przestała przeszkadzać budowie metra ponieważ właśnie postawiono tam szpetny barak, nazwany spontanicznie przez Warszawiaków „stodołą”, w którym mieścić się będą biura budowniczych podziemnej kolejki. Zamiast przynoszącej dochody i zatrudniającej setki osób hali KDT, warszawianie teraz płacą za brzydki barak. Taka stołeczna ekonomika.

W poprzedniej kadencji samorządowej prywatyzacja w Warszawie praktycznie zamarła. Teraz mówi się o prywatyzacji Stołecznego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej, ale jak ostatecznie ten proces się zakończy, nadal nie wiadomo. Urzędnicy warszawskiego ratusza kosztują mieszkańców ponad 600 mln zł rocznie; kiedy Hanna Gronkiewicz-Waltz obejmowała stanowisko w 2007 roku, był to wydatek 450 mln zł. Jednak tu cięć nie będzie.

REKLAMA