Chińska ekspansja terytorialna. Bizantyjskie zapędy Państwa Środka

REKLAMA

Długofalowy plan odbudowy potęgi Chin i ponowne uczynienie z nich Państwa Środka upodabnia je nieco do dawnego Bizancjum. Na pierwszy rzut oka wydaje się to karkołomną koncepcją, jeśli jednak spojrzymy na kilka elementów polityki zagranicznej obu mocarstw, porównanie to okaże się w pełni uzasadnione.

W ciągu tysiąca lat swojej historii Bizancjum prowadziło niemal nieustanne wojny. W większości były to wojny obronne, te agresywne miały zaś bardzo specyficzny charakter, były to bowiem swoiste rekonkwisty, mające na celu odzyskanie terytoriów wchodzących niegdyś w skład Cesarstwa Rzymskiego. Tak samo obecnie Chiny zgłaszają pretensje jedynie do ziem, które kiedyś były podporządkowane Synowi Niebios, czyli chińskiemu cesarzowi dynastii Qing. W ciągu ostatnich 2 tysięcy lat Chiny wielokrotnie zmieniały swoje granice, więc i ich roszczenia mogą robić wrażenie. Jednak jedynym większym obszarem, do którego Chiny stale zgłaszają pretensje i o który stoczyły nawet wojnę, jest rosyjski Daleki Wschód.

REKLAMA

Strefa Azji Środkowej

Niewątpliwie rejony sporów ChRL z sąsiadami, które wywołują największe zainteresowanie mediów, znajdują się w strefie Pacyfiku. Pekin skwapliwie z tego korzysta i największe sukcesy odnosi, unikając medialnego zgiełku, z drugiej strony swego władztwa – w Azji Środkowej. Co więcej, nie są to wyłącznie sukcesy gospodarcze – jak w Turkmenistanie i Uzbekistanie – ale również aneksje terytorialne. Na przykład w Tadżykistanie.

Na początku bieżącego roku parlament w Duszanbe ratyfikował porozumienie, na mocy którego scedowano na rzecz ChRL około 1100 km² w Pamirze, co stanowi prawie 1% powierzchni tego środkowoazjatyckiego kraju. Ku oburzeniu ludności tadżycki rząd ogłosił to sukcesem podkreślając, że Chińczycy pierwotnie domagali się 28 tysięcy km². Niewyjaśnioną kwestią pozostaje, co Tadżykistan otrzymał w zamian. Zdaniem dyrektora tadżyckiego Prezydenckiego Centrum Studiów Strategicznych, Szuchroba Szaripowa, był to ostatni moment na podjęcie takiej decyzji, gdyż inaczej „Tadżykistan nie byłby w stanie wytrzymać presji ze strony potężnego sąsiada”. Co więcej, jego zdaniem, udało się zapewnić stabilne stosunki z ChRL.

Inną kwestią pozostaje pytanie, po co Chinom 1100 km² nagich skał gdzieś w Pamirze. Według Duszanbe, na scedowanych terenach nie ma żadnych złóż surowców. Jeżeli rzeczywiście nic tam nie ma, to czemu Chińczycy tak naciskali i mieli naciskać jeszcze bardziej? Decydenci z KPCh to ludzie pragmatyczni – to, że jakiś lokalny przywódca klanowy kilka czy kilkanaście wieków temu uznał zwierzchnictwo cesarza, nie stanowi chyba dla nich powodu, aby zgłaszać roszczenia do tego terytorium? To nie są też czasy Mao, żeby domagać się korekty granic pobieżnie wytyczonych w XIX wieku. Prawie na pewno chodzi tutaj o złoża surowców, których wartość ma być równa wartości dotychczasowych chińskich inwestycji w Tadżykistanie (wycenianych na 4 miliardy $). Inną sprawą jest opłacalność eksploatacji złóż położonych ponad 4000 m n.p.m., ale głód energetyczny Chin zmusza je do podjęcia takich wyzwań i być może niedługo Państwo Środka będzie musiało szukać energii nawet na Mount Evereście lub w kosmosie.

Ujgurski Region Autonomiczny

Podpisanie ugody wywołało bardzo negatywny odzew tadżyckiego społeczeństwa, pogłębiony dodatkowo wiadomością o wydzierżawieniu Chińczykom 2 tys. hektarów gruntów rolnych, gdzie ma pracować od 1,5 tys. do 2 tys. chińskich rolników. Co ciekawe, oficjalnym dzierżawcą będzie nie ChRL, lecz Ujgurski Region Autonomiczny (Xinjiang Weiwuer). Zaledwie 7% powierzchni Tadżykistanu nadaje się pod uprawy. W tej sytuacji wiadomość o wydzierżawieniu ziemi obcokrajowcom musi być bardzo niepopularna. Kolejnym problemem jest bezrobocie. Wprawdzie wynosiło ono, wg danych z 2008 roku, jedynie 2,3%, jest to jednak zasługą emigracji zarobkowej do Rosji. W wyniku tej emigracji powstaję błędne koło, wyjeżdżają bowiem zwłaszcza ludzie ze wsi i sporo ziemi leży odłogiem. Z tego właśnie powodu tadżyckie władze zdecydowały się wydzierżawić grunty Chińczykom. Jednak zdaniem zwykłych Tadżyków, efektem będzie jedynie zwiększenie się tempa migracji. Obawy miejscowej ludności wywołują też chińscy kupcy. Ich liczba nie przekracza na razie kilkuset, jednak pojawienie się dużej grupy chińskich rolników doprowadzi, zdaniem wielu Tadżyków, do wzmożonego napływu kupców z Państwa Środka, którzy mając wsparcie Pekinu, będą mogli stosować dumping i poważnie zaszkodzą tadżyckim handlarzom. Na marginesie trzeba zauważyć, że Rosjanie reagują podobnie niechętnie na napływ tadżyckich kupców.

Przyjaciel Nazarbajew

Głównym obiektem zainteresowania ChRL w Azji Środkowej jest jednak Kazachstan. Hu Jintao odwiedzał ten kraj w grudniu 2009, a następnie w czerwcu 2010 roku. Prezydent Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew był podejmowany w Pekinie w lutym br. Jak na spotkania pomiędzy głowami państw to nieprawdopodobna częstotliwość. Hu Jintao ogłosił, że wzajemne stosunki będą budowane pod znakiem „strategicznego partnerstwa, długoterminowej stabilności, dobrosąsiedzkiej przyjaźni oraz współpracy na zasadach wygrana-wygrana”. Obecnie współpraca chińsko-kazachska dotyczy przede wszystkim eksploatacji złóż ropy i gazu ziemnego, a następnie przesyłu tych surowców do Chin, jednakże w trakcie ostatniej wizyty Nazarbajewa w Pekinie pojawiły się bardzo interesujące pogłoski.

Wedle niepotwierdzonych informacji, Nazarbajew miał podpisać umowę o wydzierżawieniu Chinom 1 miliona hektarów ziemi na 99 lat. Wiadomość została podana przez byłego zięcia Nazarbajewa, Rachata Alijewa, który w wyniku konfliktu z teściem przebywa na „dobrowolnym wygnaniu” w Europie. Z tej racji wszelkie informacje podawane przez Alijewa są traktowane bardzo ostrożnie. Co więcej, w tym przypadku Alijew nie był w stanie przedstawić żadnych dowodów na potwierdzenie swoich sensacyjnych doniesień. Kazachskie władze zdecydowały się je zdementować dopiero pod naciskiem opozycji. Podobnie jak w Tadżykistanie, wydzierżawione ziemie miałyby być użytkowane przez chińskich rolników.

Propozycje dzierżawy padły ze strony Chińczyków już pod koniec 2009 roku. Pozytywna reakcja ze strony Nazarbajewa doprowadziła do protestów i demonstracji trwających kilka tygodni. Całą sprawę skrzętnie zamieciono następnie pod dywan w oczekiwaniu na lepsze czasy. Niewykluczone więc, że w lutym w Pekinie Hu i Nazarbajew faktycznie rozważali, czy lepsze czasy już nastały lub jak załatwić całą sprawę po cichu.

Tworzenie diaspory

Skąd wzięło się tak duże zainteresowanie Pekinu gruntami rolnymi? Wbrew pozorom areał ziem uprawnych w Chinach jest ograniczony, a liczba ludności stale rośnie. W tej sytuacji dzierżawa leżących za miedzą środkowoazjatyckich stepów, które są bardzo słabo zaludnione, rozwiązuje jednocześnie kilka problemów. Po pierwsze – pozwala wyekspediować za granicę pewną liczbę chińskich rolników, redukując przeludnienie na wsi oraz gwarantując pewne dostawy żywności. Za rolnikami podążą handlarze, a tym samym powstanie silna diaspora, która zwiększy wpływy Państwa Środka w regionie. Rozszerzenie własnych wpływów przy jednoczesnej szansie na zapewnienie stabilności wewnątrz kraju jest dla KPCh grą wartą świeczki i jest bardziej niż pewne, że władze wykorzystają każdą szanse na utrzymanie spokoju w Chinach. Nawet jeżeli pociągnie to za sobą oskarżenia (np. Intelligence Online) o „zorganizowaną aneksję obszarów strategicznych”.

REKLAMA