Zielony protekcjonizm przyczyną wzrostu cen żywności

REKLAMA

Ceny na rynku żywności będą rosły za sprawą nowej fali „zielonego protekcjonizmu” – prognozuje Instytut Globalizacji. Wzrost cen żywności jest proporcjonalny do wszelkich form protekcjonizmu. W ciągu roku najbogatsze kraje z Grupy G20 wprowadzają ok. 30 nowych barier ograniczających wolny handel. Największym programem ograniczającym konkurencję na rynku żywności pozostaje Wspólna Polityka Rolna, której budżet wyniósł 43,8 mld euro w 2010 r., pochłaniając ponad 30 proc. wydatków w całej unii!

Według Instytutu Globalizacji „zielony protekcjonizm” – wprowadzanie tylnymi drzwiami barier dla wolnego handlu pod pozorem troski o środowisko naturalne – będzie skutkował dalszym wzrostem cen żywności. Efektem będzie większy głód w krajach najuboższych, które są najbardziej wrażliwe na wzrosty cen.

REKLAMA

– Co 13 minut na świecie umiera człowiek z powodu barier ograniczających wolny handel. Każdy wzrost produktu krajowego brutto krajów Czarnej Afryki tylko o 1 proc. pozwoliłby na wyciągnięcie z klęski głodu 150 mln ludzi – przypomina dr Tomasz Teluk, prezes Instytutu Globalizacji i publicysta NCZ! – Zamiast wprowadzać nowe ograniczenia, UE powinna pozwolić najuboższym sprzedawać tanią importowaną żywność na swoich rynkach – dodaje.

Według Instytutu, takie działanie przyczyniłoby się do rozwiązania problemów cywilizacyjnych związanych z biedą w krajach Trzeciego Świata, w większym stopniu niż międzynarodowa pomoc humanitarna.

Tymczasem UE planuje po raz kolejny uszczelnienie swojego rynku żywności. Przymusowe informacje ekologiczne, mające znaleźć się na etykietach produktów spożywczych, posłużą do dyskryminacji towarów importowanych.

– Wiele tanich produktów spoza UE znajdzie się poza dotychczasowymi kanałami dystrybucji. Dla producentów drukowanie dodatkowych informacji na etykietach oznacza wzrost kosztów produkcji. A większe koszty produkcji to wyższe ceny żywności – tłumaczy Tomasz Teluk.

Według Instytutu Globalizacji nowa inicjatywa ze strony mniejszości europejskich parlamentarzystów, reprezentujących skrajne poglądy lewicowe i ekologiczne, ma charakter ideologiczny i nie wniesie żadnych korzyści dla konsumentów i rynków.

W aspekcie zbliżającej się prezydencji naszego kraju w strukturach unijnych, Polska powinna sprzeciwić się projektom ekologistów. Unia Europejska nie powinna stwarzać takich regulacji, które mają wpływać na decyzje konsumenckie z pozycji ideologicznych.

REKLAMA