Michalkiewicz w „hollywoodzkim kinie”. Nasz redaktor znów oskarżony o antysemityzm

REKLAMA

Z małej chmury duży deszcz. Po raz kolejny Stanisław Michalkiewicz został oskarżony o antysemityzm. Tym razem za sprawą wstępu do książki.

Z końcem sierpnia ukazała się książka „Nieznana wojna. Hollywood przeciwko Polsce. 1939-45” autorstwa Mieczysława Biskupskiego, amerykańskiego historyka polskiego pochodzenia. Opisuje ona nieznany epizod z czasów wojny, kiedy amerykański przemysł filmowy w bezpardonowy sposób atakował Polskę i Polaków. Wstęp do wydania polskiego został napisany przez Stanisława Michalkiewicza. Książka została zauważona dość szybko, zwłaszcza przez media liberalne. Wstęp do książki został przyjęty dość negatywnie. Rozpoczęła się fala ataków.

REKLAMA

Pierwszy przypuścił red. Michał Oleszczyk z Tygodnika Powszechnego oskarżając autora wstępu o „jadowity i bezwstydny antysemityzm”, szerzenie stereotypów oraz uznawanie Protokołów Mędrców Syjonu za autentyczne itp. Uznał też, że wstęp Michalkiewicza został umieszczony samowolnie, bez zgody autora. Kolejny atak przypuściła Gazeta Wyborcza, podkreślając że książka jest dobra jednak Michalkiewicz – zły. Gazeta poleciła czytelnikom wyrywanie jego wstępu!

O poprosiliśmy o skomentowanie sprawy przez red. Michalkiewicza oraz wydawcę książki – Jana Fijora.

Stanisław Michalkiewicz: Nie traktowałbym tego, jako jakichś „ataków”, czy „nagonki” na mnie.  Wydaje mi się, że pan Michał Oleszczyk chce tylko dać dowód swojej czujności i gorliwości, zapewne licząc na to, że zostanie zauważony i następnie – kto wie – może nawet awansowany do rangi autorytetu moralnego? Niech mu tam będzie na zdrowie tym bardziej, że w ten sposób zrobił książce reklamę. Wprawdzie „Tygodnik Powszechny” jest dzisiaj pismem niszowym, ale jest kryzys i nie wypada grymasić. Pan Oleszczyk krytykuje mnie za „bezwstydny i jadowity antysemityzm”. Widocznie dla czegoś uważa, że antysemityzm powinien być wstydliwy i aksamitny. Bóg z nim; w jego wieku też pewnie bym się pilnował, żeby broń Boże nikomu ważnemu się nie narazić. Znacznie ciekawsza jest jego opinia, jakobym we wstępie upchnął wielką ilość „stereotypów i potwarzy”. Chodzi mu zwłaszcza o sugestię, iż kultura żydowska charakteryzuje się szczególną skłonnością do fałszowania i mitologizowania prawdy historycznej. Nie wiem, dlaczego traktuje tę opinię, jako „potwarz”, skoro w tym samym zdaniu zarzuca mi, że nie napisałem, iż jest to właściwość typowa dla wszystkich kultur. Ta metoda przypomina mi czasy stalinowskie, kiedy to – żeby coś zauważyć – trzeba było na wszelki wypadek asekurować się cytatami z Lenina lub Stalina. Wracając do meritum warto zwrócić uwagę, że pan Oleszczyk w gruncie rzeczy zgadza się ze mną, a tylko ma pretensję, że ograniczyłem swoje spostrzeżenia do kultury żydowskiej. Wyjaśniam tedy, że ograniczyłem, bo przedmiotem mojego zainteresowania nie były w tym momencie wszystkie kultury, tylko ta jedna. Nawiasem mówiąc, rozbawił mnie uwagą, że „ciekawe”, co bym powiedział na równie zdroworozsądkową analizę niepokalanego poczęcia.

Wychodząc naprzeciw ciekawości pana Oleszczyka pragnę zwrócić jego uwagę, że chyba nie wie, co oznacza niepokalane poczęcie. Najwyraźniej myśli, że chodzi o sposób, w jaki Maria poczęła Jezusa – tymczasem niepokalane poczęcie oznacza tylko tyle, że Maria nie była obciążona grzechem pierworodnym. Dla człowieka wierzącego w Boga niepokalane poczęcie nie przedstawia żadnych trudności intelektualnych, bo immunizowanie jakiegoś człowieka od grzechu pierworodnego nie powinno dla Boga Wszechmogącego stanowić jakiegoś problemu. Tymczasem biblijne opowieści o plagach, rozstąpieniu się wód Morza Czerwonego i tak dalej, dotyczą zjawisk przyrodniczych, podobnie jak ucieczka z Egiptu – wydarzeń historycznych, które nie tylko można, ale nawet wypada krytycznie weryfikować, posługując się m.in. zdrowym rozsądkiem. Oczywiście domyślam się, że wśród współczesnych naukowców, zwłaszcza zatroskanych o swoją karierę, liczba tematów tabu narasta w postępie geometrycznym, ale ja należę do zupełnie innej generacji i tematów tabu nie uznaję.

Na koniec wdzięczny jestem panu Oleszczykowi za zachętę do kupowania znakomitej książki prof. Biskupskiego, nawet, jeśli radzi kupującym, żeby wycięli z niej kartki z moim wstępem. Nawiasem mówiąc, jest to zalecenie prawie identyczne z tym, jakie redakcja Wielkiej Encyklopedii sowieckiej skierowała do swoich subskrybentów, przysyłając im po zamordowaniu Wawrzyńca Berii nową stronę z hasłem na literę „B” oraz zalecając wycięcie dawnej strony i wklejenie nowej. Znawcy Związku Radzieckiego twierdzili, że w ZSRR wszyscy dokładnie tak zrobią. Ciekawe, zatem, ilu nabywców książki prof. Biskupskiego zastosuje się do rady pana Oleszczyka. To byłby nawet niezły sprawdzian postępów tzw. świadomej dyscypliny w naszym nieszczęśliwym kraju… (Michalkiewicz)

Jan Fijor: Dowiedziałem się od autora, już po wydaniu książki, ze w Pan Michalkiewicz ma „etykietę antysemity”. W związku z tym był niezadowolony z tego, ze właśnie Michalkiewicza wybrałem na autora wstępu. Wyjaśniłem wiec, że znam Stanisława od lat i nigdy nie dopatrzyłem się w jego zachowaniu antysemityzmu, a wybrałem go, bo świetnie pisze i jest człowiekiem uczciwym intelektualnie. Autor podziękował, trochę ponarzekał, ale wydało mi się, że jest przekonany. Widocznie po interwencji dziennikarz Tygodnika Powszechnego, któremu tekst Michalkiewicza nie spodobał się, o czym powiadomił autora, p. Biskupski wpadł w panikę i zaczął współpracować z dziennikarzem „Tygodnika Powszechnego” w tropieniu spisku przeciwko jego książce. W jego mniemaniu bronił siebie przed zarzutem antysemityzmu. Tymczasem nie stało się nic. Środowisko Hollywood jest mocno żydowskie, lecz stwierdzenie tego faktu nie oznacza antysemityzmu, a raczej uznanie, podziw i może zazdrość dla talentów artystycznych Żydów, i to głównie Żydów pochodzących z Polski.

Wydałem już ponad 110 książek i nigdy nikogo nie pytałem o zgodę na dołączenie do książki wstępu. Kilka razy prosiłem oto autorów, w większości pisałem sam lub prosiłem innych. Staram się, żeby wstępy były oryginalne, dobrze napisane, żeby zachęciły do przeczytania książki. Tym bardziej, gdy książka – tak jak „Nieznana wojna. Hollywood przeciwko Polsce” Biskupskiego – jest sama w sobie świetna. Tylko tyle. Chciałem, aby wstęp napisał red. Krzysztof Kłopotowski, który zna się na filmie, na Hollywood, wiele lat mieszkał w USA. Niestety przez kilka miesięcy nie udało mi się go namierzyć. Drugim na mojej liście był Stanisław Michalkiewicz. Tymczasem dziennikarz Tygodnika Powszechnego uznał, że czytelnicy to banda ciemniaków, którzy nie maja własnego zdania i muszą wpaść w pułapkę michalkiewiczowego „antysemityzmu”. Obraził inteligencje tych ludzi, nas samych, a przy okazji zrobił niezłą zadymę. Być może chciał się w ten sposób wylansować? (Fijor)

Epilog całej sprawy jest dość standardowy. Autor książki miał przyjechać do Polski i wziąć udział w promocji. Wszystko było już uzgodnione, jednak pod naciskiem lewicowych mediów ostatecznie odmówił przyjazdu. Pokazuje to tylko, że oskarżenie o antysemityzm jest cały czas dość potężną bronią w arsenale poprawnych politycznie mediów…

Książkę można kupić tutaj (sklep-niezalezna.pl)

REKLAMA