Golizna i chucpa Kurnika

REKLAMA

Zagraniczny artysta-zbereźnik Spencer Tunack miał czelność wciągnąć Kurnik na listę krajów gdzie fotografował rozebrane tłumy ekshibicjonistów, a tropikalni Żydzi – niewyżyci zboczeńcy ochoczo zrzucili majtki umożliwiając Tunackowi uwiecznienie ich golizny. Tylu obrzezanych panów kamera Tunacka jeszcze nie widziała.

Dzieło Tunacka nie po raz pierwszy pokazało grupy nagich Żydów i nagich Żydówek. Podobne fotografie można obejrzeć w Muzeum Yad Vaszem w Jerozolimie, gdzie w charakterze eksponatów dokumentujących Zagładę powieszono na ścianach dzieła niemieckich zbrodniarzy, którzy z zamiłowaniem fotografowali rozebrane ofiary przed wpędzeniem tychże do komór gazowych.

REKLAMA

Zdawałoby się, że elementarna przyzwoitość wobec niedoholokaustowanych Żydów, dożywających swoich dni w zepsutym do cna Kurniku, powinna była dyktować Judenratowi Sztejtla wyperswadowanie skandalizującemu artyście by szukał modeli gdzie indziej. Zbyt wielu obywateli syjonistycznego zaścianka narodowego wspomina bowiem swoich najbliższych, fotografowanych nago przed śmiercią przez Tunacków w mundurach SS. Ale syjonistyczny Judenrat Sztejtla, czuły omnam (wprawdzie) na Zagładę, którą eksploatuje, wykazał się raz jeszcze znieczulicą.

Goła prawda Kurnika

Zostawmy Judenrat i ponure asocjacje holokaustowe na rzecz miejscowych degeneratów, którzy na prośbę Tunacka nie tylko udali się nad Morze Martwe, gdzie z entuzjazmem zrzucili odzienie, ale też ukradkiem fotografowali kompanów zbiorowego streap-teasu. W rezultacie kurnikowy Internet powoduje odruchy wymiotne pękając od zdjęć męskich i damskich narządów płciowych. To nawet nie pornografia, ale cuchnące szambo, przy którym trudno pismakowi „NCz!” zachować dumę z paszportu Kurnika tudzież ciepłe uczucie wobec Sztejtla i jego mieszkańców.

Tacy sami

Pismak „NCz!” dokonał odkrycia, że poza językiem i kierunkiem stawiania liter, mało co dzieli szpalty „Gazety Wyborczej” od hebrajskich gazet (trzech ewidentnych brukowców i „opiniodawczej” „Haaretz”, zaczynającej sięgać bruku). Tu i tam kolegia redakcyjne decydują o czym trzeba powiadomić czytelników (w Warszawie Polaków, w Tel Awiwie Żydów), a co lepiej przemilczeć. Mało gdzie jeszcze przetrwały podobne zwyczaje, przynależne do odesłanych do lamusa niegdysiejszych ustrojów kłamstwa i ucisku.

W Kurniku nie nagłaśniano np., że Sąd Okręgowy w Tel Awiwie przyznał czołowemu hebrajskiemu pisarzowi Joramowi Kaniukowi prawo zrezygnowania z przynależności do religii mojżeszowej! Także trubadurzy Michnika, najpewniej idąc śladem hebrajskich tabloidów i podążającej za nimi „Haaretz”, „gazety myślących Żydów” nie pisnęli w „Gazecie Wyborczej” o Kaniuku!

Tu i tam życzliwe syjonizmowi media zgodnie wyciszają zwycięstwo sądowe Kaniuka. Czyżby w obawie, że za Kaniukiem pójdą inni? W Kurniku i w żydowskich Gminach Wyznaniowych w galucie?

Zemsta na wnuku

Kaniuk, (81), weteran Wojny Wyzwoleńczej, wybitny pisarz, patriota i moralista poczuł się obrażony, kiedy Ministerstwo Spraw Wewnętrznych syjonistycznego Sztejtla, podległe zgodnie z tradycją rasistowskim partiom religijnym, niegdyś Mafdalowi, obecnie Szaasowi ministra Liszaja, wpisało do metryki nowo narodzonego wnuka Jorama Kaniuka obelżywe (tutaj) określenie hoser daat (bezwyznaniowy). Powód: pół wieku temu Joram Kaniuk wrócił ze Stanów Zjednoczonych z żoną Amerykanką, gojką wg miejscowej terminologii, który to pogardliwy (tutaj) status odziedziczyła po mamie córka Kaniuków, a po córce – niemowlę płci męskiej. „Wpiszcie także hoser daat do mojego dowodu osobistego!” – zażądał Joram Kaniuk.

Kurnikowe MSW odrzuciło możliwość skreślenia Kaniuka z listy mojżeszowych Żydów, ale przegrało w sądzie, o czym milczą syjonistyczne media, by precedens Kaniuka nie skusił wielotysięcznej rzeszy pełnowartościowych obywateli ożenionych z „gojkami”. Masowe rezygnacje z żydostwa zapoczątkowałyby wojnę domową z kwijat datit (naciskiem rabinów), objawiającym się w terrorze Sądów Rabinackich, w super-świętości soboty, narzuconej tropikalnym Żydom w postaci wstrzymania komunikacji, zakazu działalności rozrywkowej i zamknięciu sklepów aż do końca soboty. Wojna światopoglądowa z dosami (ortodoksami) mogłaby wprowadzić niekorzystne zamieszanie przed wyborami, wzmacniając opozycję siłami partii religijnych, zasiadających dotąd we wszystkich syjonistycznych Judenratach, od Ben Guriona po Netanjahu.

Obama in, Clinton out

Hebrajskie media odnotowały z satysfakcją, że prezydent Barack Hussein Obama przekazał Kurnikowi ciepłe życzenia z okazji Nowego Żydowskiego Roku nr 5772, kończąc wypowiedź w języku tropikalnych Żydów: Szana Towa (Dobrego Roku). Kurnikowy żydostan pokochał nagle Obamę za dwa hebrajskie słowa, jak po śmierci premiera Rabina nasładzał się do łez i jeszcze trochę pamiętnym, clintonowym Szalom Hawer (żegnaj przyjacielu).

Aktualnie tenże uczuciowy Wiluś Clinton znalazł się na indeksie żydostanu i jego tabloidów za bezczelną krytykę Benjamina Netanjahu. Szczególnie znęca się nad Wilusiem darmogazeta „Kurnik Dzisiaj”, założona i finansowana przez żydowskiego multimilionera z Ameryki, Sheldona Adelsona, opętanego miłością do Netanjahu. Pismacy produkujący się w szmatławcu Adelsona wypominają Wilusiowi romans z Lewiński, mijanie się z prawdą i tłumaczą jego stan zdrowia karą Bożą

Adelson jest w Kurniku nietykalny. Kiedy komercjalny, 10 Program hebrajskiej TV wyemitował donos filmowy, prześwietlający interesy miliardera i mroczne tajemnice jego bajecznej fortuny, (oszustwa, koneksje polityczne, szantaże), Adelson mi jad (bez zwłoki) nakazał telewizji by go przeprosiła i nawet osobiście napisał wysoce upokarzający tekst przeprosin (siebie samego), („Skleciliśmy obelżywy program bez przeprowadzenia dokumentacji i zapoznania się z faktami, przepraszamy p. Adelsona za pożałowania godny incydent”, itd.) Po odczytaniu na plaźmie bezprecedensowego tekstu przeprosin – autorzy programu podali się do dymisji.

Krezus Adelson mógł rzucić na kolana telewizję dzięki kontaktom biznesowych z innym multibogaczem, Ronaldem Lauderem, trzymającym samodzielnie na garnuszku robiący bokami 10 Program TV. Żydostan przeprosiny przyjął ze zrozumieniem, bez utyskiwania na forach internetowych, bo gdyby w imię solidarności z Adelsonem Lauder przerwałby wykładanie milionów – 750 pracowników „dziesiątki” znalazłoby się na bruku, a na plaźmie Kurnika pozostałby tylko nudny 2 Program i jeszcze nudniejsza telewizja państwowa, nadająca swoje patriotyczne bzdety z Jerozolimy.

Adelson upokorzył także upadający tabloid „Maariw”, wynajmując jego drukarnię, dzięki czemu „Maariw”, którego poczytność znalazła się na równi pochyłej z winy adelsonowego, bezpłatnego „Kurnika Dzisiaj” – posłusznie drukuje organ Adelsona.

Casus Maxwell

– Sprawiedliwości stało się zadość! – cieszy się pismak „NCz!” wspominając, że brytyjski bogacz Maxwell zafundował „Maariwowi” maszyny drukarskie w zamian za połowę gazety, po czym zginął w tajemniczych okolicznościach, spadając do morza z pokładu własnego jachtu. Wszystkie ślady prowadziły do właścicieli „Maariwu”, rodziny Nimrodi, związanej zarówno z Mossadem, (dzięki Jaakowowi,seniorowi rodu), jako też ze światem podziemnym przez juniora Nimrodi imieniem Ofer, który przesiedział 8 miesięcy w kiciu za podsłuchiwanie konkurencyjnej gazety „Yediot Achronot”. Ale nikt nie poszedł narzucającym się tropem. Śmierć Maxwella pozostała otoczona mgłą tajemnicy.

Agaw czyli dorzućmy

Właściciel i wydawca „Maariwu” Ofer Nimrodi zdobył w Kurniku znaczną popularność dzięki wyemitowaniu na plaźmie intrygującego zapisu filmowego, dokonanego kamerami policji porządkowej Sztejtla. Pismak „NCz!” oglądał wraz z żydostanem dziennik wieczorny, a w dzienniku oficera śledczego, podającego doprowadzonemu Oferowi jakiś dokument z pytaniem, czy rozpoznaje swój podpis. I oto Ofer ujmuje skutymi łapskami dokument, przygląda mu się przez chwilę, po czym pośpiesznie ładuje zmięty papier w otwór gębowy i zjada. „Ja mu to poradziłem!”, chwalił się nieco później ojciec Ofera, były agent Mossadu, Jaakow.

Dodajmy, że Ofer Nimrodi konsumujący obciążający go dokument był już pełnowartościowym tajkunem, panem na drugiej co do wielkości (po „Yediot Achronot”) gazecie Kurnika i właścicielem przedsiębiorstwa Achszara Iszuw, które po II Wojnie Światowej, wraz z równie nikczemnym Keren Kajemet zawładnęło parcelami budowlanymi, zakupionymi w byłej Palestynie przez polskich Żydów pochłoniętych Zagładą. Obecnie tenże Ofer N. przekwalifikował interesy na szukanie gazu i ropy naftowej. „Namówiło mnie trzech chasydów” – zwierzył się w wywiadzie radiowym.

Znamienna wstrzemięźliwość

Wyznawcy Michnika nawet się nie zająkną na temat losu działek, nabytych na wzgórzu Karmel opodal Hajfy w przededniu hitlerowskiej okupacji przez późniejsze ofiary holokaustu – „bo to już antyk”.

Ale w imię szczerej troski o pozytywny wizerunek Kurnika także informacje par excellence aktualne wędrują do redakcyjnego kosza „Gazety Wyborczej”. Jak np. wypowiedź Thomasa Friedmana”, czołowego publicysty gazety „The New York Times, wysoce niepochlebna wobec polityki zagranicznej syjonistycznego Judenratu Sztejtla.

Co Friedman napłakał

Publicysta „The New Jork Times’a” bezlitośnie skrytykował Netanjahu, Abbasa i Obamę. Przemówienie Netanjahu w ONZ wygląda Friedmanowi jak skierowane do forum Likudu, przemówienie Abbasa ocenia jako zaadresowane do Ligi Arabskiej, a Obama wg. Friedmana starał się oczarować żydowskich wyborców z Florydy. W sumie, konkluduje Friedman, podziwialiśmy w Nowym Jorku swoistą operę mydlaną, odstawiona na Forum Organizacji Narodów Zjednoczonych. Za kulisami optymistycznego przedstawienia pozostali szowinistycznie zorientowani żydowscy osadnicy, obłędnie nienawidzący Palestyńczyków, co grozi wybuchem, który łatwo przewidzieć.

Dosadne wyzwiska w rodzaju jehudon pachdan we masryjach (śmierdzący, strachliwy Żydek) posypały się na głowę Friedmana na hebrajskich forach internetowych za jego życzliwą radę, by Kurnik zamroził na pół roku rozbudowę żydowskich osiedli, „co nie byłoby przesadnym gestem dla narodu legitymującego się 5000-letnią historią”.

Friedman ostrzega, że odrzucając podobne rozwiązanie, umożliwiające powrót do negocjacji – rząd Netanjahu potęguje jedynie obawy Palestyńczyków, że Kurnik chce wprawdzie dwóch państw – ale obu dla siebie…

REKLAMA