Czy upadnie ostatni bastion bez ZUS?

REKLAMA

Michał Boni – szef doradców strategicznych premiera – zapowiedział na antenie radia TOK FM kolejne zwiększenie obciążeń fiskalnych w celu „wzmocnienia systemu emerytalnego i stabilności finansowej”. Minister zasugerował, że w pierwszej kolejności rząd „zatroszczy się” o osoby, które nie płacą składki emerytalnej. – Polsce potrzeba (…), aby wszyscy ci, którzy płacą podatki, a wybierają niepłacenie składek ubezpieczeniowych, płacili składki ubezpieczeniowe – bez ogródek wyjaśnił Boni. Rząd kłuje w oczy wolność zwłaszcza tych, którzy zdecydowali się pracować na umowę o dzieło, a o ubezpieczenie zdrowotne / emeryturę troszczą się we własnym zakresie (obecnie „osoba uzyskująca przychody wyłącznie na podstawie umowy o dzieło nie podlega ubezpieczeniom społecznym i zdrowotnemu”).

Oficjalnie chodzi więc o „długofalową i bardziej efektywną politykę społeczną”, dzięki której w przyszłości niepłacący składki ubezpieczeniowej „nie obudzą się z bardzo niską emeryturą, do której państwo będzie musiało dopłacać”. W rzeczywistości chodzi o doraźne ratowanie Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, którego środkami zarządza ZUS. Sytuacja państwowego systemu emerytur jest na tyle trudna, że Jan Vincent-Rostowski – minister finansów w rządzie Donalda Tuska – już dwukrotnie wspomagał wypłacanie świadczeń dla obecnych emerytów pieniędzmi odłożonymi „na czarną godzinę” dla dzisiejszych czterdziestokilkulatków (w 2010 roku rezerwa demograficzna została uszczuplona o 7,5 mld zł, w 2011 o kolejne 4 mld zł). W tym kontekście nie dziwi plan sięgnięcia do kieszeni ok. 3 mln obywateli, którzy pracują na umowę o dzieło.

REKLAMA

Niestety to, że prędzej lub później, ale jeszcze w trakcie drugiej kadencji rządu Donalda Tuska, padnie ostatni bastion wolny od ZUS-owskich obciążeń, jest prawie pewne. Pomysł jest na sejmowej „tapecie” od lipca tego roku. Propozycja „oskładkowania” umowy o dzieło padła m.in. podczas prac sejmowej podkomisji do spraw rynku pracy, a Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych zwróciło się do rządu „o sprawdzenie skutków fi nansowych wprowadzenia nowych rozwiązań”. Propozycje są również opiniowane w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej.

Skutki „oskładkowania” umów o dzieło dobrze podsumował Bartosz Marczuk w „Dzienniku Gazecie Prawnej”: „kolejne obciążenia nakładane na pracujących podwyższają koszty pracy i wpędzają ustrzelonych przez państwo w szarą strefę”, dlatego „najlepiej dla gospodarki, aby pieniądze zostawały w kieszeniach podatników, którzy zrobią z nich lepszy użytek niż państwo”.

REKLAMA