Wojna a Afganistanie trwa w najlepsze. Talibowie nie do pokonania?

REKLAMA

Wojna w Afganistanie z talibami trwa już 10 lat i szybko się nie skończy. Talibowie wyglądają na silniejszych niż kiedykolwiek i wydają się całkowicie kontrolować sytuację. 15 lat temu talibowie weszli do Kabulu, a pięć lat później siły natowskiej koalicji ISAF rozpoczęły trwającą po dziś dzień interwencję w Afganistanie, której końca nie widać. Talibowie „uczcili” tę rocznicę, zabijając w terrorystycznym zamachu Burhanuddina Rabbaniego – byłego prezydenta Afganistanu, którego w 1996 roku nie udało się dopaść w zdobywanym Kabulu i powiesić.

Reżim talibów uznały tylko: Pakistan, Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Pozostałe kraje za jedynego legalnego prezydenta uznawały Rabbaniego, co dla talibów było kamieniem obrazy. Ruszając za nim, stopniowo wypchnęli wierne mu wojska Sojuszu Północnego ze wszystkich prowincji, nie wchodząc jedynie do Doliny Panczsziru, w której władzę sprawował Ahmad Szah Masud. Obroniły się też przed talibami niektóre rejony prowincji Tachar. Masuda udało się dopaść 10 lat temu. Rabbani przeżył go o 10 lat. Śmierć eks-prezydenta może, zdaniem wielu analityków, znacząco skomplikować proces pokojowy w Afganistanie i jeszcze bardziej osłabić pozycję prezydenta Hamida Karzaja. Rabbani był przewodniczącym Wysokiej Rady Pokoju Afganistanu i wpływową figurą w afgańskim społeczeństwie.

REKLAMA

Reprezentował Tadżyków

Reprezentował on Tadżyków w ekipie Karzaja i był po śmierci Masuda najbardziej znanym przedstawicielem tej nacji. Wielu obserwatorów sugeruje, że po jego śmierci pozostali liderzy Sojuszu Północnego zrezygnują z popierania procesu pokojowego w Afganistanie i uznają, że tylko przy pomocy siły zdołają sobie zapewnić odpowiednie wpływy w kraju zdominowanym przez Pusztunów, z których wywodzą się Talibowie. Analitycy podkreślają także, że śmierć Rabbaniego ma również drugie dno. Świadczy ona z jednej strony o sile talibów, a z drugiej o tym, że nie są zainteresowani rozmowami pokojowymi. W Afganistanie należy więc spodziewać się dalszej polaryzacji stanowisk.

Rządowy program Karzaja, sugerujący, że tylko poprzez porozumienie z Talibami można zapewnić pokój w Afganistanie, może okazać się fikcją. Talibowie czekają, aż siły ISAF opuszczą Afganistan, by mogli znaleźć odpowiednią latarnię dla Karzaja. W ostatnim okresie przeprowadzili szereg demonstracyjnych, można by rzec: poglądowych ataków, mających przekonać wszystkich, że są w stanie zaatakować w Afganistanie każdy obiekt, w tym także w najbardziej strzeżonych częściach stolicy. Z 34 afgańskich prowincji tylko siedem jest pod ścisłą kontrolą władz w Kabulu. W pozostałych rządzą talibowie. Czynią to na ogół zupełnie samodzielnie. W niektórych częściach kraju sprawują władzę „po połowie”, rządząc w terenie, a oddając władzę w stolicy prowizji. Niekiedy talibowie ograniczają swoje wpływy do przejmowania władzy w prowincji nocą.

Polowanie na urzędników

Obecnie talibowie, dostosowując swoją strategię do zmieniających się okoliczności, zrezygnowali z frontalnego atakowania dużych wojskowych ugrupowań sił ISAF. Przestali też przeprowadzać ataki mające na celu wyparcie przeciwnika z dużych miast i terytoriów. Operują oddziałami, których wielkość nie przekracza 50 ludzi. Starają się też unikać starcia z dużymi oddziałami ISAF, zwłaszcza zaś w sytuacji, gdy te ostatnie mogą szybko ściągnąć na pomoc lotnictwo lub siły szybkiego reagowania. Obecnie talibowie koncentrują się na minowaniu dróg, ostrzeliwaniu pojedynczych konwojów, dokonywaniu zamachów terrorystycznych przeciw rządowej administracji i braniu zakładników. W ocenie specjalistów ISAF, talibowie przenieśli ciężar swoich działań z operacji czysto wojskowej na rzecz klasycznego terroryzmu. Nie realizują go w sposób przypadkowy, ale planowy. W każdej prowincji mają opracowany plan likwidacji rządowych urzędników i realizują go z dużą bezwzględnością.

Z opublikowanego przez nich komunikatu wynika, że w jednej z nich, w Uruzganie, zdołali „upolować” 42 urzędników. W sumie w pierwszym półroczu tego roku talibowie zabili już 190 urzędników z najwyższej półki. Wśród nich byli m.in. minister spraw wewnętrznych, brat prezydenta Karzaja, Woli Karzaj, oraz wspomniany już były prezydent Rabbani. W ciągu ostatniego półtora roku talibowie stracili około 15 tys. bojowników, w tym prawie tysiąc „komendantów polowych” i innych specjalistów od terroru. Na arenę wkroczyło jednak nowe pokolenie talibów. Według ekspertów ISAF, wszystkie ataki talibów, zwłaszcza zamachy na konkretne osoby, są starannie zaplanowane i realizowane przy pomocy agentów umieszczonych wcześniej w ochronie osób przewidzianych do likwidacji. Talibowie stosują też niestandardowe metody umieszczania bomb mających zlikwidować ich przeciwników. Atakując osoby ze świecznika, przewidują także, że na ich pogrzeb przyjadą koledzy z prowincji – i na nich też zakładają pułapki.

Wszyscy im płacą

Nowa taktyka przyniosła talibom sporo sukcesów, których nie można mierzyć tylko liczbą zabitych czołowych urzędników prezydenta Karzaja. Talibom udało się stworzyć atmosferę strachu, w której nikt nie jest pewny dnia ani godziny. Nie tylko w Afganistanie, ale w ogóle w świecie panuje przekonanie, że siły ISAF nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa swoim zwolennikom, a wszystkie ich sukcesy są iluzoryczne. Talibowie umocnili też swoją pozycję finansową. Czerpią dochody nie tylko z narkobiznesu, ale i z myta. Wszystkie kompanie zajmujące się przewozem towarów po afgańskich drogach płacą im podatki, mając w zamian zagwarantowany bezpieczny transport. Jest publiczną tajemnicą, że talibom płacą też wszystkie agencje ochrony strzegące firm, instytucji i osób. Te, które tego nie robią, są brane przez talibów na celownik. Talibom podatek za bezpieczeństwo płacą również inwestorzy wznoszący w Afganistanie jakiekolwiek obiekty. Wielu biznesmenów bierze też na konto talibów kredyty, które później spłacają, itp. Nie jest także tajemnicą, że wielu dowódców sił ISAF opłaca się talibom, by ci ich nie atakowali.

Nie tylko wykupują się od ich kul i min pieniędzmi, ale przekazują im sprzęt wojskowy i różnorakie wyposażenie. Wszystko wskazuje więc, że wojna w Afganistanie szybko się nie skończy, a po wyjściu z tego kraju sił ISAF talibowie, podobnie jak przed 15 laty, pokażą światu, że latarnie nie służą tylko do oświetlania ulic…

REKLAMA