Rząd przygotowuje kolejne ograniczenia dla palaczy

REKLAMA

Wciąż jeszcze nie przebrzmiało echo zapowiedzianej przez premiera podwyżki akcyzy na wyroby tytoniowe (wzrośnie o 4 proc.; paczka papierosów będzie droższa o ok. 80 groszy – więcej tutaj), gdy pod nogi miłośników puszczania dymków poleciały kolejne kłody.

Adam Fronczak – podsekretarz stanu w resorcie zdrowia – zapowiedział konieczność wprowadzenia kolejnych ograniczeń dla „osób palących w miejscach publicznych”. Zdaniem przedstawiciela rządu, kolejna nowelizacja ustawy antynikotynowej wpisze się w prowadzoną przez ministerstwo „walkę z nałogiem”. Na razie nie wiadomo, w jakim dokładnie zakresie urzędnicy postanowią ingerować w prywatne upodobania palących podatników. Fronczak zapowiedział jedynie konieczność dalszych obostrzeń, nad którymi tęgie głowy z ministerstwa już pracują. Prawdopodobnie należy spodziewać się poszerzenia indeksu miejsc zakazanych, w których palenie będzie karane mandatem.

REKLAMA

Warto przypomnieć, że obowiązujące już od roku przepisy zakazują palenia nie tylko w środkach transportu publicznego, na przystankach komunikacji miejskiej (to można uznać za uzasadnione), ale także w prywatnych szkołach, obiektach sportowych, restauracjach, hotelach, zakładach pracy itp. Z naszych informacji wynika, że jednym z rozważanych pomysłów jest zakazanie palenia tytoniu w prywatnych samochodach.

W Europie szlak przeciera właśnie Towarzystwo Lekarzy Brytyjskich (BMA), które „wezwało rząd do podjęcia odważnej decyzji zakazania palenia w samochodach prywatnych”. Z kolei Polska Agencja Prasowa poinformowała, że już 25 listopada będzie rozpatrywany „projekt ustawy autorstwa laburzystowskiego deputowanego Aleksa Cunninghama przewidujący zakaz palenia w samochodzie,w którym znajduje się dziecko”. Podobne przepisy funkcjonują już w kilku prowincjach Kanady, RPA, USA oraz lokalnie w Australii. Można założyć, że gdy powyższe propozycje wejdą w życie, kolejnym krokiem będzie przeforsowanie zakazu palenia w mieszkaniach i związane z tym naloty policji na prywatne posesje. W polskich warunkach można by je połączyć np. z kontrolą ściągalności abonamentu telewizyjnego (obecnie taką możliwość mają… listonosze).

Poczynania polskiego resortu zdrowia będziemy oczywiście uważnie śledzić. Oczywiście ministerstwo cały czas podkreśla, że walka z uzależnieniem od tytoniu to „jedno z najważniejszych zadań w zakresie zdrowia publicznego”, więc na zmiłowanie urzędników nie ma co liczyć! Co ciekawe, o tym, że naczelnym celem ministerstwa jest nie tyle utrudnianie życia, co szczera troska o obywatela, miało świadczyć przytoczenie statystyki, z której wynika, że przeciętny palacz wydaje miesięcznie nawet 208 zł na ulubioną używkę. Szkoda, że na konferencji prasowej nie podano, jaka część tych pieniędzy trafia do budżetu państwa w formie akcyzy oraz podatku VAT…

REKLAMA