Rosjanie biednieją. Biurokracja rośnie

REKLAMA

Tylko utrzymanie się wysokich cen ropy zagwarantuje Rosji wykonanie budżetu w przyszłym roku. Rosjanie obawiają się, że przyjdzie im mocno zaciskać pasa. Za to rządowi łapówkarze mają się dobrze i napychają swoje kieszenie.

Oceny ośrodków analitycznych takich jak Goldman Sachs uspokoiły nieco Kreml, przerażony prognozami spadku ceny ropy w 2012 roku. Gdyby prognozy te się spełniły, rosyjski budżet w roku wyborów prezydenckich mógłby ulec załamaniu. Jest on tak skonstruowany, że zakłada, iż cena baryłki ropy Urals będzie wynosić 100 dolarów. Zdaniem ekspertów Goldman Sachs, cena rosyjskiej ropy może nie tylko pozostać na przewidywanym poziomie, ale wzrosnąć nawet o 15 procent. Według nich, będzie to efekt utrzymującego się napięcia wokół Iranu. Groźba sankcji „naftowych”, które może nałożyć na ten kraj Unia Europejska, sprawiła, że cena baryłki ropy, jeżeli sankcje na Iran istotnie zostaną nałożone, podskoczy do 200 dolarów!

REKLAMA

Takie prognozy to miód na zbolałe serce kremlowskich ekonomistów, usiłujących znaleźć środki na realizację przynajmniej części przedwyborczych obietnic, a także na wywiązanie się z szeregu zobowiązań międzynarodowych.

W 2012 roku we Władywostoku odbędzie się np. szczyt państw grupy Współpracy Gospodarczej Azji i Strefy Oceanu Spokojnego. Putin chciałby, by ów szczyt stał się wizytówką „potęgi” rosyjskiego Dalekiego Wschodu. We Władywostoku są więc realizowane inwestycje, które można porównywać z budową egipskich piramid. Jedną z nich jest wiszący most nad zatoką, wokół której leży miasto, spinający oba jej brzegi. We Władywostoku jest przebudowywana cała infrastruktura komunikacyjna: lotnisko i drogi, a także magistrala Władywostok-Chabarowsk o długości tysiąca kilometrów. Koszt całego przedsięwzięcia, finansowanego z budżetu państwa, nie jest podawany.

Wiadomo tylko, że modernizacja trasy Władywostok-Chabarowsk będzie kosztować 9,7 mld rubli! Te wydatki i tak będą niewielkie w porównaniu z innymi, które pociągną inne prestiżowe inwestycje. Budowa jednego tylko odcinka magistrali Moskwa-Sankt Petersburg o długości 43 km, będzie kosztowała rosyjski budżet 50 mld rubli! Jeszcze większe kwoty idą na tworzenie infrastruktury dla przyszłej olimpiady zimowej w Soczi. Tylko na wybudowanie odcinka dublującego aleję Kurortową o długości 16 km budżet wyda aż 100 mld rubli! By go stworzyć, trzeba bowiem zbudować dziewięć tuneli i 13 mostów.

Zaciskający pasa Rosjanie są tymi wydatkami rozwścieczeni – i to z kilku powodów. Podejrzewają, że znaczna część budżetowych środków przeznaczonych na budowę dróg jest najzwyczajniej rozkradana i trafia do kieszeni różnych czynowników. Według oficjalnych danych przedstawionych przez Sergiusza Stiepaszyna, przewodniczącego Izby Rozliczeniowej, koszt budowy dróg w Rosji wynosi 2,6 raza więcej niż w Europie, trzy razy więcej niż w USA i siedem razy więcej niż w Chinach! Dla Rosjan dane te są przerażające, tym bardziej że od 2000 roku państwo ogranicza wydatki na budowę dróg, koncentrując się tylko na niektórych odcinkach. Realnie rzecz biorąc, finansowanie budowy dróg zmniejszyło się trzyipółkrotnie, podczas gdy koszty ich realizacji wzrosły pięciokrotnie.

W rezultacie obwodowych i lokalnych dróg nikt nie remontuje, co dodatkowo wpływa negatywnie na nastroje społeczne.

Gdy urzędnicy napychają sobie kieszenie budżetowymi pieniędzmi, Rosjanie najzwyczajniej biednieją. I to nie tylko ci najubożsi, którzy zawsze mieli trudności że związaniem końca z końcem, ale także przedstawiciele klasy średniej. Widać to zwłaszcza w przedłużającym się kryzysie w budownictwie mieszkaniowym. Z roku na rok w Rosji oddaje się coraz mniej mieszkań. W 2010 roku do eksploatacji oddano 58 milionów metrów kwadratowych powierzchni mieszkaniowej, a w 2011 roku – 38 mln metrów kwadratowych. Rosjanie nie mają najzwyczajniej pieniędzy na nowe mieszkanie. Nie ma mowy, żeby w najbliższych latach budownictwo osiągnęło poziom z 2007 roku, czyli sprzed kryzysu finansowego.

W zbliżającym się 2012 roku spodziewać się należy dalszego pogorszenia nastrojów społecznych, zwłaszcza w dużych aglomeracjach miejskich, takich jak Moskwa czy Sankt Petersburg. Władze przystąpiły bowiem do porządkowania sytuacji w gospodarce mieszkaniowo – komunalnej, chcąc uwolnić budżet od ogromnych dopłat na jego utrzymanie. Wiążę się to jednak z przerzuceniem kosztów utrzymania mieszkań na barki Rosjan, na co ci nie mają ochoty. Zapowiedź tego kroku, zdaniem analityków, była główną przyczyną słabych wyników Jednej Rosji w miastach. Ich mieszkańcy obawiają się, że wzrost różnych taryf będzie tak duży, że najzwyczajniej nie będą w stanie płacić za swe mieszkania.

Nikt nie wierzył, że wzrost opłat – jak prognozował wicepremier Dymitr Kozak – nie przekroczy 6 procent. Realna rzeczywistość potwierdziła te przewidywania. Jako pierwsi przekonali się o tym mieszkańcy Moskwy. Tylko opłata za utrzymanie i remont domów mieszkalnych wzrośnie o 25 procent! Od 6 do 15 proc., w zależności od dzielnicy, podniesione zostaną opłaty za energię elektryczną, gaz, ogrzewanie i wodę. W ślady Moskwy pójdą szybko inne miasta i ośrodki. Rosjanom będzie się żyło coraz ciężej.

REKLAMA