Hokus-pokus prestidigitatora Vincenta

REKLAMA

Niezależny Narodowy Bank Polski usilnie skupuje złotówki, by poprawić ich cenę. Wszystko po to, aby Polska nie przekroczyła progu ostrożnościowego czyli ustalonej przez Konstytucję III RP na poziomie 55 proc. granicznej wartości relacji kwoty państwowego długu publicznego do produktu krajowego brutto. Jak wiadomo część polskiego zadłużenia jest wyrażona w walutach obcych. Dlatego im niższy kurs złotówki tym wyższe zadłużenie przeliczone z walut obcych. Dobicie długu to 55% PKB oznaczałoby dla ekipy Donalda Tuska konieczność przygotowania zrównoważenia budżetu. Rząd w krótkim czasie musiałby znaleźć jakieś 40-50 miliardów złotych.

I oto stał się cud! Vincent wygrał! Jest cena 4,41 zł. za euro z ułamkami czyli relacja długu do PKB wynosi 54,9999(9). I tylko nasuwa się małe pytanie – dlaczego prawdziwy rynek wycenia złotówkę nieco inaczej (vide: poniższy zrzut ekranu z portalu Gazety Wyborczej)

REKLAMA

[nggallery id=24]

Oczywiście – jak informował na naszych łamach Marek Łangalis – Jan Vincent-Rostowski doskonale wie, że ustawowa granica zadłużenia dawno przekroczyła 55% w stosunku do PKB. Główny Urząd Statystyczny – 12 dni po wyborach parlamentarnych! – w cudowny sposób znalazł w kasie państwa 1,4 miliarda złotych (!), co obniżyło nasz dług publiczny z 55,0% w stosunku do PKB do 54,9%. Szczęśliwie – jak przyznał jeden z działaczy PO (oczywiście anonimowo) – nie po to zmieniano w lutym prezesa GUS, żeby nowy podawał statystyki, jakie sobie chce…

REKLAMA