Benzyna po 3,45 za litr z VAT? Tak jeśli zniknie akcyza, opłata paliwowa i… Unia Europejska

REKLAMA

(kliknij tutaj, aby pominąć analizę i przejść do podsumowania)

Ceny benzyny pokonują w Polsce kolejne bariery. Gdy cztery lata temu po raz pierwszy na stacjach benzynowych padła granica 4 złotych za bezołowiową 95, wydawało się, że to tylko chwilowa górka. Dziś ta sama benzyna kosztuje od 5,55 do 5,65 zł za litr i ciągle drożeje. Wbrew pozorom nie tylko wydarzenia na Bliskim Wschodzie odpowiadają za tak szybki wzrost.

REKLAMA

Obecnie ceny ropy wcale nie są aż tak wysokie, jak moglibyśmy się spodziewać, śledząc ostatnie doniesienia o wydarzeniach w państwach uchodzących za głównych wydobywców tego surowca. Baryłka ropy (ok. 159 litrów) Brent (Londyn) oscyluje obecnie wokół 112 dolarów (jest to ropa pochodząca z Morza Północnego), baryłka Ural (rosyjska) 110 dolarów, a WTI (West Texas Intermediate, notowana w Nowym Jorku) ok. 102 dolarów. Ponieważ ta ostatnia ropa ma jednak trochę inne właściwości, jako odnośnik cenowy na świecie zwykło się uważać londyńskie notowania baryłki Brent. Obecne 112 dolarów to ciągle o ponad 30% mniej niż w lipcu 2008 roku, gdy cena osiągnęła rekordowe 147 dolarów (a eksperci wieszczyli szybkie przełamanie bariery 200 $). I co może trudne do wyobrażenia, na razie ceny ropy na świecie ustabilizowały się właśnie na poziomie 100-120 dolarów. Chwilowe wahnięcia w jedną lub drugą stronę powodowane są głównie plotkami o spodziewanym kryzysie na Bliskim Wschodzie (prawdopodobny konflikt zbrojny z Iranem w roli głównej) lub problemami z wydobyciem ropy w Nigerii (odpowiadającej za około 4 procent wydobycia ropy na świecie). Niektórzy znów wieszczą, że konflikt zbrojny w Iranie może wywindować ceny ropy do poziomu 150 dolarów za baryłkę, co miałoby rzekomo doprowadzić do cen na polskich stacjach na poziomie 8 zł za litr.

Tylko że polskie ceny w większym stopniu zależą od pazerności rządzących niż od światowych cen i kursu złotówki (patrz rys.1).

[nggallery id=25]

Polski rekord

Obecnie ceny paliwa w Polsce biją absolutne rekordy. Wprawdzie na czas wyborów PKN Orlen zaniżał swoje ceny, oferując w detalu niemalże tę samą cenę co w hurcie, ale po wyborach wszystko wróciło do normy, czyli do ciągłego wzrostu. Obecnie trudno znaleźć miejsce w Polsce, gdzie na stacjach naszego największego koncernu paliwowego cena byłaby poniżej 5,50 zł za litr. W ciągu pięciu lat daje to imponujący wzrost o 45% (patrz rysunek nr 2).

[nggallery id=26]

Ale to jeszcze nic. Wg Głównego Urzędu Statystycznego, ceny paliwa w listopadzie wzrosły (rok do roku) o 19,4%. Jak zgodnym chórem mówią przedstawiciele stacji benzynowych, ich marże przy tak wysokich cenach wynoszą zaledwie 2%. Boją się podnieść wyżej, bo klienci ograniczyli zakupy. Bariera psychologiczna (uwypuklana głównie przy przekraczaniu kolejnych okrągłych cen) to jedno, a możliwości finansowe zakupu to drugie. Wydaje się, że wielu kierowców przy obecnych cenach zaczyna coraz bardziej spoglądać w portfel.

Ile mogłaby kosztować benzyna?

Tak jak w dowcipie opowiadanym na stacjach benzynowych. Przy dystrybutorze rozmawia dwóch kolegów. Jeden pyta drugiego: – Stać cię jeszcze na paliwo? – Na paliwo tak, ale na podatki już nie. Niestety to nie ceny ropy windują polskie rekordy cen benzyny. Odpowiedzialny za taki wzrost jest dosyć wysoki kurs dolara oraz ciągle podnoszone podatki akcyzowe. Gdy w lutym 2009 roku benzyna kosztowała w Polsce ok. 3,60 zł za litr, dolar był droższy niż obecnie. Tylko że baryłka Brent kosztowała na rynkach ok. 40 dolarów. Z kolei gdy w lipcu 2008 roku baryłka biła rekordy (ok. 148 $), dolar kosztował ok. 2 złotych. Obecnie mamy do czynienia z sytuacją, gdy cena ropy jest dosyć wysoka, a kurs złotówki w stosunku do dolara słaby. Tyle że litr ropy na świecie kosztuje obecnie ciągle tylko ok. 2,40 zł. Do tej wartości trzeba doliczyć około 10% kosztów rafinerii i jej zysku (dane za 2010 rok za raportem finansowym grupy Orlen) oraz do 5% marży stacji.

Razem cena netto benzyny w Polsce mogłaby na stacji wynosić 2,80 zł za litr. Doliczając do tego nawet normalny VAT (23%), otrzymujemy 3,45 zł za litr. Przy obecnym kursie dolara jest to koszt benzyny wraz z podatkiem VAT. Ale jest jeszcze przecież akcyza i tzw. opłata paliwowa. A co gorsza, VAT nalicza się nie od ceny netto benzyny, tylko od ceny benzyny powiększonej o opłatę paliwową i akcyzę. Czyli w przypadku benzyny VAT jest tak naprawdę podatkiem od podatku

Podczas gdy u nas benzyna kosztuje 5,50 zł za litr, w Stanach Zjednoczonych można zatankować za 3,20 dolara, ale za galon (są stany z ceną poniżej 3 dolarów). W przeliczeniu na litry daje to wartość 85 centów za litr, a więc przy dzisiejszym kursie dolara ok. 3 złotych. Czyli dokładnie tyle, ile mogłaby kosztować w Polsce z jakimś małym podatkiem.

Zamiast tego mamy 5,5 zł, co pozbawia polską gospodarkę konkurencyjności. Oczywiście winnym wysokiej akcyzy jest Komisja Europejska, która ustanawia jej stawkę minimalną. A polski rząd musi obliczać wysokość tego podatku wg kursu złotówki do euro. Jeżeli euro stoi wysoko 1 października (dzień, wg którego oblicza się akcyzę na rok następny – dla Polski było to 4,3815 wobec 3,937 rok wcześniej), to i akcyza musi od nowego roku automatycznie wzrosnąć. Chyba że mieści się w wymaganych przez UE minimach (jak ma to miejsce obecnie dla benzyny, gdzie akcyza była ustanowiona powyżej minimum, więc zmiana kursu euro nie zmuszała rządu do jej podwyżki).

Dla oleju napędowego akcyza wzrosła z 1048 zł na 1000 litrów do 1196 zł (plus opłata paliwowa w wysokości ok. 240 zł). Z kolei akcyza na benzynę wyniesie 1565 zł (plus opłata paliwowa 99 zł). Trzeba cały czas pamiętać, że od tego podatku płacony jest VAT. I rząd nie bardzo ma jak obniżać tę akcyzę. Na dzień dzisiejszy te możliwości to ok. 9 groszy za litr benzyny i zero na olej napędowy. Wszystko przez wysoki kurs euro 1 października. Pozostaje więc jedynie płakać i płacić.

Chyba że ktoś sprowadza sobie benzynę z Rosji, gdzie (w obwodzie kaliningradzkim) kosztuje ok. 3,20 zł za litr. Tylko że można maksymalnie przywieźć tyle, ile mieści się w baku samochodu. Co nie przeszkadza co bardziej przedsiębiorczym mieszkańcom rejonów przygranicznych jeździć do Rosji na pustym baku, tankować i wracać ze zbiornikiem pełnym benzyny do rozprowadzenia wśród znajomych. Co oczywiście jest uznawane za proceder nielegalny. Tak samo gdyby ktokolwiek chciał kupić sobie statek benzyny w Stanach Zjednoczonych i rozprowadzić paliwo po Polsce.

Zanim by to uczynił, musiałby uiścić odpowiednie stawki akcyzy (czyli do naszej ceny z wcześniejszego przykładu 3 złotych musiałby doliczyć 1,66 zł akcyzy i opłaty paliwowej, a do tego jeszcze 23% VAT, co dałoby 5,73 zł plus wszystkie koszty transportu).

Wniosek jest smutny. Cena benzyny w Polsce może spaść w wyniku albo umocnienia złotówki wobec dolara (na co się nie zanosi), albo spadku cen ropy Brent. Patrząc na to, co Izrael wyczynia z Iranem i Stanami Zjednoczonymi, również można wątpić w taki rozwój sytuacji. Należy raczej oswajać się coraz szybciej z cenami w okolicach 6 złotych. Chyba że padnie Unia Europejska, a wraz z nią jej dyrektywy o minimalnej akcyzie. Wątpliwe jednak, żeby rząd ochoczo zrezygnował z tak obfitego źródła podatków jak polscy kierowcy…

REKLAMA