Marek Migalski wyprowadził opinię publiczną z matrixa. 90% posłów nie wie nad czym głosuje!

REKLAMA

Na szczerość pozwolił sobie były europoseł Marek Migalski. Polityk związany z ugrupowaniem Polska Jest Najważniejsza skomentował na swoim blogu (migal.salon24.pl) zarzuty jakie protestujący przeciw ACTA internauci postawili politykom opozycji.

Bunt użytkowników sieci przeciw ratyfikacji przez rząd Donalda Tuska kontrowersyjnej, międzynarodowej “umowy handlowej dotyczącej zwalczania obrotu towarami podrabianymi” (ang. ACTA) poparło Prawo i Sprawiedliwość, Sojusz Lewicy Demokratycznej, Solidarna Polska oraz Ruch Palikota. Tymczasem szybkie śledztwo internautów wykazało, że podczas samej tylko dyskusji nad dokumentem ACTA w Parlamencie Europejskim znakomita większość posłów opozycji nie miała żadnych zastrzeżeń do regulacji ograniczających sieciową wolność! Za hipokryzję oberwało się zwłaszcza politykom PiS oraz Solidarnej Polski.

REKLAMA

Marek Migalski, który sam głosował za ACTA wyjaśnił nie tylko powodu swojego postępowania ale także pokazał kulisy współczesnej polityki…

„Dzisiaj rano dowiedziałem się, że głosowałem za ACTA. Serio. I nie mam zamiaru się tego wypierać. Czy wiedziałem, za czym głosuję? Nie. Czy zawsze wiem, za czym głosuję? Rzadko. Czy inni posłowie i europosłowie wiedzą więcej? Nie. Mógłbym dziś coś ściemniać na okoliczność mojego głosowania w PE 24.10.2010 – że jednak uważam, że część zapisów jest sensowna, że moja grupa zgłaszała swoje uwagi, że istnieje konflikt między wolnością internetu a prawami własności intelektualnej. Jestem na tyle inteligentny, że coś wiarygodnego bym wymyślił. Ale prawda jest inna – w 90% przypadków posłowie i europosłowie nie mają pojęcia o tym, nad czym głosują. Dlaczego się tak dzieje? Bo ilość aktów prawnych jest tak duża, że normalny poseł nie jest w stanie zorientować się, o czym decyduje. Mamy do czynienia z zalewem ustaw, uchwał i rezolucji i nie ma szans, żeby jeden deputowany był w stanie zorientować się, co jest przedmiotem głosowania, w którym bierze udział…”

Kto więc w praktyce odpowiada za stanowienie prawa?

„Grupa polityczna czy klub parlamentarny deleguje do prac nad danym projektem jakąś osobę i jej zawierza, czy ów projekt jest wart zaakceptowania czy też raczej należy go odrzucić. Nad tym dokumentem pracuje też jakiś asystent, staffer czy pracownik klubu i to on zazwyczaj ma najpełniejszą wiedzę na temat owego projektu”

Czym zdaniem p. Migalskiego zajmuje się typowy europejski i polski polityk?

„Polityk musi bywać w mediach, musi jechać do swojego okręgu wyborczego, musi knuć w swojej partii, żeby go „koledzy” partyjni nie obeszli z lewa i z prawa. Polityk więc zajmuje się polityką, pozostawiając dużą część merytorycznej pracy 'fachowcom’. Nad danym projektem pracuje, co najwyżej, jeden poseł danej grupy czy klubu (a i to raczej w czasie wolnym od politycznego knucia). Dlatego, kiedy ostatecznie projekt danej ustawy czy uchwały trafia na salę obrad i jest głosowany, 90% posłów danej partii czy frakcji politycznej patrzy na owego posła i glosuje tak, jak on wskaże (lub patrzy na listę do głosowania). Nie mając – co raz jeszcze podkreślam – bladego pojęcia za czym, bądź przeciwko czemu, się opowiada…”

Panu Migalskiemu mimo wszystko gratulujemy odwagi! Do tej pory chyba tylko poseł Andrzej Sośnierz (Polska Jest Najważniejsza) przyznał publicznie (i to podczas kongresu Nowej Prawicy w Warszawie!), że zdarza mu się nie wiedzieć nad czym głosuje… (więcej tutaj)

REKLAMA