Unia chce ujednolicić podatki krajów członkowskich! Wzorem system podatkowy Niemiec i Francji

REKLAMA

Sarkozy i Merkel przedstawili plan wejścia w życie we Francji i w Niemczech wspólnych i jednolitych regulacji podatkowych i skarbowych, które mają zostać rozciągnięte na inne kraje UE.

Eurokomuna, czyli „wspólnota” (sitwa) lewicowych polityków i funkcjonariuszy UE z różnych instytucji, wykorzystuje sprawę niewypłacalności Grecji i innych krajów do narzucenia narodom Europy swojej dodatkowej władzy nad ich finansami i polityką gospodarczą. Głównymi narzędziami tej władzy i kontroli mają być: uchwalony „pakt fiskalny” oraz system ujednoliconych europodatków.

REKLAMA

Dwa tygodnie temu doszło do ważnego wydarzenia, które przez eurocmokierów i eurolizusów z mediów w Warszawie zostało niemal przemilczane: 6 lutego w Paryżu prezydent Sarkozy i kanclerz Merkel przedstawili plan wejścia w życie we Francji i w Niemczech wspólnych i jednolitych regulacji podatkowych i skarbowych – już od 1 stycznia 2013 roku. Ma dojść nie tylko do planowanej od ponad roku „harmonizacji” podatku CIT i samych stawek podatkowych, ale także do wprowadzenia w obu krajach, a potem w innych krajach Unii Europejskiej, identycznych zasad i metod opodatkowania przedsiębiorstw, a następnie innych podmiotów. Oznacza to m.in. prawdopodobieństwo podniesienia podatków dochodowych pobieranych od firm do poziomu co najmniej 33,3 proc. – tj. takiego, jaki obowiązuje od lat we Francji (bo w Niemczech, w zależności od landu, te podatki są na ogół trochę niższe – średnio wynoszą 29,8 proc., a niekiedy ok. 31 proc.). Celem oficjalnym tych regulacji jest m.in. „zlikwidowanie istniejących jeszcze przeszkód dla gospodarczej współpracy” i „zlikwidowanie obecnych możliwości unikania należności fiskalnych” (!). Jednak w praktyce jednym z głównych efektów tego ujednolicania systemów i praw podatkowo-skarbowych będzie zapewne zniwelowanie obecnej konkurencyjnej przewagi wielu przedsiębiorstw irlandzkich, fińskich, holenderskich, a później i polskich wobec przedsiębiorstw francuskich, belgijskich czy niemieckich.

Czy różni nasi faktyczni przedsiębiorcy, ale też pokomunistyczni NEP-mani, tzn. „biznesmeni” – zwolennicy trwającego w Polsce od roku 1989 pokomunistycznego NEP-u, zwani często na wyrost „przedsiębiorcami” – już o tym wiedzą? Czy wiedzą, co im kiedyś „da” ich ukochana i „postępowa” Unia Europejska, na którą głosowali w czerwcu roku 2003 i której działania popierali później? Na której krajowe ekspozytury (PO/UW/SLD/PSL/PiS) głosują nadal i popierają ich kolejne „europejskie” rządy (i wysokie podatki) – m.in. poprzez swoją bardzo pasywną postawę we wszelkich sprawach wykraczających poza ich „biznes”?

Podstawą – system niemiecki

Podstawą i wzorem wspólnych euroregulacji i ujednoliconego systemu podatkowo-skarbowego ma być zasadniczo system niemiecki. Podobno w pierwszej kolejności ma nastąpić „harmonizacja” zasad amortyzacji oraz odpisów i ulg od podatkowych danin. Natomiast Niemcy mają przejąć niektóre przepisy francuskie – m.in. umożliwiające koncernom minimalizowanie podatków poprzez neutralizację zysków i strat spółek od nich zależnych. Wydaje się, że przyjęcie rozwiązań niemieckich może okazać się kiedyś korzystne dla niektórych „starych” krajów UE – szczególnie tych z finansowo niezdyscyplinowanego i mocno zadłużonego południa. Władze w Paryżu i Berlinie chcą także doprowadzić do wprowadzenia w całej UE wspólnego, jednolitego podatku od wszelkich nośników energii oraz do opodatkowania giełdowych i bankowych transakcji finansowych – pomimo stanowczych sprzeciwów rządowego Londynu. To zostało właśnie przez Paryż i Berlin już postanowione i zapewne doprowadzi kiedyś do trwałego podziału lub rozpadu UE. Tymczasem niektórzy medialni komentatorzy w Warszawie martwią się bardzo, że Unia Europejska już „pęka”, że to „koniec starej UE” itp. Piszą i mówią z troską, że tworzy się „Europa dwóch prędkości”, a nawet „trzech prędkości” albo że „wewnątrz starej UE powstaje nowa Unia” itp. Być może tak jest – czas pokaże.

Nowe narzędzie kontroli krajów

Nie ulega jednak wątpliwości, iż przyjęty 30 stycznia w Brukseli „pakt fiskalny” to nowe i potencjalnie mocne narzędzie kontroli słabszych państw Europy – takich jak Polska czy Węgry – przez władze UE, rządowy Berlin i Paryż. Skutkiem „paktu” – przyjętego przez rządy 25 państw, w tym przez rząd w Warszawie – może być bowiem odebranie wielu krajom Europy, dotychczas jeszcze trochę suwerennym, obecnej władzy nad ich budżetami i polityką finansowo-podatkową. Podjęta przez rząd Niemiec i władze UE próba narzucenia Grecji ścisłego komisarycznego nadzoru nad jej budżetem, wydatkami i podatkami (na razie nieudana) to jedynie przedsmak tego, co w przyszłości czeka słabsze politycznie i finansowo państwa, które przyjęły „pakt fiskalny”.

Oburzenie Greków budzi też inny pomysł europolityków – utworzenia specjalnego konta, pozostającego pod kontrolą komisarzy UE, na które rząd Grecji miałby regularnie wpłacać miliardy euro na automatyczną spłatę swoich zagranicznych długów, niezależnie od bieżącej kondycji greckiego budżetu. Ten „pakt niemiecki” (jak piszą niektórzy komentatorzy niemieccy, np. na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung”) ma zaostrzyć dyscyplinę budżetową we wszystkich krajach UE. Nakazuje wpisanie zasad zrównoważonego budżetu i niewielkiego deficytu do krajowych ustaw lub (najlepiej) do konstytucji wszystkich państw. Ma tego dopilnować eurotrybunał w Luksemburgu. Pakt ma ułatwić nakładanie finansowych kar na te kraje, które przekroczą dozwolony próg deficytu (3 proc. PKB) lub dozwolony poziom państwowego długu – 60 proc. PKB. W przypadku 17 państw strefy euro kary mają zasilać nowy wielki eurofundusz pod nazwą Europejski Mechanizm Stabilności (ESM), który ma zacząć działać 1 lipca. A kraje takie jak Polska, posiadające jeszcze waluty narodowe, mają odprowadzać środki z tytułu finansowych kar wprost do kasy UE. Z finansowej pomocy ESM będą mogły korzystać tylko te państwa, które wprowadzą w życie wszystkie postanowienia „paktu fiskalnego”. Nowością jest postanowienie, że kraje nie przestrzegające wyżej wymienionych rygorów będą ścigane i karane już nie tylko przez władze UE, ale także przez sądy krajowe – po wcześniejszym obowiązkowym włączeniu reguł „paktu” do prawa krajowego.

REKLAMA