Wielomski: Liberalny system emerytalny to utopia o świecie bez socjalizmu. Reforma Tuska jest konieczna

REKLAMA

Przyznaję, że Donald Tusk ostatnio mnie zszokował. Oto po czterech latach zupełnie gnuśnych rządów czy raczej administrowania krajem zdecydował się podjąć jakąś niepopularną decyzję – i to wbrew wszystkim sondażom opinii publicznej. Mam tu na myśli reformę emerytalną, polegającą na wydłużeniu czasu pracy dla kobiet i mężczyzn do ukończenia 67 lat.

Zanim wypowiem się w tej sprawie, najpierw muszę zgłosić dwie uwagi. Po pierwsze – tekst, który Państwo czytacie, jest napisany przez osobę, która w swoim zawodzie pracuje nie do 65., 67., lecz do 70. roku życia, gdyż w Polsce profesorowie uniwersyteccy pracują do 70 lat. Potem, z powodu przepisów o szkolnictwie wyższym, jesteśmy (prawie przemocą) zmuszani do pójścia na emeryturę. To jednak powoduje, że być może jest mi ciężko zrozumieć płacze tych, którzy mają pracować do 67. roku życia, gdyż sam będę pracował trzy lata dłużej. Po drugie – warto zaznaczyć, że z punktu widzenia teorii konserwatywno-liberalnej dyskusja jest bezprzedmiotowa. Każdy powinien ubezpieczać się dobrowolnie i pracować tyle, ile ma ochotę. Dobrowolnie wpłacane do funduszy emerytalnych pieniądze winny być wypłacane na żądanie płatnika w wieku 65, 67, 70 czy 45 lat. Wiedząc, ile żyje statystyczny płatnik, łatwo można policzyć wypłaty należne po przejściu na emeryturę – czy to w 45., czy w 67. roku życia. Wystarczy zgromadzony przezeń kapitał podzielić na statystyczny czas, jaki mu został do przeżycia, i wypłacać emeryturę po podzieleniu zebranej kwoty przez liczbę miesięcy. W systemie konserwatywno-liberalnym nie powinno w ogóle być takiego pojęcia jak „wiek emerytalny”. Przechodzę na emeryturę, gdy uznaję, że zebrane przeze mnie składki wystarczają mi do godnego życia. I tyle.

REKLAMA

Niestety, zaprezentowane powyżej rozwiązanie nie ma żadnych szans na realizację, a to z dwóch powodów: 1) patrzę na posłów i nie widzę ani jednego, który nie tylko wspierałby ten model, ale nawet takiego, który by rozumiał, o co w nim chodzi (wszak działa bez państwa, a to nie do pomyślenia dla posła); 2) przejście na ten model nie jest szybkie, ponieważ mamy miliony emerytów i miliony tych, którzy ileś tam lat płacili składki do ZUS-u.

Wspomniany przeze mnie system można wprowadzić tylko dla pracujących – i to mających do emerytury jeszcze wiele lat. Pozostałych musi utrzymać ZUS czy inna instytucja, która utrzymywana będzie z naszych podatków. Czyli system liberalny można wprowadzić w pełni dopiero za kilkadziesiąt lat. Tak długiego trwania nie prorokuję ani dla III RP, ani dla Unii Europejskiej, ani dla całego tego socjalistycznego bajzlu. Dlatego niestety system liberalny – aczkolwiek racjonalny i sprawiedliwy – jest w sumie wyłącznie utopią o świecie bez socjalizmu. Nie będzie go, dopóki w Polsce mamy demoliberalizm.

W rzeczywistości możemy się teraz i przez kolejne lata spierać wyłącznie o model emerytur w systemie realnego demokratycznego socjalizmu, czyli spierać się o model pojmowany nie jako wypłacanie emerytowi wypracowanych przez niego kwot, ale jako „świadczenie socjalne”. Nie łudźmy się: obowiązujący w Polsce system emerytalny ma taki właśnie charakter, a od klasycznych świadczeń dla bezrobotnych czy samotnych matek różni go tylko to, że państwo próbuje ten fundusz jakoś oddzielić od budżetu państwa i zbilansować go, zresztą bez większego powodzenia. Pomysł Donalda Tuska na wydłużenie wieku emerytalnego jest klasyczną próbą mieszczącą się w tej logice i nic na to nie poradzimy.

Jestem przeciwnikiem poglądu, że winno nam być wszystko, jedno jak wygląda socjalizm i jakimi rządzi się uregulowaniami. Socjalizm w Korei Północnej jest o niebo gorszy niźli klasyczny model szwedzki. Tak też system emerytalny może być albo tragiczny, albo tylko zły i niewydolny. Realnie oglądający rzeczywistość konserwatysta winien chcieć ulepszać status quo, a nie kontemplować z zachwytem bankructwo państwa polskiego. Jakkolwiek jest to państwo socjalistyczne, to jest to jednak nasze państwo. Dlatego, mimo wszystkich zastrzeżeń, nie życzę mu plajty. Ta zaś grozi nam, jeśli nie zostanie przeprowadzona reforma emerytalna.

Reforma ta jest konieczna, gdyż istniejący system jest nie do utrzymania. Nie tylko ze względu na żałosny styl zarządzania urzędników z partyjnego nadania państwowym ZUS-em, ale także z przyczyn obiektywnych: 1) mamy znaczący niż demograficzny, od przeszło 20 lat Polaków rodzi się coraz mniej, a więc jest coraz mniej płatników na ZUS; 2) równocześnie ustawicznie rośnie długość życia, która wydłuża się tak samo szybko, jak spada liczba rodzących się dzieci. System, w którym coraz mniej ludzi płaci, a coraz więcej jest tych, na których się płaci, po prostu musi zbankrutować. Koniec i kropka! Skoro Polacy nie chcą mieć dzieci – a nie chcą – to muszą albo więcej wpłacać na ZUS, albo dłużej pracować przy utrzymaniu istniejącego poziomu płac, albo pogodzić się ze spadkiem wysokości emerytur, które często i tak bywają głodowe.

Dlatego właśnie martwi kompletna sterylność opozycji w sprawie reformy zaproponowanej przez rząd Donalda Tuska. Ze strony PiS, SLD i Solidarnej Polski słyszymy wyłącznie głośne „NIE”! No dobrze, nie chcecie Państwo, aby Polacy dłużej pracowali. Więc co proponujecie w zamian? Możecie albo zażądać podwyżek podatków, aby zatkać dziurę w ZUS-ie, albo obniżki emerytur. Niestety, opozycja domaga się, aby premier wyciągnął cudowną różdżkę i w sposób ekstraordynaryjny znalazł pieniądze w niebiańskiej czarnej dziurze, oczywiście nie pożyczając ich i nie drukując. Jakkolwiek wysoko oceniam pijarowskie zdolności Donalda Tuska, to jednak nie dostrzegam u niego umiejętności czarnoksięskich czy boskich. Czy bowiem innym jest żądanie stworzenia dodatkowych pieniędzy ex nihilo?

Jeśli opozycja z lewa i z prawa nie odpowie nam na to pytanie, to trudno jej postawę oceniać inaczej jak tylko socjalną demagogię, której celem jest walenie w rząd dosłownie na oślep. Mądrze, głupio – nieważne, byle uderzać. Właśnie dlatego, przy takiej opozycji, uznaję Donalda Tuska za katechona.

(tytuł oryginalny: „Koniec lenistwa, do pracy marsz!”)

REKLAMA