Korwin-Mikke: Socjalizm wyłącza darwinizm

REKLAMA

Już dawno temu temu pisałem, że rozwój medycyny MUSI doprowadzić do sytuacji, w której będziemy musieli podejmować decyzje, czy zaprzestać dalszego „sztucznego“ podtrzymywania człowieka przy życiu – ponieważ medycyna umożliwi podtrzymywanie przy życiu KAŻDEGO – i przez czas niemal dowolnie długi. Wtedy nikt o tym słyszeć nie chciał – bo ludzie zajmują się tym, co będzie za lat trzy – no, może cztery… A ja zawsze myślę o tym, co będzie za lat 50 – no i właśnie za 10 lat ta sytuacja – każdy będzie mógł być „uratowany“ – zaistnieje.

„Winien“ jednak jest nie tylko postęp medycyny. Winny jest socjalizm zajmujący się „wyrównywaniem szans“ – czyli wyłączający darwinizm

REKLAMA

(Tak nawiasem: mylą się pp. Ewa Michalik i Jarosław Grzędowicz nazywający w „Gazecie Polskiej“ zabijanie nieuleczalnie chorych czy kalekich „darwinizmem społecznym“; ani to „darwinizm“, ani „społeczny“. „ Społeczny“ dotyczy selekcji grupowej – natomiast „darwinizm“ polega na tym, że źle przystosowani albo umierają, albo bardzo rzadko mają potomstwo. Świadome dobieranie ludzi „niegodnych życia“ jest absolutnie SPRZECZNE z ideą Darwina! Nigdy nie wiemy na pewno, jaka cecha jest korzystna: tak samo jak na wyspach Galapagos przeżywały wyłącznie „kalekie“ bezskrzydłe chrząszcze, a w Kenii chorzy na anemię sierpowatą, którzy byli tym samym odporni na malarię – tak samo nie możemy wykluczyć, że dopadnie nas jakieś genetyczne choróbsko, na które odporni będą wyłącznie ludzie z zespołem Downa… i to oni przeżyją i uratują tym samym ludzkość! Dlatego NIE WOLNO eliminować żadnych genów – zostawmy to Naturze. Pan Bóg tak skonstruował ten świat, że selekcja działa NATURALNIE; nie „poprawiajmy“ tego!)

Po wyłączeniu darwinizmu geny – zamiast być eliminowane wskutek tego, że nikt normalny nie zadaje się z takim mężczyzną i kobietą (a jeśli płodzą się między sobą, to 90% dzieci ginie…) – są mnożone dzięki „opiece społecznej“. W wyniku więc (a) postępów medycyny; (b) wspomagania socjalnego – procent potencjalnych ofiar euthanatorów rośnie…

…a z drugiej strony socjalizacja powoduje, że człowiek zamiast płacić za siebie, żyje na koszt komuny – i komuna (obojętne: zbiór wszystkich ubezpieczonych w firmie „HiperSuperSecuritas“ czy zbiór obywateli państwa socjalistycznego) po prostu nie chce ponosić tych kosztów – tym bardziej że się do kwadratu zwiększają! Z tej sytuacji NIE MA DOBREGO WYJŚCIA. Uratować naszą etykę zabraniającą zabijania ludzi można wyłącznie, przyznając lekarzowi prawo do uznania człowieka za żywego (lub martwego). I tak jak lekarze nie zastosowali „terapii nadzwyczajnej“ w stosunku do śp. Karola Wojtyły, tak samo mieliby prawo postąpić w każdym przypadku – również w przypadku śp. Teresy Schiavo.

A jak oceniałby jakiś stan chorego lekarz – nie wiem! Wiem natomiast, że chcę, by podjął ją LEKARZ. Ja wiem, że wśród lekarzy zdarzają się potwory albo jakieś figlarne Kevorkiany. Ale mam sto razy więcej zaufania do lekarza, który orzeknie, że jestem beznadziejnie martwy i świadomości nie odzyskam (jeśli ją mam – to ja decyduję!) – niż do „komisyj społecznych“, „komitetów euthanazyjnych“ – a nawet „Komitetów antyeuthanazyjnych“! Jak uczy praktyka, pod delikatnym naciskiem firm ubezpieczeniowych członkowie nawet tych komisyj szybko zaczęliby przyznawać tym firmom rację…

Tak więc: TYLKO LEKARZ! Trzeba wierzyć fachowcom! Oczywiście: pod warunkiem zniesienia ubezpieczeń społecznych, a może nawet ZAKAZU ubezpieczeń (choć właściwie: jak ktoś chce ryzykować swoim życiem – niech ryzykuje…!). Wtedy lekarz opłacany prywatnie będzie miał interes, by pacjent żył jak najdłużej! I znacznie bardziej obawiałbym się, że będzie mnie niepotrzebnie za długo sztucznie utrzymywał przy życiu – niż że me życie skróci!

(źródło: NCZ!, 14.04.2005; tekst archiwalny; przedruk tylko za zgodą redakcji)

REKLAMA