Krótka historia polityki pieniężnej II RP. Czy Grabski był bohaterem?

REKLAMA

W 1916 roku Cesarstwo Niemieckie powołało do życia Polską Krajową Kasę Pożyczkową z siedzibą w Warszawie. Niemcy nakazali wycofanie z obiegu rosyjskich rubli, a w zamian przystąpili do emisji waluty mającej pomóc w finansowaniu trwającej wojny. W celu zyskania zaufania polskiej ludności nowa waluta nazwana została marką polską.

Zaborca przystąpił do eksterminacji walutą z impetem. Pod koniec 1917 roku w obiegu znajdowało się 270 milionów polskich marek, pół roku później już 504 miliony, a w dniu odzyskania przez Polskę niepodległości już 880 milionów. W ten sposób ludność ziem polskich zapłaciła ogromny podatek inflacyjny na rzecz armii Cesarstwa Niemieckiego. Okupanci, którzy płacili za dostawy i usługi w drukowanej przez siebie walucie, dopilnowali oczywiście, aby marka polska nie dostała się na obszar funkcjonowania marki niemieckiej, zabezpieczając się w ten sposób przed rozejściem się inflacji po terytorium całego Cesarstwa. Gdy Polska traciła niepodległość w 1795 roku, bank centralny jeszcze nie istniał, lecz w ciągu kolejnych 123 lat stało się jasne, że żadne państwo na świecie nie jest w stanie funkcjonować bez własnego banku centralnego. Dlatego też na mocy dekretu z 14 grudnia 1918 roku utworzona dla pognębienia Polaków PKKP przejęła czynności banku centralnego, a walutą odradzającego się po wojnie kraju stała się marka.

REKLAMA

W obiegu znajdowały się wciąż także pieniądze austriackie i rosyjskie, co powodowało, że każdy z niedawnych zaborców mógł wpuścić do Polski dowolną ilość drukowanych przez siebie banknotów i dlatego 29 kwietnia 1920 roku zakazano obiegu rubla w całym kraju.

Era złotego

Choć już 28 lutego 1919 roku ogłoszono, że marka polska zostaje zastąpiona przez polskiego złotego, ze względu na opóźnienie w druku nowych banknotów w Paryżu wprowadzenie nowej waluty trzeba było odłożyć na później. Wkrótce okazało się też, że w warszawskiej siedzibie Polskiej Krajowej Kasy Pożyczkowej znaleziono wydrukowane przez Niemców banknoty marek polskich o wartości 360 milionów i premier Jędrzej Moraczewski w obliczu opóźniającego się druku nowych pieniędzy podjął decyzję o wypuszczeniu ich w obieg.

Decyzja socjalistycznego premiera Moraczewskiego stanowiła pewien wyznacznik chaosu, jaki zapanował w polityce finansowej lat powojennych. Jednorazowe puszczenie w obieg tak dużej liczby banknotów przy braku odpowiednich rezerw w złocie mogło przynieść jedynie katastrofalne skutki. Na dodatek do 1920 roku Polska ponosiła ciężar ogromnych wydatków wojennych i zmuszona była nieustannie zwiększać deficyt budżetowy. Podczas gdy w 1919 roku deficyt wynosił 9 milionów marek polskich, w 1920 roku było to już 58,5 miliona, a w 1923 roku – 113,7 miliona. Taki rozwój wydarzeń mógł przynieść ze sobą jedynie krach, który nadszedł w 1923 roku. W okresie 1919-1924 państwo polskie miało zarobić na druku banknotów sumę rzędu 500-800 milionów dolarów, lecz odbyło się to kosztem całej gospodarki i społeczeństwa. Zyski z druku banknotów PKKP przeznaczała na pożyczki na wojnę z bolszewikami, odbudowę kraju oraz inne państwowe inwestycje.

Ostatecznie w połowie 1923 roku doszło do hiperinflacji. Podczas gdy w końcu 1918 roku za 1 dolara USA płacono 9 marek polskich, to w 1920 roku już 590, a w kwietniu 1924 roku aż 9.250.000 (!).

Bank Polski SA

Zadanie naprawy systemu i podniesienia Polski z kolan powierzono Władysławowi Grabskiemu, który uzyskał od Sejmu specjalne pełnomocnictwo na sześć miesięcy, umożliwiające mu wydawanie rozporządzeń z mocą ustawy. Dokonał waloryzacji podatków, nałożył 1 miliard franków podatku na rolnictwo, przemysł i inne branże, a także w przyspieszonym trybie podatek majątkowy oraz ograniczył większość wydatków i zrezygnował z dotacji dla kolei. W ten sposób udało się uzyskać równowagę budżetową i stopniowo opanować tempo inflacji, a Grabski zyskał miano bohatera, który ocalił polską gospodarkę.

Większość historyków wystawia reformie Grabskiego jednoznacznie pozytywną ocenę, lecz warto zauważyć, że polityk ów w ciągu kolejnych kilku miesięcy doprowadził kraj na skraj upadku. Ponadto od samego początku II RP lobbował na rzecz utworzenia nowego banku emisyjnego, który posiadałby odmienną od PKKP strukturę oraz prawo do emisji własnych banknotów. Uzyskawszy od Sejmu specjalne pełnomocnictwo, skrupulatnie je wykorzystał. 20 stycznia 1924 roku powołano do życia Bank Polski SA. Grabski zakładał, że nowa instytucja, w której statut wpisano, że emisja banknotów powinna mieć znacznie wyższe niż uprzednio pokrycie w złocie lub dewizach, pozwoli świeżo upieczonemu państwu odzyskać zaufanie inwestorów i samej ludności. Jak się jednak później okazało, sam stał się przyczyną kolejnego wielkiego krachu.

Sytuacja polityczno-gospodarcza w 1924 roku była charakteryzowała się sporą niepewnością – w 1920 roku niemal cudem udało się wypędzić z Polski bolszewików, Niemcy nieustannie zgłaszali pretensje do ziem leżących na zachodzie, a świat pogrążony był w powojennej stagnacji. Kredyt był drogi, a Grabskiemu udało się wyhamować hiperinflację kosztem oszczędności Polaków. Najtańszy kredyt w tych ciężkich czasach mogło dać jedynie państwo, ale było ono dosłownie spłukane. Rozwiązanie Grabskiego było następujące: kapitał na założenie banku miały dać osoby prywatne (bank centralny będzie spółką akcyjną), a państwo miało udzielić bankowi centralnemu wszelkich dostępnych przywilejów prawnych. Wyemitowano milion akcji po 100 zł każda, które nabyło 176 tysięcy akcjonariuszy. Skarb państwa posiadał początkowo zaledwie 1 procent akcji. Bank Polski zaczął udzielać kredytów lombardowych i dyskontowych (czyli tradycyjnych pożyczek dla banków o chwiejnej płynności) na bardzo niski procent i w ten sposób od razu zyskał sobie uznanie całego sektora bankowego. Otwarcie nowej instytucji dokonało się z wielką pompą w gmachu Filharmonii Warszawskiej, a w warszawskiej katedrze odbyło się nawet specjalne nabożeństwo pod przewodnictwem kardynała Kakowskiego. Jak można się było spodziewać, największymi akcjonariuszami banku centralnego były największe ówczesne banki: Pocztowa Kasa Oszczędności, Bank Angielsko-Polski oraz Bank Gospodarstwa Krajowego.

Dwie fale inflacji

Początkowy plan był bardzo ambitny, gdyż banknoty Banku Polskiego miały posiadać spore pokrycie w złocie i dewizach. 1 złoty został nawet zdefiniowany jako 0,1687 g czystego złota i związany sztywnym kursem z frankiem szwajcarskim. Jednakże podczas gdy emisja banknotów z maja 1924 roku była pokryta kruszcami i dewizami w 87%, w roku 1925 pokrycie wynosiło już tylko 36%. Choć pierwotny statut banku przewidywał, że zasady pokrycia mogą zostać zmienione tylko odpowiednią ustawą, w praktyce znów ucieknięto się do dodruku banknotów. Mimo iż w 1924 roku Władysław Grabski z tak wielkim trudem narzucił ograniczenia wydatków, w ciągu kolejnych kilkunastu miesięcy bezmyślnie dopuścił do ich radykalnego wzrostu. Złoty zaczął tracić na wartości, na co wpływ miała zapewne także wojna celna z Niemcami, która zdusiła Polski eksport. Polskie towary nie mogły wyjeżdżać za granicę, więc spadło zapotrzebowanie na polską walutę, co miało przełożenie na obniżenie jej kursu w stosunku do innych walut. Bank Polski podjął walkę o utrzymanie kursu złotego poprzez wyprzedaż dewiz, lecz sytuacja była nie do opanowania. Ostatecznie cenę złotego poddano rynkowi i doszło do kolejnego załamania. Reforma Grabskiego przyniosła poprawę jedynie przez kilkanaście miesięcy.

Tzw. druga inflacja z 1925 roku była nieco skromniejsza w skutkach, ale równie bolesna. Próbując ratować kurs złotego, Bank Polski utracił spore zapasy złota i dewiz. Niemożliwe było nałożenie kolejnej kontrybucji na społeczeństwo, gdyż w wyniku dwóch hiperinflacji i podatków przeznaczonych na stabilizację budżetu jego zapasy gotówki jeszcze bardziej zmalały. Najlepszą ilustracją tego faktu były rozruchy i strajki, które w maju 1926 roku zaowocowały dokonanym przez sanację zamachem majowym. Tym razem konieczna była pożyczka z zagranicy. Lekkomyślnością byłoby zapożyczanie się u któregokolwiek z sąsiednich europejskich mocarstw, więc jedyną możliwością pozostawała Wall Street. W zamian za 62 miliony dolarów oraz 2 miliony funtów pożyczki Wall Street przysłała do Polski swoich fachowców (wpierw Edwina Kemmerera – słynnego „lekarza pieniędzy”, a potem Charlesa Deweya). Pożyczki udzieliły formalnie B.A. Tompkins i Bankers Trust, lecz przyznanie kredytu uzależniono od zrównoważenia budżetu, zniesienia ograniczeń w obrocie dewizami oraz zachowania minimum 40-procentowego pokrycia banknotów w złocie lub twardych walutach. Postanowiono dokonać dewaluacji złotego i dać w ten sposób polskiemu systemowi finansowemu nowy początek. Bez wątpienia pożyczka z Wall Street była też okupiona pewnymi ustępstwami politycznymi, choć nie zachowały się na ten temat żadne wiarygodne informacje.

Wywołując w krótkim odstępie czasu dwie fale inflacji, Polska zyskała sobie miano kraju o niskim stopniu stabilności finansowej i gospodarczej. Właśnie z tego powodu emitowane przed wojną obligacje nie cieszyły się zbyt wielkim zainteresowaniem za granicą. Byt polityczny Polski stawał się coraz bardziej niepewny, a napięte kontakty z sąsiadami skłaniały władze do coraz większej niezależności gospodarczej i finansowej. Obligacje skarbu państwa nabywali głównie obywatele Rzeczypospolitej, a ich emisja była całkiem pokaźna. Z ostatniego przed wojną zestawienia długu państwa wynikało, że skarb był zadłużony na 2 miliardy złotych, czyli naprawdę astronomiczną sumę (dla porównania: miesięczne zarobki wykwalifikowanego robotnika wynosiły 120 zł). Obywateli zachęcano do nabywania obligacji hasłami odbudowy kraju, wielkich inwestycji oraz stworzenia odpowiedniej infrastruktury, zdolnej połączyć ziemie różnych zaborów. Wielokrotnie powoływano się na patriotyczny obowiązek, a hasło to miało przed wojną wielką nośność. W ten sposób udawało się podtrzymywać przy życiu gospodarkę, która w kolejnych latach, aż do wybuchu wojny stawała się coraz bardziej regulowana, kontrolowana i izolowana od świata.

Wielki Kryzys

Kiepską kondycję gospodarczą Polski pogorszył jeszcze Wielki Kryzys, który wybuchł w 1929 roku, rozlewając się po całym świecie. Najbardziej ucierpiały kraje będące tradycyjnymi partnerami handlowymi USA, a wśród nich wymieniająca z tym państwem najwięcej swych towarów Polska. W latach 1929-1933 obroty polskiego handlu zagranicznego spadły o 30%, produkcja przemysłowa o 40%, a bezrobocie osiągnęło niepokojący poziom 30%. Aby ratować kurs złotego za wszelką cenę, forsowano eksport towarów z Polski przy pomocy cen dumpingowych, premii eksportowych lub zwrotów ceł. Jednakże nawet te zabiegi nie przyniosły spodziewanych skutków i w okresie 1929-1933 rezerwy dewizowe Banku Polskiego spadły z 1,3 miliarda złotych do zaledwie 600 milionów. Polska znalazła się na skraju kolejnego tąpnięcia, gdyż klienci banków zaczęli masowo wycofywać lokaty. Sytuacja na świecie uległa znacznemu przyspieszeniu. Fala kryzysów i hiperinflacji doprowadziła do radykalizacji społeczeństw. W krajach Zachodu coraz większą popularność zyskiwała ideologia komunistyczna i socjalistyczna, która w Niemczech przyjęła postać hitleryzmu, w Rosji bolszewizmu, w Hiszpanii republikanizmu, a we Włoszech faszyzmu. W odpowiedzi na wydarzenia na świecie w Polsce nastroje również się radykalizowały i miały bardzo podobny skutek w postaci powierzania państwu coraz większej władzy.

Tak jak w krajach ościennych, w latach 30. przystąpiono do realizacji wielkich państwowych projektów oraz zwiększania wydatków na wojsko. W czerwcu 1934 roku rząd podjął decyzję o zlikwidowaniu rachunków walutowych oraz zakazał dokonywania jakichkolwiek operacji kredytowych w walucie innej niż polska. Obrót płatniczy z zagranicą poddawano później z roku na rok coraz ściślejszej kontroli, aby ostatecznie decydować o każdym przywozie lub wywozie złota lub dewiz. U progu wojny II Rzeczpospolita pod względem pieniężnym upodobniła się do Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Wielki w tym udział miał kreowany dziś na bohatera Władysław Grabski…

(źródło: NCZ! 2012)

REKLAMA