Afera PKN Orlen. Są interesy, na których wszyscy zarabiają!

REKLAMA
Aleksander Kwaśniewski, lipec 2005 (fot. wikipedia)

2 marca sąd skazał byłego szefa Urzędu Ochrony Państwa Zbigniewa Siemiątkowskiego na rok więzienia, a byłego szefa Zarządu Śledczego UOP na 10 miesięcy. Oba wyroki (na razie nieprawomocne) wydano w zawieszeniu na trzy lata. To kara za bezprawne zatrzymanie w 2002 roku ówczesnego prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego. Wyroki te zapadają późno i niczego w aferze nie wyjaśniają. No, chyba że przyjmiemy, iż szefowie tajnych służb z politycznego nadania zatrzymują sobie prezesów spółek kontrolowanych przez skarb państwa ot, tak, dla kaprysu, a nie na prośbę kolegów z rządu czy Kancelarii Prezydenta…

Afera PKN Orlen wybuchła bynajmniej nie w 2002 roku, lecz dwa lata później. Oto w kwietniu 2004 roku na łamach „Gazety Wyborczej” czołowy polityk SLD, były minister skarbu Wiesław Kaczmarek, pytany, czy akcja UOP miała coś wspólnego z prowizjami od kontraktu na dostawy ropy do PKN Orlen, mówi: „Rzeczywiście, przy wielkich kontraktach istotne są prowizje i to, do kogo trafiają”. Ówczesny prezes Orlenu Andrzej Modrzejewski zamierzał podpisać z cypryjską firmą J&S wieloletni kontrakt na dostawy ropy. Co ciekawe, po odwołaniu Modrzejewskiego kolejny zarząd kierowany przez wskazanego przez lewicę Zbigniewa Wróbla kontrakt ten podpisał. Ale wywiad Kaczmarka wywołał burzę, nad którą nie udało się zapanować. Ówczesna opozycja (PiS, PO, LPR, Samoobrona) zaczęła głośno domagać się komisji śledczej, która wyjaśni, jakie były faktyczne przyczyny zatrzymania Modrzejewskiego i jakież to prowizje od kontraktów miał na myśli Kaczmarek.

REKLAMA

SLD wówczas był targany wewnętrznym konfliktem. Szykujący się do opuszczenia pałacu prezydenckiego Aleksander Kwaśniewski próbował wbić w ziemię Leszka Millera i podporządkować sobie SLD. Miller, którego poważnie już osłabiła komisja śledcza ds. afery Rywina (rok 2003), musiał ustąpić ze stanowiska premiera, ale nie oddawał bynajmniej pola. Dlaczego Wiesław Kaczmarek rozpętał tę aferę która okazała się dla niego politycznym samobójstwem? W uczciwość byłego ministra i szlachetne intencje jakoś nikt nie wierzy. Tak nagle po dwóch latach dopadły go wyrzuty sumienia i postanowił zwierzyć się dziennikarce „Gazety Wyborczej” („Rzeczywiście, przy wielkich kontraktach istotne są prowizje i to, do kogo trafiają”)? Mało prawdopodobne, szczególnie że później robił, co mógł, aby łagodzić swoją wypowiedź.

Spróbujmy rozwikłać tę tajemnicę, przypominając atmosferę tamtych dni.

W kwietniu 2004 roku Kaczmarek, wciąż wpływowy polityk lewicy, znalazł się „na linii strzału” w konflikcie między dwiema frakcjami SLD. Warszawa aż huczała od plotek, że wziął łapówkę od rosyjskiego koncernu naftowego Łukoil, dochodziły do niego także informacje, że świadek koronny w tzw. sprawie Centrozapu (malwersacji finansowej w państwowej firmie w Katowicach) jest nakłaniany do zeznania, iż dzielił się pieniędzmi właśnie z nim. Jego ludzie zaś byli odwoływani z najważniejszych stanowisk w spółkach skarbu państwa. Wywiad był ostrzeżeniem dla wszystkich stron „wojny na górze” w SLD, że Kaczmarek nie będzie bierną ofiarą. A było czego się bać!

Przypomnijmy, że to za rządów Leszka Millera prokuratura okazała się niebywale skuteczna w ściganiu różnych przestępstw polityków, np. przecieku w tzw. aferze starachowickiej. Fakt, iż jednym z głównych oskarżonych i skazanych był Zbigniew Sobotka, bliski znajomy Kwaśniewskiego, zapewne nie miał znaczenia…

Waterloo Kwaśniewskiego

Komisja śledcza ds. PKN Orlen rozpoczęła pracę 6 lipca 2004 roku. To właśnie jej działalność doprowadziła do zakończenia kariery politycznej Aleksandra Kwaśniewskiego. Jeszcze na początku tegoż roku popierała go ponad połowa Polaków i Kwaśniewski realnie rozważał start w wyborach prezydenckich swej małżonki Jolanty (puszczano nawet balony próbne, pokazując, że jest liderką sondaży). Komisja obnażyła ogromną liczbę niejasnych biznesowych kontaktów Kwaśniewskiego, a także w innym świetle postawiła fundację dobroczynną jego żony. Kwaśniewska bowiem nie chciała udostępniać danych dotyczących darczyńców i działalności fundacji. To właśnie po tej komisji społeczeństwo zażądało sanacji państwa, a Donald Tusk był bardziej radykalny w ocenach niż dziś Jarosław Kaczyński. To z Platformy rzucono wówczas hasło budowania IV RP, bo III RP się skompromitowała. Atmosfera była taka, że Tusk piętnował Marka Belkę za kłamanie przed komisją śledczą i zarzucał mu współpracę ze służbami PRL. „Niejasna postawa Belki w wyjaśnieniu swojej przeszłości uniemożliwia prowadzenie prac rządu” – pisał Donald Tusk w liście do ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Sam Kwaśniewski odmówił stawienia się przed komisją śledczą jako świadek. Na światło dzienne zaczęły wypływać nie tylko zdjęcia z lobbystą Markiem Dochnalem, którego – jak twierdził – nie znał, ale także z innymi osobami, którym stawiano zarzuty w aferze paliwowej. Kwaśniewski zwyczajnie bał się, że zostanie przyłapany na kłamstwie w świetle kamer.

Co ustaliła komisja?

Raport, który przygotowała wówczas komisja śledcza, do dziś robi ogromne wrażenie co do ustalenia stanu państwa. Stwierdzono w nim m.in., że doszło do patologicznej sytuacji, w której spółka z Cypru zmonopolizowała dostawy do kontrolowanych przez państwo rafinerii. „Splot zdarzeń związanych z pojawieniem się na polskim rynku ropy naftowej firmy J&S Service and Investment Ltd., a następnie opanowaniem przez tę firmę dostaw do dwóch największych rafinerii w kraju prawdopodobnie nie mógłby mieć miejsca bez nieformalnych układów z osobami, od których decyzji, działania lub zaniechania zależało osiągnięcie przez spółkę J&S celów strategicznych w Polsce” – czytamy w raporcie komisji. I dalej: „Zgromadzony przez komisję materiał dowodowy wskazuje, że pomiędzy kierownictwem i osobami odpowiedzialnymi za politykę zakupów ropy w Petrochemii Płockiej a właścicielami spółki J&S nastąpiło porozumienie, a być może nawet zmowa połączona z korupcją, jak wskazują na to zeznania niektórych świadków”. Komisja podkreśliła w sprawozdaniu, że zarząd PKN Orlen utrudniał jej działanie, odmawiając udostępnienia dokumentów. „Jakie okoliczności i dowody zarząd ukrywa przed komisją? – pytają posłowie. – Na zamkniętych posiedzeniach komisji świadkowie zeznawali, że bez dania łapówki-prowizji nie było szans, aby otrzymać kontrakt. (…) Zebrane przez komisję dowody uzasadniają stwierdzenie, że być może kontraktom zawieranym przez PKN Orlen towarzyszył system nieformalnych prowizji”.

Czy ktoś słyszał o tej sprawie? Komisja mająca dostęp do notatek ABW i akt prokuratorskich napisała de facto podstawy aktu oskarżenia. Co się z dzieje z tą sprawą? Otóż prowadzi ją od kilku lat jeden (!) prokurator – bez większych efektów. Osobną sprawą, jaka wypłynęła w toku prac komisji, była afera Jana Kulczyka i jego targów o przejęcie kontroli nad polskim sektorem naftowym, a następnie odsprzedanie go Rosjanom. Nawiasem mówiąc, moim zdaniem „wrzucona” do komisji po to, aby odwrócić uwagę od właściwego tematu, czyli wspomnianych przez Kaczmarka prowizji.

Zdaniem posłów komisji – Romana Giertycha i Antoniego Macierewicza – prezydent Polski upoważnił Jana Kulczyka do negocjacji w sprawie sprzedaży polskich rafinerii rosyjskiemu koncernowi Łukoil. O istnieniu takiego upoważnienia informuje notatka ABW. Czy ktoś słyszał, aby Aleksander Kwaśniewski musiał się z tego tłumaczyć? Przy czym, żeby było jasne, za rządów PiS to Jarosław Kaczyński skutecznie storpedował pomysł dokończenia prac przez komisję śledczą ds. PKN Orlen. Śledztwo w sprawie mafii paliwowej podzielono za rządów PiS na ponad 150 wątków i rozesłano do różnych prokuratur. Formalnie – jak mi tłumaczono – aby usprawnić jego prowadzenie. Po sześciu latach bez efektów można wyciągnąć inne wnioski co do celu. Co ciekawe, decyzja o podziale śledztwa paliwowego była jedną z nielicznych pozytywnie ocenionych po zmianie władzy w Ministerstwie Sprawiedliwości.

Folwark tajnych służb

W tle całej sprawy niejasna jest rola wojskowych i cywilnych służb specjalnych. Dość przypomnieć skandaliczną prowokację polegającą na bezzasadnym postawieniu zarzutów szpiegostwa na rzecz Rosji asystentowi szefa komisji ds. PKN Orlen Józefa Gruszki. Ten ostatni sprawę tę przypłacił wylewem. Przypadkiem afera wybuchła tuż przed tym, jak przed komisją miał zeznawać Kwaśniewski. Generał Maciej Hunia, który wówczas kierował kontrwywiadem, dziś jest szefem Agencji Wywiadu. Asystentowi państwo (czyli my wszyscy) zapłaciło odszkodowanie za kompletnie absurdalne zarzuty, ale nikt więcej nie odpowiedział za to prawnie. To też znaczące, że dziś jest proces tych, którzy kazali zatrzymać Modrzejewskiego (nawet nie aresztować), a nie ma procesu tych, którzy kazali zatrzymać i trzymali przez kilka miesięcy w areszcie asystenta komisji ds. PKN Orlen…

Ale to nie jedyne zbiegi okoliczności. Polecenie zatrzymania asystenta Gruszki wydał ten sam prokurator, który – zdaniem komisji śledczej ds. PKN Orlen – sfałszował dokumenty (wysłała w tej sprawie zawiadomienie), tak aby zawiadomienie wysłane przez UOP w lutym 2002 roku w sprawie podejrzenia korupcji przy kontraktach na dostawy ropy nie zostało uznane.

Mechanizm był prosty: 6 marca 2002 roku prokuratura okręgowa otrzymała z UOP brakujące dokumenty, a prokurator wpisał je do ewidencji jako otrzymane 7 marca, a więc po terminie. Z wyliczanki dziwnych zdarzeń, a nawet zgonów w aferze PKN Orlen można by stworzyć książkę. Warto przypomnieć chociażby tajemniczą śmierć Marka Karpa, szefa Ośrodka Studiów Wschodnich, który kontaktował się z członkami komisji śledczej ds. PKN Orlen i chciał mi przekazać ważne materiały dotyczące zagrożeń ze strony Rosji i korupcji w sektorze. 13 sierpnia 2004 roku na prowadzone przez Karpa auto najechał tir na białoruskich numerach. Kierowca został zwolniony do domu. Jak się okazało później, posługiwał się fałszywymi dokumentami. Karp zmarł nieoczekiwanie miesiąc później po wypisaniu go ze szpitala. Jego śmierć poprzedziła wizyta osób przedstawiających się jako funkcjonariusze jednej z tajnych służb.

No więc skazano paru ludzi, którzy wykonywali polecenia. Nie wiadomo czyje i nie wiadomo po co. Przewiduję, że po apelacji sprawa zostanie przekazana do ponownego rozpatrzenia, aż w końcu się przedawni. Najlepszym komentarzem do tego, co dzieje się w polskim sektorze paliwowym, jest maksyma sformułowana w powieści „Paragraf 22” przez Milo Minderbindera: „są interesy, na których wszyscy zarabiają”.

(źródło: nczas.com, NCZ! 2012)

REKLAMA