Jarząbek Wacław o Zbigniewie Derdziuku, prezesie ZUS i Znakomitym Przywódcy!

REKLAMA

„W kapitalizmie wszyscy gotowi są zawsze na najgorsze, u nas na najlepsze” – mawiał Stanisław Anioł, fikcyjny bohater kultowego serialu Alternatywy 4. Odgrywana przez śp. Romana Wilhelmiego postać stała się symbolem cwaniactwa, karierowiczostwa i… peerelowskiego aktywizmu. Anioł inwigiluje i zastrasza mieszkańców zarządzanego przez siebie bloku. Ku uciesze widzów zaznajomionych z rzeczywistością Polski Ludowej, bohater serialu Stanisława Barei organizuje czyny społeczne, zebrania, kabaret i… chór. Po co w miejskim mrowisku chór? Dla dozorcy Alternatyw 4 był to przejaw „społecznego podejścia” do zarządzania podległymi sobie zasobami ludzkimi. Dla urodzonych na długo przed 1989 był to kolejny powód do śmiechu przez łzy. Niestety sceny rodem z polskiej komedii możemy oglądać również na deskach III Rzeczpospolitej. Tyle, że nikt się nie śmieje, wszyscy płac(z)ą.

Miłośnikiem Anioła i – co zaraz udowodnimy – innych postaci z kultowych seriali i filmów PRL okazał się Zbigniew Derdziuk, prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Ten 50-letni jegomość z całą pewnością jest znany miłośnikom twórczości Kazika Staszewskiego. W piosence „No speaking inglese”, z płyty Las Maquinas de la Muerte, Derdziuk pojawia się jako ten, który nie chce wokaliście odsprzedaż kartki na alkohol („No daj mi wódki, no co ci to stanowi?”) ponieważ „musi zawieźć tatowi”. Derdziuk był również ministrem w pierwszym rządzie Tuska oraz sekretarzem stanu kancelarii premiera Buzka i Marcinkiewicza. Jednak nie tym szef najbardziej znienawidzonego urzędu zapisze się w historii polskiej sceny kabaretowej…

REKLAMA

gościnnie na nczas.com: nieodżałowany Jarząbek Wacław ("Miś" Stanisława Barei)
Derdziuk wpadł na pomysł stworzenia w ZUS-ie… „zespołu wokalno-instrumentalnego”. Grupa wyłoniona spośród kilkudziesięciu tysięcy pracowników miała przez kilka miesięcy szlifować swoje umiejętności, aby na jesieni tego roku wystąpić w trakcie obchodów 78 rocznicy istnienia urzędu! Absurdalne i godne uwiecznienia nie jest samo tylko powołanie „chóru”. Za marnotrawstwo czasu i pieniędzy należy uznać również fakt obchodzenia rocznicy powołania do życia emerytalnego molocha! Czy pracując w różnych firmach świętowaliście Państwo kiedykolwiek rocznicę (w dodatku nieokrągłą!) założenia swojego miejsca pracy? Muzycznych uzdolnień ZUS-owskich urzędników nie poznamy za sprawą „Super Ekspresu” (SE). Tabloid jako pierwszy doniósł o ekstrawagancji prezesa i zażądał ujawnienia kosztów przygotowania (w tym muzycznego przeszkolenia) zespołu. Jacek Dziekan, rzecznik ZUS, ogłosił, że pomysł „nie będzie wprowadzony w życie”. Nieoficjalnie wiadomo, że Derdziuka ostro skrytykował Marek Bucior, wiceminister pracy, który reprezentuje rząd na spotkaniach rady nadzorczej urzędu. Według SE prezes ZUS uzasadniał pomysł „chęcią sprawdzenia zainteresowań swoich pracowników”. Takie tłumaczenie nie przekonało Buciora: „A jak się okaże, że pracownicy ZUS lubią jazdę konną, otworzy pan stadninę?” – miał zapytać wysłannik Donalda Tuska. „Konie łby pospuszczać! Czy konie mnie słyszą?!” – pytamy za reżyserem „Ostatniej paróweczki hrabiego Barry Kenta” z kultowego „Misia”.

Zostawmy jednak wizję urzędników galopujących na koszt podatników. Fantazja Derdziuka sięga znacznie dalej! Prezes ZUS otrzymał tytuł… Znakomitego Przywódcy. Certyfikat jest przyznawany w ramach Polskiej Nagrody Jakości (PNJ) „za wdrażanie koncepcji zarządzania przez jakość”. PNJ jest objęte patronatem Krajowej Izby Gospodarczej, Polskiego Centrum Badań i Certyfikacji oraz Fundacji Teraz Polska. Derdziuk został doceniony za starania mające na celu „stworzenie z ZUS wzorowej instytucji publicznej, wiarygodnie, efektywnie i skutecznie realizującej zadania powierzone przez Państwo, przyjaznej klientom, gwarantującej poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa poprzez rzetelne wypełnianie społecznej misji”. Ambicją Zbigniewa Derdziuka jest „przekształcenie ZUS w instytucję publiczną nowej generacji”. Ma on nadzieję, że „ZUS w ciągu kilku lat stanie się liderem wśród instytucji publicznych pod względem jakości obsługi klientów, przy zapewnieniu przejrzystości gospodarki finansowej oraz wysokich standardów kontroli kosztów”. I teraz najlepsze! Aby przez dwa lata móc legitymować się tytułem „Znakomitego Przywódcy” trzeba zapłacić 2091 złotych opłaty rejestracyjnej, 7134 złote opłaty weryfikacyjnej, a także 2952 złotych za dyplom, statuetkę, promocję oraz uroczystość wieńczącą konkurs. Regulamin certyfikatu wymaga także, aby przedsiębiorstwo, w którym pracuje Znakomity Przywódca przedstawiło „własną ocenę działalności w dziewięciu filarach zarządzania przez jakość”. To ta ocena jak i rzeczone ~13.000 złotych stanowią podstawę przyznania certyfikatu! Derdziuk powołał dwa zespoły. Pierwszy miał ocenić Derdziuka jako prezesa. W jego skład weszło kilkunastu pracowników ZUS m.in.: naczelnicy departamentu administracyjnego, finansów, kontrolingu, statystyki oraz zarządzania nieruchomościami. Ich pracę nadzorował drugi zespół: dyrektor gabinetu prezesa oraz… Zbigniew Derdziuk!

Niektórzy mogą się zastanawiać dlaczego Derdziuk, za grubą w końcu kasę, przyznał sobie tytuł Znakomitego Przywódcy? My wiemy dlaczego! „Czasem aż oczy bolą patrzeć, jak się przemęcza dla naszego ZUS-u, prezes Derdziuk Zbigniew. Ciągle pracuje! Wszystkiego przypilnuje i jeszcze inni, niektórzy, wtykają mu szpilki. To nie ludzie – to wilki! To mówiłem ja – Jarząbek Wacław”.

REKLAMA