Łepkowski do Wozińskiego: Jeśli chcesz pokoju, szykuj się na wojnę!

REKLAMA

Szanowny panie Woziński, pańska odpowiedź (tutaj – kliknij) na mój artykuł nie stanowi żadnej próby polemiki. Nie znajduję w niej stosunku merytorycznego do mojego artykułu. Pański tekst pt. „Kiedy dolar stanie się śmieciem?” (tutaj na nczas.com) był naładowany emocjonalnie, stąd też spotkał się z porównaniem do publicystyki krajów silnie antyamerykańskich. Już sam jego tytuł zawierał dawkę emocji wskazujących pański stosunek do USA.

Podobnie pierwsze zdanie w pańskim oryginalnym tekście jest kategorycznym stwierdzeniem w trybie nie znoszącym sprzeciwu: Jeżeli istnieje na tym świecie coś pewnego, to na pewno zależność, że jeśli któryś kraj próbuje uciec od dolara, spadają na niego amerykańskie bomby.

REKLAMA

W zdaniu tym zawarł pan jedynie własne wyobrażenie rzeczywistości nacechowane wrogością do Stanów Zjednoczonych. W dodatku twierdzenie to jest z gruntu kłamliwe i ma charakter pomówienia. Ja bym jednak stawiał bardziej na podatki i smierć. One są bardziej pewne od bombardowania przez US Air force jakiegoś beduińskiego obozu, w którym za walutę lepszą od dolara uważa się kozy i ich mleko!

Trudno mnie oskarżyć o fanatyczną miłość do USA. Udowodniłem to w ponad 200 moich tekstach dla tygodnika „Najwyższy CZAS!”. Niektóre z nich były bardzo krytyczne wobec amerykańskiego system władzy. Jeżeli ich pan nie czytał to dowodzi, że jest pan strasznie zakochany we własnej publicystyce i lekceważy zawartość tygodnika „Najwyższy CZAS!”. W przeciwieństwie jednak do pana moje teksty nie ociekają własnymi kazaniami, oracjami sławiącymi tylko mój punkt widzenia, a są skutecznie podbudowane danymi statystycznymi, cytatami, porównaniami i opiniami. Jeżeli nie posiadam argumentu w postaci faktów to nie wygłaszam opinii w trybie oznajmującym, nawet jeżeli domyślam się lub nawet jestem pewien swojej racji.

Równie dobrze mogę wygłosić pogląd, że Polska zaatakowała Irak w 2003 roku w celu utrzymania wartości złotówki. Jeżeli nie mam na to dowodów to wychodzę na idiotę.

Pisze pan w swojej polemice: Swojemu adwersarzowi chciałbym uświadomić, że mój tekst nie był antyamerykański. Przyzna to chyba każda osoba obdarzona dobrą wolą. Mało tego, jak mało kto jestem wielbicielem dorobku cywilizacyjnego kontynentu, który zrodził ideę libertarianizmu.

Czyżby? To jak z dobrą wolą rozumieć zdania: Niejedna osoba zdziwi się na pewno, dlaczego Amerykanie tak bardzo lubią wojny. Każdy konflikt to przecież ofiary śmiertelne, kalectwa i ogromne zniszczenia, trudno więc sobie wyobrazić, żeby ktoś się w nich lubował, a w szczególności potomkowie kolonistów, którzy uciekli na nowy kontynent przed pogrążoną w wojnach Europą.

Znam Amerykanów doskonale. W USA spędziłem 1/3 mojego życia. Połowa mojej rodziny, duża część znajomych a także czytelnicy (ponieważ piszę także teksty do amerykańskich blogów i forów dyskusyjnych) to Amerykanie – ludzie wrogo nastawieni do jakiejkolwiek wojny.

Pomimo to ciężko dziś znaleźć bardziej agresywne i bezwzględne w swych działaniach państwo niż USA.

To ostatnie zdanie szkoda nawet komentować! Jeżeli nie znajduje pan agresji w innych państwach to znaczy, że nie ma pan bladego pojęcia o stosunkach międzynarodowych.

Dlatego uważam pański artykuł za publicystykę na poziomie gimnazjalnym, pozbawionym elementarnych cech jakie powinno mieć dobre dziennikarstwo. Ten artykuł to nie obiektywne dziennikarstwo, ale prostackie kazanie, diatryba pozbawiona fundamentów, perora bez przykładów lub jak kto woli wygawor z kacapskiej publicystyki.

Także w tej tzw. polemice nie odniósł się pan choćby słowem do faktów, danych i informacji historycznych.

Pamiętam jak kilka tygodni temu jakaś stała grupka pasożytująca na forum internetowym nczas.com wyzywała Tomaszowi Sommerowi, że nie zna historii USA, ponieważ w jednym ze swoich felietonów napisał, że USA były potęgą militarną już w XIX wieku.

Sommer nie popełnił w swoim tekście najmniejszego błędu, natomiast pan dowiódł swojej elementarnej niewiedzy pisząc: W XIX wieku USA słynęły z tego, że nie ingerowały w światową politykę. Udział w obydwu wojnach światowych w XX wieku odmienił jednak na trwałe oblicze Stanów, które przerodziły się w ruchomą machinę wojenną siejącą spustoszenie wszędzie tam, gdzie skieruje swoją armię.

W tekście polemicznym udowodniłem panu, że walnął pan tu bzdurę na poziomie kiepskiego ucznia podstawówki. Jeżeli uważa pan, że się mylę proszę to udowodnić merytorycznie!

Nie wystarczy napisać: Redaktor Łepkowski reprezentuje typowe dla wielu prawicowców utożsamienie państwa z narodem. W tej konstrukcji myślowej dolar wydaje się być kwintesencją amerykańskości, jej największym atutem właśnie dlatego, że jego produkcją zajmuje się amerykańskie państwo.

Gdyby przeczytał pan moje ociekające krytycyzmem teksty wobec rządu USA, Obamy, obu partii na Kapitolu to nie wypisywałby pan takich bzdur. To ja pierwszy w „Najwyższym CZASIE!” zacząłem pisać o Tea Party jako przykładzie ruchu oddolnego uderzającego w betonową ścianę amerykańskiego establishmentu. Poza tym od kiedy to prawicowcy reprezentują utożsamianie państwa z narodem? Co Bogu boskie, co cesarzowi cesarskie!

Dalej pisze pan: Amerykanie byli tak bardzo przeciwni idei banku centralnego, że gdyby przed 1913 rokiem któryś z polityków powiedział wprost, że chce założyć bank centralny, jego dni byłyby policzone. Słowo „rezerwa” miało wytworzyć wrażenie, że tak naprawdę bankierzy i rząd zakładają pewien mało znaczący urząd, pewnego rodzaju rezerwę. Gdy opinia publiczna dowiedziała się w końcu o prawdziwej roli Fed, na stawienie oporu było już za późno.

To kolejna opinia wyssana z palca. Istnieją setki artykułów, publikacji sprzed 1913 roku, zapisków ze spotkań, konwencji wyborczych itp., gdzie wręcz nawoływano do stworzenia banku centralnego posiadającego kontrolę nad bankami lokalnymi. Gdyby czytał pan materiały źródłowe, publikacje prasowe z tamtych czasów to wiedziałby pan, że oni doskonale zdawali sobie sprawę czym jest ciemna strona Fed-u. Trzeba jedna trochę poszperać, poczytać, a nie wygłaszać opinie na podstawie opinii wziętych z sufitu.

Zresztą o roli Fed-u w upodmiotowieniu społeczeństwa amerykańskiego przez wielkie rody napisałem kilka tekstów. Proszę się z nimi zapoznać. Tam są przykłady i cytaty, a nie jedynie monologi.

W pańskiej polemice nie ma ani jednego zarzutu o podłożu merytorycznym. Czuję się jakbym miał toczyć pojedynek na szable z kimś kto nie przyniósł ze sobą nawet patyka do obrony.

Na końcu odpowiem na pytanie, które zdaje się miało stanowić trzon uderzenia we mnie:

Skoro mój polemista dostrzega więc, że armia USA jest całkowicie zbyteczna dla zamożności Amerykanów, to czemu nie dziwią go fakty, które sam przytacza: „Na blisko 1,5 biliona dolarów wydawanych rocznie na całym świecie na zbrojenia połowa przypada na USA”; „W ciągu ostatnich 13 lat wydatki na zbrojenia wzrosły w USA o 114%”. Skoro Amerykanie byliby zamożni nawet bez armii swojego Lewiatana, to po cóż ich Lewiatan pompuje tak wiele pieniędzy w zbrojenia? Sentyment do munduru? A może ekstrawagancja bogaczy?

Dziwi mnie, że pisząc do tygodnika ogólnopolskiego pan tego nie rozumie i zadaje tak naiwne pytanie.

Stany Zjednoczone budują coraz większe siły zbrojne, ażeby utrzymać pokój u swoich i naszych granic! Brzmi banalnie? O nie drogi panie. Zachód nie zaznał wojny na swoim terytorium od 66 lat. Dlaczego? Dlatego, że się zbroi – i dotyczy to także krajów europejskich, które rzekomo nikogo nie bombardują i tych wszystkich, które się rozwijają. Dlatego właśnie budżet obronny ChRL wzrósł dwukrotnie w ciągu zaledwie dwóch lat ( a przecież Chiny nie bombardują nikogo na antypodach) o czym pisałem w jednym z ostatnich wydań naszego tygodnika!

USA, Rosja, Chiny, Indie, Japonia, kraje europejskie i wiele innych stosują jedną z najmądrzejszych zasad w historii świata:

Jeśli chcesz pokoju, szykuj się na wojnę!

Jeżeli zaś chodzi o sformułowania „mizerny koniec” to tak ja myślę o pańskie mizernej publicystyce, chorej na obsesje i zerowej pod względem intelektualnym!

(źródło: blog p. Łepkowskiego – tutaj)

Czytaj również:
– Woziński: Kiedy dolar stanie się śmieciem?
– Woziński do Łepkowskiego: Ile warty jest dolar?

REKLAMA