Dlaczego Sarkozy poległ?

REKLAMA

Dla Mikołaja Sarkozyego jego przewidywalna nieprzewidywalność okazała się zgubna.
Urzędujący prezydent podczas wyborów ma na ogół „z górki”. Wyborcy wiedzą czego się po nim spodziewać, ma do dyspozycji aparat państwa, nie musi walczyć o nominację z ramienia swojej partii. Dla Mikołaja Sarkozyego jego przewidywalna nieprzewidywalność okazała się zgubna. Dlaczego Francuzi odebrali okres jego rządów negatywnie? Najprostsza odpowiedź to czasy kryzysu, konieczność pewnych cięć w wydatkach państwa, obniżenie siły nabywczej społeczeństwa. W ocenie francuskiego wyborcy życie pod rządami „Sarko” po prostu się pogorszyło. Skonfrontowanie sytuacji ekonomicznej ze składanymi wcześniej obietnicami wyborczymi było dla prezydenta bolesne.

Tego typu analiza nie wyjaśnia jednak wszystkiego. Kolejny element niechęci wobec prezydenta to jego reformy. Od dawna wiadomo, że zbyt duża ilość reform zniechęca społeczeństwo. W dodatku zmiany proponowane przez centroprawicę, choć bardzo ważne, zaledwie dotykały problemów. Przełamywały utrwalone przez lata schematy dominacji lewicowego myślenia np. w szkolnictwie, naruszały pozycje związków zawodowych, próbowały „cywilizować” islam, zmieniały optykę rozdziału Kościoła od państwa, naruszały nawet tradycyjny francuski etatyzm, by wymienić tylko niektóre. Powodzenie frontalnego ataku na każdy z tych bastionów francuskiego republikanizmu okazało się ze względów społecznych niemożliwe. Sarkozy próbował jednak naruszać ich fundamenty. Wywoływało to głośne protesty lewicy, ale często również niezrozumienie nawet we własnych szeregach.

REKLAMA

Odpowiednią dawkę niechęci wobec Sarkozyego wywierała także jego osobowość. Ruchliwy, wiecznie gestykulujący, nerwowy, odbiegał od obrazu poprzednich, dostojnych i wręcz nudnych prezydentów. „Polityczne ADHD” nie służyło budowie powagi jego wizerunku. Dobrym przykładem jest tu „upublicznienie” jego życia prywatnego. Życie prywatne polityków było przez lata nad Sekwaną tematem tabu. Sarkozy je złamał. Rozwód, plotki o licznych romansach, a później ślub z „celebrytką” Karlą Bruni i dopuszczenie dziennikarzy do życia prywatnego wywołały efekt odwrotny od spodziewanego. Sarkozy sam nie stał się „celebrytą”, a naraził na śmieszność. Zamiast sympatii wywoływał kpiny. Nawet urodzenie dziecka przez Bruni, choć przyciągnęło pod klinikę tłumy dziennikarzy, popularności prezydentowi nie dodało. „Nowy styl” polityczny we Francji po prostu się nie przyjął…

Wpuszczenie „brukowej prasy” na salony wywołało za to szereg bardziej i mniej prawdziwych plotek, ogólnie dla prezydenta krytycznych. Czasami chodziło rzeczy dość poważne, jak zarzut finansowania poprzedniej kampanii Sarkozyego przez Kadafiego. Wielu Francuzów do dziś uważa np., że za polityczną śmiercią DSK stoi prezydencka intryga utrącenia socjalistycznego rywala. Do tego można dorzucić schowanie drogiego zegarka do kieszeni przy ściskaniu rąk publiki, wpadkę z utożsamieniem Alzacji z Niemcami, czy nawet zbyt wysokie obcasy prezydenckich butów…

Więcej w nr 20 „NCz!” w sprzedaży od środy 9 maja oraz w e-wydaniu (tutaj)

REKLAMA