Łepkowski: Żydzi na polskim tronie? Głupia prowokacja „Newsweeka”

REKLAMA

Po raz kolejny Tomasz Lis, nowy redaktor naczelny polskiej wersji tygodnika „Newsweek”, dowiódł, że jako dziennikarz chce być bardziej sensacyjny niż filmy Hitchkocka, bardziej katolicki niż papież czy bardziej skandalizujący niż Elena Anna Staller. Stara się jak może, żeby walić silnym lead-owym światłem ludziom po oczach. Niestety, mimo tych licznych wysiłków, Tomasz Lis coraz częściej ukazuje się opinii publicznej jako człowiek bardziej niedouczony niż przeciętny uczestnik programów typu reality show. Przykładem takiego zachowania jest umieszczenie na okładce najnowszego numeru Newsweeka tradycyjnego, ludowego obrazka odpustowego, przedstawiającego Jezusa Chrystusa i jego matkę z Gwiazdami Dawida na piersi.

Nie wiem czy ta głupawa prowokacja posługująca się środkami żywcem przejętymi od buraczanego szpenia z Biłgoraju ma zmusić czwarte pokolenie powojenne Polaków do rozważań nad Holocaustem – rolą Polaków w tragedii Żydów w czasie okupacji?

REKLAMA

Czy Gwiazdy Dawida na piersi Zbawiciela i jego matki mają symbolizować obywateli żydowskich w hitlerowskich gettach, którzy musieli nosić opaski z tym symbolem? Czy też okładka ma sugerować, że nowy, genialny redaktor naczelny „Newsweeka” uświadomił sobie w życiu dorosłym, że rodzina Jezusa była (jakbyśmy to dzisiaj nazwali) wyznania mojżeszowego, a polski przaśny lud nie lubi starozakonnych?

Tomasz Lis jest człowiekiem prostym i myśli w kategoriach linearnych i dwuwymiarowych. Ruszył temat, o którym ma równie złożone pojęcie jak pewna farbowana blondynka o wymiarze sprawiedliwości, która kazała ostatnio PiS-owi przepraszać za wyrok sądu skazujący pewną oszustkę na trzy lata więzienia. Oczywiście nie zamierzam dać się wciągać w impertynenckie spekulacje o winie narodu polskiego w czasie, kiedy naród ten miał do wyboru szubienicę lub ślepe posłuszeństwo okupantowi. Ani ja, ani moja rodzina nie musimy się bić w piersi za tragedię Żydów sprzed 60 lat. Podobnie zresztą jak ogromna większość Polaków.

Zastanawia mnie jednak ta prymitywna zagrywka z Jezusem i Marią jako „żydowskimi królami Polski”. Czy rzeczywiście „królem i królową” Polski w rozumieniu tej trywialnej drwiny „Newsweeka” jest dwoje Żydów z I wieku naszej ery? Mam co do tego pewne wątpliwości. A jeżeli Jezus i Maria nie byli Żydami to prowokacja „Newsweeka” jest nie tyle głupia co skrajnie prostacka i opiera się na wyjątkowo prymitywnych stereotypach! Jak to więc było z tym judaizmem naszego Zbawiciela?

Po pierwsze wiele badań historycznych wskazuje, ze Jezus z Nazaretu, którego duża część społeczeństwa polskiego uznaje za Zbawiciela, nie był Żydem tylko Aramejczykiem. Znamienne jest, że lud aramejski, plemię Ahlamu jest wymieniony w korespondencji z Amarny, w czasach panowania faraona ,,odszczepieńca” Echnatona oraz dokumentach akadyjskich z XIV wieku p.n.e.. Tymczasem wyjście Izraelitów z Egiptu, jeżeli w ogóle było faktem historycznym, określa się na XII-XIII w. p.n.e. A to oznacza, że Aramejczycy i Żydzi (Jehudim) byli pod względem etnicznym całkowicie obcymi dla siebie ludźmi. Jak Polacy i Jakuci.

Upadek kilku państw aramejskich, w tym Aramu ze stolicą w Ibe (Damaszku), stał się przyczyną rozproszenia Aramejczyków po całym Bliskim Wschodzie. Część tej diaspory trafiła zapewne na ziemie, które Żydzi nazwali Wielkim Izraelem, a które tak naprawdę było jedynie na wpół-legendarnym, opisanym jedynie w Biblii, zjednoczonym królestwem Izraela i Judy. Pierwszym królem tego państwa był Saul syn Kisza z plemienia Beniamina, potomka jednego z dwunastu pokoleń Izraela. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ tradycja żydowska mówi, że było 12 plemion Izraela. Wszystkie one pochodziły od 12 synów Jakuba. Jednak to jedynie plemię Judy i plemię Beniamina połączyły się i utworzyły Królestwo Judy. Plemię Lewiego stało się klasą kapłanów do którego należeli Mojżesz i Aaron, który był lewitą. Jak się można domyślać z tekstu biblijnego, które nie jest jednak do końca wiarygodnym źródłem historycznym, pozostałe plemiona zaginęły w tajemniczy sposób w czasie niewoli babilońskiej.

Czy więc Jezus z Nazaretu i jego matka byli etnicznymi Żydami? Na pewno przestrzegali reguł Tory, chociaż to właśnie bunt przeciw jej skostniałym dogmatom utworzonym przez Mojżesza stał się zarzewiem wielkiej rewolucji religijnej, która uznała stare prawo za niemiłe Bogu. Istnieją więc dwa powody, dla których nie sposób nazwać Jezusa i jego matki Żydami.

Po pierwsze jako Aramejczyk Jezus nie należał etnicznie do narodu wybranego, a więc można przypuszczać, że jego matka – a nasza umiłowana Bogurodzica – nie była Żydówką lecz Aramejką. W tym momencie z pomocą w wytłumaczeniu tej subtelności idzie nam portal społeczności żydowskiej – Jewish.org.pl, który wyjaśnia tą sprawę w sposób ostateczny: „Należy zaznaczyć, że bycie Żydem nie ma nic wspólnego z przekonaniami lub tym co się robi. Osoba urodzona z rodziców nie-Żydów nawet wyznająca tę samą wiarę jak Żydzi ortodoksyjni oraz przestrzegająca praw i zwyczajów judaizmu nadal pozostaje nie-Żydem nawet dla najbardziej liberalnych odłamów judaizmu podczas gdy osoba urodzona z matki Żydówki nawet jeśli jest ateistą i nigdy nie praktykuje religii żydowskiej nadal uważana jest za Żyda nawet przez ultra ortodoksyjnych Żydów. W tym sensie, judaizm jest bardziej podobny narodowości niż inne religie, i bycie Żydem jest jak obywatelstwo”.

Można domniemywać, że gdyby Jezus był synem Żydówki posługiwałby się na co dzień i w chwili bliskiej śmierci językiem hebrajskim, a nie aramejskim. Ale to aramejski był jego mową ojczystą! W tym znaczeniu możemy się domyślać, że Jezus był mozaistą, a nie judaistą jak to twierdzi całkowicie bezmyślnie np. Lis. Czyli kimś w rodzaju dzisiejszych karaimów czy falaszy.

Ewangeliczny opis młodości Jezusa wskazuje, że to przybrany ojciec – Józef z domu legendarnego króla Dawida – był prawowitym Żydem z rodu królewskiego, a więc z pokolenia Beniamina (ale podkreślano pochodzenie od Dawida). Dlaczego zwracam uwagę na pochodzenie z rodu Beniamina? Ponieważ w okresie życia Jezusa z Nazaretu, naród żydowski dramatycznie podzielił się na dwie klasy religijne – kastę kapłańską z rodu Lewiego, czyli Lewitów i obracających się wokół nich Saduceuszy (od imienia arcykapłana Sadoka) – bogatych Żydów, otwartych na wpływy kultury hellenistycznej i współpracę z Rzymem oraz na faryzeuszy, czyli niemalże domorosłych badaczy pisma, z których to później powstanie dzisiejszy judaizm rabiniczny. Obie te klasy Jezus obłożył pewnym rodzajem klątwy. Szczególnie przeklął ojców-założycieli współczesnego judaizmu, nazywając ich najgorzej jak można było: „Biada wam faryzeusze i uczeni w piśmie, obłudnicy! Jesteście jak groby bielone, piękne na zewnątrz, lecz pełne nieczystości i kości umarłych wewnątrz”.

Ta wypowiedź to ostateczne zerwanie z judaizmem w jakiejkolwiek postaci. Tym samym Jezus z Nazaretu, etniczny Aramejczyk, zerwał z tradycją religijną swojego przybranego ojca oraz z judaizmem kapłańskim epoki świątynnej, jak i judaizmem rabinicznym rozpowszechnionym wśród diaspory żydowskiej po 70. roku naszej ery. Umierając na krzyżu Jezus nie był już ani judaistą, ani mozaistą.

Zarówno chrzest w wodach Jordanu, jak i ustanowienie nowego przymierza z Bogiem podczas ostatniej Paschy nazwanej przez samego Jezusa „ostatnią nocą starego prawa (lub przymierza)” uczyniły go nie-żydem. Jego matka uznając nauki i prawa ustanowione przez syna dokonała świadomej apostazji ze społeczności żydowskiej. Zgodnie z tradycją biblijną, już sam fakt pokornej zgody w chwili zwiastowania wskazuje, że matka Jezusa przyjęła na siebie posłuszeństwo wobec nauk syna.

Tym samym mamy powody uważać, że Maria nie byłą Żydówką w sensie narodowości, tylko Aramejką, oraz nie była żydówką w sensie religijnym, tylko mozaistką, która jako pierwsza stała się chrześcijanką. Proszę pamiętać, że o Żydach jako jedynym narodzie piszemy z wielkiej lub małej litery. Są oni bowiem etnicznie Żydami i religijnie żydami. To rozróżnienie stosuję w odniesieniu do Jezusa, który mógł być co najwyżej przez pewien okres życia żydem w sensie religijnym, czyli mozaistą.

Ogólnie uważam artykuł w „Newsweeku” i jego okładkę za dowód skrajnego niedouczenia jego redaktora naczelnego i twórców tej głupiej, prymitywnej i nic nie wznoszącej drwiny z polskiego katolicyzmu. Jest faktem historycznym, którego nie podważyła nawet sowiecka archeologia marksistowska, że człowiek, który nazywał Yeshua bar Yehosef (ישוע בן יוסף) został brutalnie zamordowany w I wieku naszej ery z przyczyn czysto religijno-dogmatycznych. To ofiara sprzeciwu wobec systemu religijno-społecznego, który w swojej symbolice nosił tarczę lub gwiazdę Dawida.

Oczywiście jest to temat wymagający ogromnego rozwinięcia. Uważam jednak, że z tego punktu widzenia, a jestem to w stanie dowieść przed każdym sądem czy kolegium naukowym, ze okładka „Newsweeka” i głupi komentarz jego naczelnego jest wyjątkowo obraźliwy i podły. Obraża on uczucia religijne żydów i chrześcijan oraz w sposób głupawy narusza pamięć wielkiej zbrodni, której ofiarą padł najbardziej sprawiedliwy człowiek w dziejach.

Pamiętajmy także, że zemstą prokuratora Judei Poncjusza Piłata na znienawidzonych członkach Wysokiej Rady lub Wielkiego Sanhedrynu było umieszczenie na krzyżu Jezusa Z Nazaretu tabliczki z napisem; „Iesus Nazarenus Rex Iudaeorum”. Dla Wielkiej Rady kapłańskiej oznaczało ono bowiem wyjątkową herezję – nazwanie królem żydowskim obcokrajowca i apostatę! To potwierdza moją tezę, że Jezus nie był wtedy już uznawany za członka społeczności żydowskiej! Tym samym prowokacja „Newsweeka” jest trafiona w płot!

REKLAMA