Czy Gronkiewicz-Waltz zastąpi Tuska?

REKLAMA

W Platformie Obywatelskiej mówi się, że Hanna Gronkiewicz-Waltz zastąpi Tuska po 2015 roku na stanowisku premiera. Donald Tusk ma kandydować do Parlamentu Europejskiego. Możliwe, że PO, która jest dzisiaj na poziomie poparcia PiS, będzie wcześniej chciała dokonać roszady na kluczowych partyjnych stanowiskach. W związku z konfliktami w PO to Hanna Gronkiewicz-Waltz jest dzisiaj najbardziej prawdopodobną kandydatką na szefową Platformy i premiera Polski – przekonywał w rozmowie z portalem Onet.pl Wojciech Olejniczak.

Były szef SLD ma dobre informacje. 60-letnia Hanna Gronkiewicz-Waltz (HGW) jest dziś faworytem do schedy po Donaldzie Tusku. Jej dokonania w Warszawie nie rokują jednak dobrze Polsce. Prowadzone przez nią inwestycje należą do najdroższych na świecie, zadłużenie stolicy za jej rządów wzrosło prawie trzykrotnie. Bizantyjski sposób sprawowania władzy sprawił, że zyskała przydomek „królowej”.

REKLAMA

Protegowana Wałęsy

Gronkiewicz-Waltz promuje się przy okazji Euro 2012 (fot. facebook.com/hanna.gronkiewiczwaltz)
HGW do polityki trafiła dzięki Lechowi Wałęsie. W 1991 roku ówczesny prezydent przeforsował jej kandydaturę na stanowisko prezesa Narodowego Banku Polskiego. Wcześniej była związana z katolicką opozycją w PRL. Z wykształcenia jest prawnikiem. Doktorat z prawa obroniła w 1981 roku. Tytuł pracy – „Rola ministra przemysłowego w zarządzaniu gospodarką” – sporo mówi o jej wartości. Jako prezes NBP Gronkiewicz-Waltz zdobyła ogromną popularność. Ponieważ opinia publiczna nie ma pojęcia, na czym polega dobre rządzenie bankiem centralnym, HGW udało się uchodzić za sprawnego menedżera. W 1995 roku na fali tej popularności wystartowała przeciwko swojemu mentorowi i jako urzędujący prezes NBP wzięła udział w wyborach prezydenckich. Konfrontacja medialnego wizerunku z rzeczywistością okazała się bolesna. W ciągu zaledwie kilku tygodni udało się jej z liderki sondaży wyborczych spaść na ostatnie miejsca (w końcu dostała 2,76 proc. głosów). Przegrana była skutkiem nie tylko braku umiejętności politycznych, co przede wszystkim fatalnie prowadzonej kampanii. Kobieta, która popularność zawdzięczała wizerunkowi profesjonalisty w „męskim świecie”, kampanię prowadziła pod hasłem „zaopiekujmy się Polską”. Wówczas także, ostatni raz w swojej karierze, starała się uczynić atut z ostentacyjnej religijności. „Pani Hania powtarzała bowiem (…) ze śmiertelnie poważną miną, (…) że do kandydowania skłania ją Duch Święty. Osobiście wierzę w Ducha Świętego, ale trochę martwią mnie ludzie, którzy powołują się na osobisty z nim kontakt. Pani prezes [NBP – przyp. Red.] miała z nim kontakt stały i bezpośredni. Bardzo jej tego zazdrościliśmy” – przypomniał w 2006 roku na swoim blogu Ryszard Czarnecki (europoseł PiS, w 1995 r. wspierał kampanię HGW jako polityk Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego).

Fakty, które ujawnił Czarnecki, rzeczywiście stawiają HGW w dziwnym świetle. Otóż do samego końca kampanii była ona przekonana, że ją wygra, mimo fatalnych sondaży, „bo właśnie dopiero co zapewnił ją o tym Duch Święty”. „Opowiadała, m.in., że w czasie wystąpienia Ojca Świętego Jana Pawła II z ruchów jego ust wyraźnie odczytywała jasny przekaz: »Hanno – będziesz prezydentem«!!! Michałowi Kamińskiemu (…) powiedziała w samochodzie: »Gdyby on mnie nie namówił, nigdy nie zdecydowałabym się na start w wyborach«. Naiwny Michaś zapytał zaskoczony, aby doprecyzować: – Jaki on? Wałęsa? Gronkiewicz-Waltz spojrzała na niego z politowaniem godnym profanów. Po chwili uroczystego milczenia, dalej milcząc, wskazała palcem niebo” – wspominał Czarnecki.

W 2000 roku, na cztery lata przed końcem kadencji, nieoczekiwanie HGW zrezygnowała z prestiżowej posady szefa NBP na rzecz dobrze płatnej, ale niewiele znaczącej funkcji wiceprezesa Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. Spekulowano, że ustąpiła miejsca Leszkowi Balcerowiczowi w ramach jakiegoś szerszego porozumienia. Innym powodem dymisji miał być przeciek o decyzji Rady Polityki Pieniężnej, dzięki któremu ktoś zarobił duże pieniądze. Winnego przecieku nie znaleziono (musiał być nim któryś z członków Rady Polityki Pieniężnej), ale ówczesny Urząd Ochrony Państwa prowadził przez blisko rok postępowanie w tej sprawie. W EBOiR otrzymała funkcję wiceprezesa odpowiedzialnego za sprawy administracyjne i kadrowe. W zakres jej obowiązków miało wchodzić m.in. zarządzanie stołówką EBOiR – stąd miał się wziąć popularny do dziś pseudonim HGW „Bufetowa”, który niemiłosiernie lansują publicyści i politycy.

Kwaśniewski w spódnicy

W 2005 roku HGW dostała się do Sejmu z listy Platformy Obywatelskiej. Rok później wystartowała w wyborach prezydenckich i pokonała świetnego w medialnych zagrywkach Kazimierza Marcinkiewicza, który wtedy jeszcze nie skompromitował się romansem z Isabel. Rządy Gronkiewicz-Waltz w stolicy i jej ponowny wybór na prezydenta w 2010 roku pokazują, że w polskiej polityce rządy robiące wrażenie „spokojnych i wyważonych” gwarantują wyborczy sukces. Podczas swoich rządów w stolicy Gronkiewicz-Waltz zasłynęła ze zlecania najdroższych budów na świecie. Wszystkie decyzje podejmowano w przetargach, ale ratusz zdawał się nie dostrzegać ewidentnych zmów cenowych i tolerował utrącanie przez urzędników tańszych oferentów.

Na przykład w 2007 roku warszawskie wodociągi postanowiły zbudować najdroższą oczyszczalnię ścieków w historii. Wybrano ofertę kosztującą 564 mln euro – o 265 mln euro droższą niż najtańsza oferta, rzekomo nie do zaakceptowania z uwagi na błędy proceduralne. Zwycięska oferta przekraczała o… 244 mln euro szacunkowy koszt budowy, który wynikał z analiz przeprowadzonych przez niezależnych ekspertów na zlecenie… wodociągów.

Podobne skandale towarzyszyły budowie metra. Publikacje medialne wskazujące na nieprawidłowości przy przetargach nie miały jednak żadnych konsekwencji. Gronkiewicz-Waltz doskonale rozumie, że brak reakcji na krytykę jest lepszy niż wdawanie się w publiczne pyskówki. Pod tym względem styl jej rządów dość często porównywany jest do prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego. On również do czasu komisji śledczej ds. PKN Orlen miał status polityka „teflonowego” (nic się do niego nie przyklejało). Mógł pijany przyjść na groby polskich oficerów, a nie miało to wpływu na zaufanie wyborców. Właśnie podobny spokój w rządach sprawił, że po pięciu latach prezydentury bez sukcesów Gronkiewicz-Waltz pozytywnie ocenia ponad połowa warszawiaków.

Dzieje się tak, mimo że Warszawa przez ostatnie pięć lat jest wciąż nieprzejezdna, druga linia metra to wciąż odległa przyszłość, a prezydent co rusz zwiększa pensje i etaty dla urzędników. Działa tutaj ten sam mechanizm, który w połowie lat 90. wywindował ją na czoło prezydenckich sondaży. Jest kobietą na „męskim” urzędzie, co automatycznie przekłada się na pozytywne konotacje. Wszystko, co musi robić obecna prezydent, to nie pojawiać się za często w mediach przy okazji problemów komunikacyjnych, które ma Warszawa.

Gronkiewicz-Waltz jest zdolna do twardej i brutalnej politycznej gry. W 2005 roku zaangażowała się w kampanię wyborczą Donalda Tuska. W jej trakcie zasłynęła konferencją prasową w hospicjum. Zarzuciła podczas niej urzędującemu prezydentowi Warszawy Lechowi Kaczyńskiemu oszczędzanie na umierających. Ta polityka prowadzona „po trupach” dobrze oddaje charakter HGW. Jest ona ambitnym politykiem, który nie cofnie się przed osiągnięciem celu. Fakt, że była zdolna do wyborczej rywalizacji z Wałęsą, któremu zawdzięczała karierę, jest tutaj znaczący.

Kobieta Tuska

Zarządzanie przez nią stolicą pokazało, że pod jej rządami możliwe są duże interesy (jak przy wspomnianych przetargach). Wsparcie z kręgów biznesowych może okazać się decydującym atutem w walce o schedę po Tusku. „Padają dwa nazwiska: Ewy Kopacz i Hanny Gronkiewicz-Waltz, która ponoć jest już zmęczona prezydenturą Warszawy. Jak znam życie, Donald Tusk będzie czekał, patrzył, jak kto reaguje, i do samego końca nie wskaże swojego faworyta. Zresztą, wcale nie jest powiedziane, że będzie to któraś z tych pań” – twierdzi Paweł Piskorski, były lider Platformy. Choć obecny premier władzę w partii najchętniej przekazałby swojej marionetce (za taką uchodzi marszałek Sejmu Ewa Kopacz), to raczej nie uda mu się tego zrobić. Chociaż Gronkiewicz-Waltz także uchodzi za blisko z nim związaną, to na pewno jest bardziej samodzielna. Janusz Palikot w swojej książce „Kulisy Platformy” nazywa ją wręcz „absolutnie kobietą Tuska”. Charakteryzuje ją jako biurokratę i urzędnika, przeciwieństwo politycznego lidera.

Według Palikota, to właśnie Tuskowi HGW zawdzięcza start i wygraną w wyborach na prezydenta Warszawy. – Nie znam nikogo, kto byłby przekonany o słuszności tego wyboru. Dochodziły do mnie słuchy, że swego czasu była jakaś sytuacja, w której ona udzieliła wielkiego wsparcia Tuskowi, na gruncie osobistym. O co chodziło konkretnie, nie dowiedziałem się. Była jakaś tajemnica z jej udziałem. Dwór o tym szeptał – twierdzi Palikot.

W wewnętrznych rozgrywkach w Platformie Tusk będzie musiał wybrać kandydaturę, która nie tylko zapewni mu wpływ na partię, ale również okaże się do zaakceptowania przez inne stronnictwa. A frakcji w Platformie nie brakuje. Jest upokorzony, ale wciąż silny Grzegorz Schetyna, są konserwatyści Jarosława Gowina, „spółdzielnia” Cezarego Grabarczyka i nie posiadający własnego zaplecza, ale bardzo popularny Radosław Sikorski. Gronkiewicz-Waltz może być kompromisową kandydaturą, która okaże się do zaakceptowania przez walczące obozy. Wbrew temu, co sugeruje Olejniczak, do zmiany warty w Platformie może dojść wcześniej niż w 2015 roku. Jeżeli protesty społeczne przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego będą się nasilać, to Platforma nie będzie miała innego wyjścia jak wcześniejsze wybory. Obecny premier jako ten, który owe „reformy” firmował, nie będzie miał szans walki o wyborcze zwycięstwo. Lud może zaś „kupić” Hannę Gronkiewicz-Waltz jako spokojnego profesjonalistę.

REKLAMA