Szymowski: Kto nie chce wyjaśnić zabójstwa generała Papały?

REKLAMA

Generał Marek Papała został zamordowany na zlecenie osób, którym przeszkadzał prowadzić przestępcze interesy. Przyjęta ostatnio wersja, że zginął przypadkowo, z rąk złodziei samochodów polujących na jego auto, ma służyć jedynie zamieceniu sprawy pod dywan. Marek Papała nie mógł zginąć przypadkowo, z rąk złodzieja samochodowego, bo dwa miesiące wcześniej w gdańskim hotelu „Marina” doszło do spotkania, w trakcie którego wydano wyrok śmierci na niego – uważa Jerzy Godlewski, który przez kilkanaście lat jako policjant pod przykryciem rozpracowywał gang kierowany przez osoby związane z zabójstwem byłego komendanta policji.

W 2000 roku Godlewski został przesłuchany przez prokuratora Jerzego Mierzewskiego – prowadzącego wówczas śledztwo w sprawie zabójstwa Papały. Złożył szczegółowe zeznania na temat grupy przestępczej kierowanej przez Nikodema Skotarczaka „Nikosia” i polonijnego biznesmena Edwarda M. Z jego zeznań wynika, że kierowali oni gangiem, który przemycał do Polski skradzione w USA samochody. Wykorzystywano w tym celu fałszywe dokumenty na tzw. mienie przesiedleńcze. Później w skradzionych samochodach przemycano również narkotyki.

REKLAMA

Zabójczy raport

Godlewski opowiedział przesłuchującemu go prokuratorowi o swoich dwóch wizytach u Marka Papały. Obie miały miejsce na przełomie stycznia i lutego 1998 roku. Papała był komendantem głównym polskiej policji, a Jerzy Godlewski reprezentował oficjalnie Bundeskriminalamt – niemiecką policję zwalczającą zorganizowaną przestępczość kryminalną. Godlewski przywiózł z Niemiec tajny raport (sporządzony przez analityków BKA) dotyczący powiązań gangu kierowanego przez „Nikosia” i Edwarda M. z ważnymi polskimi urzędnikami samorządowymi, politykami, celnikami, oficerami policji i Straży Granicznej. Raport był adresowany do Papały. W dokumencie wymienione były również dowody (m.in. nagrania z ukrytych kamer) pozwalające na postawienie zarzutów każdej z tych osób. – Kiedy spotkałem się z Papałą po raz drugi, poinformował mnie, że pokazał ten raport Edwardowi M., a ten przeczytał go i powiedział, że to wszystko nieprawda – zeznał Jerzy Godlewski. – Byłem tym zaskoczony, bo raport miał klauzulę tajności i nie mógł zostać udostępniony komukolwiek, a zwłaszcza osobom, których dotyczył.

Firma szpiega

Niemiecki raport opisywał również bardzo szczegółowo działalność firmy I., zarejestrowanej w Warszawie. Zajmowała się ona m.in. legalizowaniem skradzionych w USA samochodów, posługując się przy tym sfałszowanymi dokumentami dotyczącymi mienia przesiedleńczego. Firmą kierował Marian Zacharski – w latach 70. i 80. osławiony szpieg, który wykradł z USA informacje o kapitalnym znaczeniu dla systemu obronnego Układu Warszawskiego. Został aresztowany i skazany, a potem zwolniony w ramach słynnej „wymiany szpiegów”. Następnie otrzymał stanowisko dyrektora sieci Pewex, a później powrócił do pracy w tajnych służbach. Został zastępcą dyrektora, a potem dyrektorem wywiadu UOP. Starał się o fotel szefa UOP, ale bezskutecznie. W 1994 roku na polecenie prokuratury przeszukano jego willę w Konstancinie i znaleziono tam sfałszowane dokumenty dotyczące mienia przesiedleńczego. W trakcie przeszukania Zacharski zadzwonił do swojego kolegi – esbeka, wówczas pracującego w MSW – i poprosił go o pomoc. Ten przyjechał na miejsce i… sprawa wkrótce ucichła. Dokumenty zabezpieczone w domu Zacharskiego zniknęły później z akt śledztwa, a sam szpieg, przez nikogo nie niepokojony, wyjechał z Polski. Wątek ten, jak i związek Zacharskiego i jego spółki z osobami przejawiającymi się w sprawie zabójstwa Papały, nigdy nie został do końca wyjaśniony.

Spotkanie gangsterów

Informacje od Jerzego Godlewskiego pomogły warszawskiej prokuraturze poznać motyw zabójstwa generała; Papała miał zginąć, bo poznał szczegóły działania groźnego gangu i jego powiązania z wpływowymi osobami. Zeznania Godlewskiego naprowadziły śledczych na spotkanie w gdańskim hotelu „Marina”. Później, szczegółowo opisał je gangster z grupy „Nikosia” walczący o nadzwyczajne złagodzenie kary. Z akt śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Apelacyjną w Warszawie wynika, że w kwietniu 1998 roku doszło tam do spotkania polonijnego biznesmena Edwarda M. z „Nikosiem”. Przebieg tego spotkania został opisany we wniosku ekstradycyjnym dotyczącym Edwarda M. Czytamy w nim: „Rozmowa trwała około godziny, mówił głównie M. – Powiedział, że zależy mu na zabiciu Papały, który jest dużą przeszkodą w dalszych interesach. M. pokazał wyciętą z gazety fotografię Papały”. Z wniosku wynikało, że oprócz tych dwóch osób zainteresowany zamordowaniem generała był również Jeremiasz Barański ps. „Baranina” – jeden z najpoważniejszych polskich przestępców, rezydujący w Wiedniu. Prokuratorzy stwierdzili we wniosku, że Edward M. wziął na siebie znalezienie zabójcy. Pomóc mieli mu w tym gdańscy gangsterzy, z którymi – według śledczych – był od dawna zaprzyjaźniony. Z kolei „Baranina” miał zająć się obserwacją Papały. Miał do tego wykorzystać Rafała K. – człowieka, który reprezentował jego interesy w Warszawie. Wersję tę potwierdzają zeznania świadków, którzy opowiadali, że Papała w ostatnich dniach życia skarżył się, że jest obserwowany. Zlecenie zabójstwa Marka Papały potwierdziło po 2000 roku drobiazgowe śledztwo prokuratora Jerzego Mierzewskiego.

Tożsamość mordercy

Śledztwo prokuratora Mierzewskiego miało też odpowiedzieć na pytanie, kto pociągnął za spust 25 czerwca 1998 roku na parkingu przy ulicy Rzymowskiego, pod blokiem, gdzie mieszkał Papała. Jedna z wersji mówiła o dwóch płatnych zabójcach zza wschodniej granicy. Ich udział w sprawie potwierdził się, gdy prokuratorzy odkryli, iż wynajmowali oni mieszkanie w Warszawie, na fikcyjne nazwiska. Nie udało się ich jednak dopaść. Mówił o nich Piotr K. ps. „Broda” – świadek koronny, który obciążył zeznaniami m.in. Mirosława Drzewieckiego. Pierwszy przełom nastąpił w 2001 roku, kiedy Igor Ł. ps. „Patyk” – złodziej samochodowy z Warszawy – uzyskał status świadka koronnego. Igor Ł. (zmienił nazwisko i dziś nazywa się Igor M.) wcześniej przez wiele lat działał w dwóch gangach złodziei samochodowych (jednym na Mazowszu, a drugim na Śląsku). Pokłócił się jednak ze swoimi kompanami o pieniądze i wpływy, a ci zagrozili mu śmiercią. W 2001 roku „Patyk” zdecydował się na współpracę z wymiarem sprawiedliwości. W zamian za darowanie kary zgodził się zadenuncjować swoich kolegów. Opowiedział m.in. o kradzieżach samochodowych dokonywanych w Warszawie w latach 2000-2001. W efekcie specjalna policyjna grupa „Gepard” dokonała zatrzymania najważniejszych złodziei (wszyscy usłyszeli wyroki skazujące). Skandal wybuchł trzy miesiące później, gdy okazało się, że „Patyk” – mimo przyznanego mu przez sąd statusu świadka koronnego – grasuje w Warszawie i kradnie samochody (sprawę opisał jeden z tabloidów). Potem pomówił o współpracę z gangsterami co najmniej trzech oficerów policji (miało to dla nich dramatyczne konsekwencje). W 2001 roku „Patyk” złożył sensacyjne zeznania w sprawie Marka Papały. Zeznał, że wieczorem 25 czerwca 1998 roku wraz z innym złodziejem był na parkingu pod blokiem przy ulicy Rzymowskiego, czatując na luksusowy samochód. W pewnym momencie ujrzał dwóch gangsterów, którzy podeszli do komendanta Papały, a jeden z nich strzelił do niego. „Patyk” stwierdził, że rozpoznał snajpera. Miał to być Ryszard Bogucki (przed sądem zgodził się na podawanie nazwiska) – gangster ze Śląska. Bogucki odsiaduje dziś karę 25 lat więzienia za zabójstwo (wspólnie z Ryszardem Niemczykiem) Andrzeja Kolikowskiego ps. „Pershing” – lidera mafii pruszkowskiej. W lutym 2002 roku Bogucki usłyszał zarzut zabójstwa byłego szefa policji. Ostatecznie jednak prokurator Jerzy Mierzewski postawił mu zarzut nakłaniania do zabójstwa Papały i obserwowania miejsca zbrodni. Wyszło też na jaw, że „Patyk” skonfliktowany był z Boguckim i wykorzystał swój status świadka koronnego do tego, by obciążyć go zeznaniami i posłać do kryminału. W ten sposób pozbył się swojego wieloletniego śmiertelnego wroga osobistego.

Nowa wersja

W lipcu 2011 roku Prokuratura Apelacyjna w Łodzi (przejęła śledztwo od kolegów z Warszawy) dotarła do świadka koronnego Roberta G. – To złodziej samochodowy, który przez wiele lat współpracował z „Patykiem”, ale potem „Patyk” go zadenuncjował – opowiada oficer policji, który kiedyś był członkiem grupy wyjaśniającej zabójstwo Papały. – G. poszedł do więzienia za kradzieże samochodów i odbył wyrok. W 2011 roku przedstawił prokuraturze szokującą wersję zdarzeń. Stwierdził, że był na miejscu, pod blokiem przy ulicy Rzymowskiego i widział „Patyka” oraz jego kolegę Mariusza M. Obaj próbowali ukraść daewoo espero należące do komendanta Papały. Doszło przy tym do szamotaniny i komendant został zastrzelony. Ta wersja oznacza, że zginął przez przypadek, zastrzelony przez złodziei samochodowych. – Ja do tej nowej wersji podchodzę bardzo ostrożnie – mówi Janusz Kaczmarek – prokurator krajowy w latach 2005-2007. – Po pierwsze dlatego, że podstawowym elementem tej wersji jest świadek koronny, który w swoich zeznaniach obala wersję innego świadka koronnego, kluczowego dla pierwotnej wersji. Zdaniem Kaczmarka, rodzi się pytanie, który świadek koronny jest ważniejszy i który ma osobisty interes w składaniu konkretnych zeznań. Według Kaczmarka, może być też tak, że żaden z tych świadków nie mówi prawdy, a obaj załatwiają swoje interesy.

Zakopać śledztwo

Śledztwo w sprawie zabójstwa Marka Papały od początku napotykało na trudności. Po pierwsze: służby specjalne odmawiały udostępniania dokumentów na temat osób związanych ze sprawą (np. na temat polonijnego biznesmena Edwarda M. oraz gangsterów współpracujących ze służbami). Prokurator i policjanci napotykali też na trudne do wytłumaczenia przeszkody, gdy zaczynali docierać do kręgu osób zainteresowanych zabójstwem generała Papały. W tajemniczych okolicznościach ginęły również osoby mające wiedzę o sprawie – głównie gangsterzy, którzy taką wiedzę mieli i chcieli się nią podzielić z organami ścigania. Istnieje choćby trop łączący ze śmiercią Papały tajemniczy zgon Jeremiasza B. ps. „Baranina”. Wyjaśnienie zabójstwa byłego szefa policji nie jest na rękę wielu politykom, oficerom służb specjalnych, grupom interesów i wpływowym byłym esbekom. Im więcej czasu mija od śmierci komendanta, tym maleją szanse na wyjaśnienie prawdy o jego zabójstwie.

REKLAMA